Reklama

Kryzys City nie może wiecznie trwać, prawda? Prawda?

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

21 grudnia 2024, 15:33 • 5 min czytania 23 komentarzy

Gdyby ułożyć tabelę Premier League od początku listopada do meczu z Aston Villą, Manchester City z dorobkiem czterech punktów zajmowałby 19. miejsce. Lepszy byłby zaledwie od jednej ekipy – Southamptonu i to tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek. Anna Jantar śpiewała, że: “Nic nie może przecież wiecznie trwać“. Być może to prawda, ale kryzys The Citizens wciąż trwa. I nic nie zapowiada tego, żeby miało się to szybko zmienić. Dziś dostali w łeb od Aston Villi. 

Kryzys City nie może wiecznie trwać, prawda? Prawda?

Od drużyny, która też nie przeżywa wcale najlepszego okresu. W tej wspomnianej tabeli od początku listopada do dzisiejszego meczu zajmowałaby dopiero 16. miejsce z dorobkiem sześciu punktów. A w ostatniej kolejce The Villans przegrali z Nottingham Forest 1:2, mimo że prowadzili 1:0 do 87. minuty. Manchester City też zna dobrze to uczucie, bo w podobnych okolicznościach, ale przed własną publiką przegrał w niedzielę derby z United (1:2).

Aston Villa – Manchester City 2:1. Historia lubi się czasem powtarzać

Emery z Guardiolą mierzyli się dziś po raz szesnasty. Powiedzieć, że bilans dotychczasowych starć jest na korzyść szkoleniowca City, to jak nic nie powiedzieć – 10 zwycięstw, 4 remisy i 1 porażka. I ta jedna przegrana miała miejsce rok temu. W sobotnie popołudnie historia się powtórzyła i The Citizens ulegli The Villans. Też w grudniu. Też na Villa Park. Różnica tylko taka, że wtedy było 1:0 dla gospodarzy.

Jak do tego doszło? Aston Villa nastawiła się na kontrataki. Wysoko podchodziła do zawodników City i zmuszała ich do popełniania błędów. I pierwszy takowy miał miejsce już w 10. sekundzie meczu. Na Gvardiola mocniej nacisnął McGinn zabrał mu piłkę, zagrał do Durana, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Ortegą. Wydawało się, że Kolumbijczyk nieco pospieszył się z uderzeniem. Mógł jeszcze kilka metrów podbiec w kierunku bramki. Choć trzeba pochwalić za interwencję niemieckiego bramkarza.

Aczkolwiek na większy aplauz zasłużył za kolejną obronę, która miała miejsce kilkadziesiąt sekund później po rzucie rożnym. Groźny strzał głową oddał Pau Torres, a Ortega z największym trudem odbił futbolówkę od poprzeczki. Zawodnicy The Villans sugerowali, że piłka całym obwodem przeszła linię bramkową. Nie mieli racji, choć sami zobaczcie na obraz z goal-line technology. Niewiele brakowało.

Reklama

Po tej sytuacji, po kolejnym rogu, Ortega był zmuszony do kolejnej interwencji. Już nie tak spektakularnej, ale skutecznej. I tym samym, gdy na zegarze dochodziła 2. minuta spotkania. Tak, 2. minuta, Aston Villa miała już na swoim koncie aż (!) trzy strzały celne. Fantastyczny początek.

Rogers był głodny zemsty

Później tempo nieco spadło, ale to wcale nie oznacza, że do głosu doszło City. Nic z tych rzeczy. Poza jednym uderzeniu Fodena, to w pierwszej części gry City nie stworzyło sobie za wiele okazji. To Aston Villa co jakiś czas wychodziła z groźną kontrą. I nie potrzebowała do tego zbyt wielu podań. Wystarczy tylko wspomnieć gola na 1:0.

Emiliano Martinez rozpoczyna akcję. Podaje do Tielemansa. Ten zbiega z piłką delikatnie do boku i wypuszcza prostopadłym podaniem Rogersa. I w taki oto sposób Aston Villa znalazła się w sytuacji 2 na 1 z bramkarzem. Anglik podał do Durana, a ten pewnie wykończył akcję, zdobywając tym samym 7. gola w tym sezonie Premier League.

Po zmianie stron Duran wpakował po raz drugi piłkę do siatki, również po kontrze, ale był na minimalnym spalonym i ta bramka nie mogła zostać uznana. Tych okazji gospodarze tworzyli mnóstwo. Rogers przecież jeszcze trafił w słupek. Cash znalazł się w świetnej sytuacji do zdobycia gola, ale piłka mu uciekła z buta i piłka po jego strzale odbiła się od bocznej siatki.

Reklama

A propos reprezentanta Polski, to w pierwszej połowie przegrał większość pojedynków z Grealishem, ale czy można powiedzieć, że sobie z nim nie radził? Zdania w studiu Viaplay był podzielone. Michał Zachodny i Marek Wasiluk podkreślali, że Grealish miał ciężkie życie z Cashem i obrońca The Villans poza tym, że otrzymał żółtą kartkę za faul na nim, to grał bezbłędnie. Piotr Domagała z kolei przytoczył statystykę, że Cash wygrał tylko 1 z 6 pojedynków. Zdanie prowadzącego studia podzielał również Andrzej Twarowski w trakcie transmisji, że to świadczy o tym, że prawy obrońca gra słabo.

Trudno to jednoznacznie ocenić. Fakty są takie, że Grealish nie dochodził do zbyt wielu okazji strzeleckich i nie wkręcał go w ziemię, jak Rogers zawodników City. Piłkarz Aston Villi był tego dnia niemożliwy. Zabranie mu piłki graniczyło z cudem. Fenomenalne panowanie nad piłką. Momentami bawił się jak na treningu.

Przed spotkaniem mówił, że mecz przeciwko Manchesterowi City jest dla niego wyjątkowo ważny, gdyż spędził tam wiele lat, a nigdy nie dostał szansy zagrania w pierwszym zespole. Było widać w nim ogromną chęć pokazania, jak bardzo City pomylili się, co do jego osoby. Przy pierwszym golu asystował, a akcja na 2:0 zaczęła się od jego fantastycznego rajdu, a ruszył z piłką już na swojej połowie. Zagrał do McGinna, a ten po chwili mu ją oddał. A Rogers wpakował ją do siatki strzałem lewą nogą.

Po tym golu kibice Aston Villi zaczęli śpiewać Guardioli słynną przyśpiewkę, że jutro zostanie zwolniony. Tym razem Hiszpan nie pokazywał palcami, ile tytułów zdobył z Manchesterem City, ale na pewno nie ma powodów do uśmiechu. Kryzys trwa w najlepsze. W ostatnich dwunastu spotkaniach The Citizens wygrali tylko jeden mecz i aż 9 przegrali. W tym momencie zajmują 6. miejsce w tabeli, a mogą jeszcze spaść niżej po tej kolejce.

Aston Villa – Manchester City 2:1 (1:0)

  • 1:0 – J. Duran 17′
  • 2:0 – M. Rogers 65′
  • 2:1 – P. Foden 90+3′

WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
1
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
31
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Anglia

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
1
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
0
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
31
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

23 komentarzy

Loading...