Manchester City z wysokim zwycięstwem, Erling Haaland z dubletem. Na początku sezonu 2024/25 byłaby to prawdopodobnie najmniej sensacyjna wiadomość, jaką tylko można sobie wyobrazić w świecie futbolu, ale ostatnimi czasy Obywatele przyzwyczaili nas raczej do mniej lub bardziej zawstydzających wpadek. Spokojne zwycięstwo – drugie z rzędu w Premier League – to z pewnością przyjemna odmiana dla Pepa Guardioli, który wychodzi z siebie, szukając sposobu na wyciągnięcie ekipy z Etihad Stadium z największego kryzysu za jego kadencji.
Szybka robota
Pierwsze minuty dzisiejszego spotkania nie zwiastowały jednak lekkiej, łatwej i przyjemnej roboty dla Manchesteru City.
West Ham całkiem nieźle wszedł w mecz i wyglądało na to, że ma dzisiaj zamiar narobić Obywatelom poważnych kłopotów. Wprawdzie w akcjach Młotów brakowało kropki nad “i”, ale trudno był odmówić gościom odwagi. Londyńczycy z naprawdę dużą śmiałością przejęli inicjatywę i ruszyli na poszukiwania pierwszej bramki. Problem w tym, że impetu wystarczyło im na zaledwie kilka minut. Podopieczni Pepa Guardioli otrząsnęli się ze wstępnego szoku i szybko przejęli kontrolą nad widowiskiem, a już po dziesięciu minutach mogli się cieszyć z otwierającego trafienia. Ostatecznie zostało one zapisane jako samobój Vladimira Coufala, lecz wypada tutaj docenić gracza, który tego swojaka sprowokował. Czyli – Savinho. 20-latek generalnie imponował dziś kreatywnością i błyskotliwością. Jeśli Manchester City ma powrócić do regularnego punktowania, to chyba Brazylijczyk powinien na stałe zagościć w wyjściowej jedenastce. Ostatecznie w poprzednim meczu ligowym też zagrał świetnie.
Pierwsze trafienie wyraźnie uspokoiło piłkarzy z Manchesteru. Wprawdzie West Ham wciąż był groźny, nadal starał się naciskać na Obywateli, ale im dalej w las, z tym większą łatwością obrońcy City radzili sobie z tymi atakami. No i, co najważniejsze, gospodarze uwinęli się z podwyższeniem przewagi jeszcze w pierwszej połowie. Futbolówkę do siatki wpakował Erling Haaland, korzystając na – delikatnie rzecz ujmując – niepewnym zachowaniu Alphonse’a Areoli.
Wiadomo, jak to w ostatnim czasie wyglądało z Manchesterem City. Ekipie Pepa Guardioli raz udało się roztrwonić nawet trzybramkową zaliczkę. Trudno było się jednak oprzeć wrażeniu, że akurat dziś nic podobnego gospodarzy nie spotka. West Ham był zdecydowanie zbyt niekonkretny w swoich ofensywnych poczynaniach.
Powrót na właściwe tory?
I rzeczywiście, tuż po zmianie stron Obywatele definitywnie zabili emocje w dzisiejszym spotkaniu.
Drugie trafienie na swoim koncie zapisał Haaland, zresztą ponownie po asyście chwalonego już przez nas Savinho. A zaraz potem czwartego gola dla gospodarzy zdobył Phil Foden. Co tu dużo mówić, West Ham całkowicie się posypał. Po raz kolejny w tym sezonie cierpiąc po tym, jak nie udało mu się przekuć – ujmijmy to – optycznej przewagi w choćby jedną bramkę. Tymczasem Manchester był dziś naprawdę zabójczo skuteczny. Obywatele nie wykreowali sobie zbyt wielu dogodnych sytuacji strzeleckich, mieli spore problemy w konstruowaniu ataków pozycyjnych, ale jak już pojawiała się szansa do zdobycia gola, to po prostu ją wykorzystywali. To duża wartość, biorąc pod uwagę to, jak desperacko The Citizens potrzebują odbudować pewność siebie po ostatnich niepowodzeniach.
Koniec końców West Ham odpowiedział rywalom tylko jednym trafieniem. W 71. minucie bramkę zdobył Niclas Fuellkrug, ale na tym etapie spotkania było już rzecz jasna o wiele za późno na spektakularny comeback. Realizator transmisji zaczął zresztą z uporem maniaka spoglądać okiem kamery w stronę siedzącego na trybunach Davida Moyesa, jak gdyby sugerując, że Szkot może wkrótce wrócić na ławkę trenerską Młotów, zastępując tam mocno krytykowanego Julena Lopeteguiego.
***
Czyżbyśmy zatem mogli oficjalnie odtrąbić koniec kryzysu w Manchesterze City?
Obrońcy mistrzowskiego tytułu wygrywają drugi mecz w Premier League z rzędu, a Haaland znowu jest postrachem bramkarzy. Wszystko zdaje się pomału wracać do normy. Ale, no właśnie, pomału. Mimo czterech goli, Obywatele wcale nie oczarowali dziś ofensywnym rozmachem. Jako się rzekło, byli bardzo konkretni pod bramką West Hamu, ale w starciu z mocniejszym przeciwnikiem taka gra mogłaby już zwyczajnie nie wystarczyć. Do ideału wciąż bardzo, ale to bardzo dużo brakuje.
MANCHESTER CITY – WEST HAM UNITED 4:1 (2:0)
- 1:0 – Coufal 10′ (samobój)
- 2:0 – Haaland 42′
- 3:0 – Haaland 55′
- 4:0 – Foden 58′
- 4:1 – Fuellkrug 71′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Angielsko-niemiecki drenaż mózgów
- Jose Peseiro w Radomiaku! Interio, gratulujemy newsa. Jak go zdobyliście?
- Kogo powinien brać Raków? Rocha kontra Rondić
- Paryż wart jest Red Bulla. Najbogatszy człowiek świata rzuca wyzwanie szejkom
Fot. Newspix