Reklama

Dlaczego Pogoń Szczecin strajkuje? Piłkarze przerażeni brakiem planu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

05 stycznia 2025, 17:35 • 7 min czytania 148 komentarzy

W Szczecinie przygotowania do rundy wiosennej w teorii się rozpoczęły, ale tylko w teorii. Piłkarze odpuścili jeden trening, odpuścili też drugi i mogą odpuścić jeszcze kilka. Wszystko wiąże się z sytuacją finansową Pogoni oraz zawirowaniami wokół zmiany właścicielskiej, ale niekoniecznie z samymi zaległymi wypłatami. Co się dzieje w obozie Portowców?

Dlaczego Pogoń Szczecin strajkuje? Piłkarze przerażeni brakiem planu

Ani sobotni, ani niedzielny trening Pogoni Szczecin nie potoczył się tak, jak planowano. Podopieczni Roberta Kolendowicza zaskoczyli wszystkich, gdy wyszli na zajęcia, potruchtali i zeszli do szatni. Lokalne media — głównie WSzczecinie.pl oraz PogonSportNet.pl — poinformowały o proteście piłkarzy, który był akcją spontaniczną. Zawodnicy przed zaplanowanym treningiem spotkali się z zarządem klubu i to w następstwie tej rozmowy postanowili, że trenować nie będą.

Co takiego usłyszeli — albo czego nie usłyszeli — od najważniejszych osób w klubie?

Strajk piłkarzy Pogoni Szczecin. Powodem sytuacja finansowa klubu

Obydwa portale informujące o życiu codziennym Pogoni wskazują, że powodem protestu zawodników są opóźnienia w wypłatach. PogonSportNet.pl zaznacza jednak, że kasa na konta nie wpływała już jesienią, więc to nie tak, że piłkarze obudzili się nagle i stwierdzili, że nie ma sianka, nie ma granka. Co prawda zaległości niektórych sięgają już dwóch miesięcy, co może skończyć się rozwiązaniem kontraktu z winy klubu, lecz szatnię najbardziej irytuje podejście zarządu do obecnej sytuacji, a nie same poślizgi.

Według naszych informacji podczas spotkania z działaczami zespół nie usłyszał żadnych konkretnych informacji. Padały zapewnienia, deklaracje, ale bez pokrycia, ot rozmowa w stylu: wszystko się ułoży, o wszystko zadbamy, mamy pomysł. Nie przekonało to piłkarzy, którzy tego typu zapowiedzi słyszą nie po raz pierwszy. Płynność finansowa była problemem już jesienią, każdy pokornie to znosił, rozumiał.

Reklama

Miarka jednak się przebrała, bo zawodnicy chcieliby wiedzieć, że pieniądze w ogóle się znajdą. Słyszymy, że szatnia bardzo przychylnie patrzyła na potencjalnego nowego właściciela, Aleksa Haditaghiego. Biznesmen spotykał się z piłkarzami, podczas jego wizyt w Szczecinie zorganizowano nawet małą imprezę integracyjną. Były żarciki, nazywanie Haditaghiego bossem, atmosfera nadziei na lepsze jutro.

Wzniosłe oświadczenia i trupy w szafie. Trudna sztuka sprzedania Pogoni Szczecin

Upadek negocjacji musiał zostać źle przyjęty przez zawodników. Niekoniecznie z powodu sympatii, jaką zyskał w ich oczach ten konkretny inwestor, bardziej z racji tego, że zmiana właściciela była największym gwarantem poprawy ich sytuacji. Tymczasem zespół był świadkiem kolejnego fiaska w rozmowach, bo przecież poprzednie nieudane próby sprzedaży nie były tajemnicą, wieści szybko się rozniosły.

Dlaczego piłkarze Pogoni Szczecin strajkują?

Piłkarze Pogoni Szczecin narzekają też na to samo, co boli kibiców: brak komunikacji z „górą”. PogonSportNet.pl informuje, że przed zimowym urlopem klub deklarował zawodnikom uregulowanie zaległości do Bożego Narodzenia. Święta wypłaty nie przyniosły, ale co gorsze — nie przyniosły też kontaktu ze strony władz Portowców, nie spróbowano tej sytuacji wyjaśnić, wytłumaczyć.

Jarosław Mroczek

Reklama

Obecnie więc zespół tkwi w niepewności. Wiadomo, że pieniędzy nie ma, ale nie wiadomo, skąd mogłyby się wziąć. Odpowiedzi na te pytania szukali piłkarze Pogoni, gdy w końcu udało się spotkać z zarządem klubu. Nie jest tajemnicą, że sytuacja finansowa najbardziej martwi część zagranicznych zawodników, ale tworzenie sztywnego podziału nie ma sensu — wiadomo, że jedni znoszą problemy gorzej, inni są bardziej wyrozumiali.

W szatni nie było jednomyślności odnośnie tego, czy warto protestować w taki sposób, przedwcześnie kończyć treningi. Grupa zawodników, która opowiadała się za odpuszczeniem zajęć była jednak na tyle spora, że wygrało podejście zespołowe: albo trenujemy wszyscy, albo nie trenuje nikt. Skoro nie wszyscy chcieli trenować, reszta dołączyła się do protestu. Ma on potrwać do momentu wyjazdu na obóz do Turcji, gdzie Pogoń uda się na zimowe przygotowania.

Zimowe przygotowania Ekstraklasy. Raków pod okiem właściciela, Radomiak w Polsce

Planowanie po szczecińsku: wirtualna kasa za puchary, oczekiwanie milionów za piłkarzy

Faktycznie, gdy słucha się ludzi z klubowego otoczenia, brak planu razi w oczy. Pogoń Szczecin właśnie przez to stoi nad przepaścią. Wpisanie do budżetu klubu zwycięstwa w Pucharze Polski wywróciło wszystko do góry nogami. Latem planowano nawet gotówkowe transfery, wzmocnienia, które mogłyby przełożyć się na dłuższą przygodę w Europie i co za tym idzie: więcej zarobionych pieniędzy. Wisła Kraków, która pokonała Pogoń na Stadionie Narodowym, z samych premii od UEFA otrzymała 750 tysięcy euro.

Pięć milionów złotych od PZPN, ponad trzy miliony złotych od UEFA, zyski z dnia meczowego…

Wszystko to miało dać Pogoni oddech, wszystko to Pogoń pogrążyło. Jesienią planowano, że budżet może uratować transfer wychodzący, ale gdy słyszymy o tym, że w Szczecinie liczono nawet na pięć milionów euro za Adriana Przyborka, pozostaje tylko złapać się za głowę. Osiemnastolatek musiałby rozegrać rundę życia, żeby przynieść taki zysk, była to tak samo rozsądne, jak zakładanie z góry zwycięstwa w krajowym pucharze.

„Jedziemy po bandzie”. Pogoń w obliczu 27,5-milionowej straty [REPORTAŻ]

Rzeczywistość brutalnie Portowców weryfikuje, bo nie dość, że takich pieniędzy nikt dziś za Przyborka nie zaoferuje, to i on sam nie pali się do odejścia z klubu. Słyszymy, że zimowy transfer nie wchodzi w grę, więc w Szczecinie muszą poszukać pieniędzy gdzie indziej. Rozwiązano już kontrakt — wysoki kontrakt! — z Benediktem Zechem, „Przegląd Sportowy” informuje o planach sprzedaży Linusa Wahlqvista i Patryka Paryzka.

Świetnie, ale znów: to wszystko pisanie palcem po wodzie. Nawet jeśli Portowcy otrzymają oferty za zawodników, zainteresowane nimi kluby świadome, że Pogoń jest na musiku, obniżą cenę. Dobrze znamy tę sytuację choćby z Radomia, gdzie postawiony w podobnej sytuacji Radomiak nie zainkasuje nawet miliona euro ze sprzedaży Leonardo Rochy.

Pytanie, czy działacze z północno-zachodniej Polski nie powinni wziąć przykładu z kolegów po fachu i — tak jak oni — nie odpuścić wyjazdu na obóz do Turcji? Zieloni zaoszczędzą na tym ok. 400 tysięcy złotych. Dla Pogoni jest to kwota, której nie wolno ignorować.

Gdzie Pogoń Szczecin szuka pieniędzy? Miasto, Ministerstwo Sportu…

Sytuacja Pogoni Szczecin jest zła, fatalna, ale jeszcze nie tragiczna. Osoby skupione wokół klubu bardziej obawiają się jednak tego, co przyniesie kolejny sezon. Obecne rozgrywki uda się dokończyć, nawet jeśli będzie to oznaczało jazdę na oparach. Portal WSzczecinie.pl twierdzi, że osoby zarządzające klubem szukają pomocy w dwóch miejscach. Po pierwsze: miasto. Dosypanie pieniędzy z budżetu Szczecina mogłoby wystarczyć, żeby przywrócić płynność finansową, zapewnić spokój na kolejne miesiące.

Miasto w 2024 roku przekazało Portowcom siedem milionów złotych, to jedna z wyższych dotacji w Ekstraklasie. To nawet więcej niż Białystok i województwo podlaskie przekazały Jagiellonii, uwzględniając premię za mistrzostwo Polski.

Pogoń miała się też zwrócić do Ministerstwa Sportu i Turystyki. Rząd pojawia się w tej historii nieprzypadkowo, bo na czele wspomnianego resortu stoi Sławomir Nitras, wieloletni kibic Portowców, człowiek związany ze Szczecinem. Co prawda zapowiadał on, że czas finansowania z budżetu państwa klubów wszelakich dobiega końca, jednak już przed startem rozgrywek Pogoń zaczął sponsorować Port Szczecin-Świnoujście.

Sławomir Nitras na meczu Pogoń Szczecin – Legia Warszawa

Spółka Skarbu Państwa (94,8% udziału w kapitale zakładowym) wypełniła kosztowną lukę na froncie koszulek Pogoni powstałą w okresie, w którym władze klubu oczekiwały na lepsze oferty sponsorskie, odrzucając mniej lukratywne opcje na zastąpienie Grupy Azoty. Pieniędzy wciąż jednak brakuje i to mimo tego, że szczeciński klub zarabia coraz więcej. Plus 8,2 mln zł z dnia meczowego, 73% większe wpływy za merchandising, plus 16,3 mln zł z tytułu przychodów komercyjnych, plus 2,7 mln za prawa telewizyjne — to wszystko porównanie przychodów Pogoni rok do roku.

Tymczasem według komunikatu klubu po negocjacjach z Aleksem Haditaghim, dług Pogoni wynosi obecnie 26,14 mln zł. Według niedoszłego właściciela jest to nawet dwukrotnie większa kwota. Jerzy Chwałek, szczeciński dziennikarz, na łamach „Super Expressu” informuje o łącznym długu na kwotę 53 mln zł. Zdaniem Haditaghiego taka rozbieżność wynika z braku transparentności i sztuczek Jarosława Mroczka. Inwestor, wyciągając wszystkie szczegóły rozmów na światło dzienne, nie wypadł poważnie, ale Chwałek dotarł do wieści potwierdzających tę teorię.

— Zadłużenie Pogoni wobec agentów piłkarskich sięga dwóch lat i wynosi ok. 2 mln złotych. Zawodnicy tylko częściowo mieli wypacanych kilka ostatnich pensji. Nie prowadzono z nimi rozmów o przedłużeniu kontraktów, czekając na rozwój sytuacji ze sprzedażą klubu — czytamy w „Super Expressie”.

Chwałek wylicza kolejne problemy: ok. 70 tysięcy złotych miesięcznie zarabiają Dante Stipica, Danijel Locar czy Joao Gamboa. Pogoń płaci zewnętrznym firmom duże pieniądze za organizację meczu oraz sprzątanie po wydarzeniu. W obliczu tego wszystkiego przestaje dziwić, że sterta długów rosła, że Mroczek i spółka coraz bardziej desperacko szukają kogoś, kto odkupi klub i posprząta bałagan, do którego doprowadzili.

Nie dziwi też, że piłkarze — świadomi wszystkich tych problemów, doświadczających ich na co dzień, z bliska — powiedzieli dość.

WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix, FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

148 komentarzy

Loading...