Reklama

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

22 grudnia 2024, 12:12 • 12 min czytania 32 komentarzy

Jego książka pokazuje, jak w Kolumbii rodziło się zło i osiągnęło swoje apogeum. Jak Pablo Escobar, żyjący z kokainy, mordował nieprzychylnych mu ludzi, nawet ministra sprawiedliwości. Jak zlecił zamordowanie sędziego piłkarskiego, bo nie spodobała mu się jego decyzja. Jak bardzo silna wtedy reprezentacja Kolumbii posypała się całkowicie podczas mistrzostw świata w USA w 1994 roku, bo piłkarze i ich bliscy dostawali groźby. Anglik David Arrowsmith jest autorem świetnej książki „Narcoball. Futbol, kartele i śmierć w Kolumbii Pablo Escobara”, która niedawno ukazała się w Polsce. W rozmowie z Weszło Arrowsmith opowiada, co zafascynowało go w postaci Escobara, jak Pablo pokochał futbol i w jaki sposób kolumbijskie kartele próbowały wpływać na reprezentację kraju. Porównuje też głównego bohatera książki do Adolfa Hitlera.

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Myśle, że postać Pablo Escobara kojarzą wszyscy, nie tylko fani serialu „Narcos”. Ty piszesz w książce o jego życiu i związkach z futbolach. W jakich aspektach on był złym, a w jakich – dobrym człowiekiem?

David Arrowsmith, autor książki „Narcoball. Futbol, kartele i śmierć w Kolumbii Pablo Escobara”: Chyba każdy wie, że generalnie on był złym człowiekiem. I dla Kolumbii, i dla świata. Ale jedną z bardziej skomplikowanych rzeczy, kiedy pisałem książkę, była potrzeba pokazania, że ten człowiek co prawda robił okrutne rzeczy, za które nie da się go obronić, ale jednocześnie w niektórych jego czynach było dużo pozytywów. Dlatego chciałem w rzetelny sposób pokazać jego wpływ na kolumbijską piłkę nożną, społeczeństwo i życie w tym kraju. Z jednej strony ten wpływ to brutalne i krwawe rzeczy, ale z drugiej nie można zapominać, że Escobar wpłacał pieniędze i poświęcał swój czas, by pomagać biednym ludziom z Medellin i innych miast.

W tamtych czasach, gdy dorastał, było dużo biedy, bezrobocia i przestępczości. Escobar czuł, że pochodził właśnie z takiego otoczenia, dlatego robił wiele, by wspierać ciężko doświadczonych przez los. Inna rzecz, że spora część jego działań nie brała się z czystej uprzejmości i dobrego serca, ale bardziej z chłodnej kalkulacji oraz ambicji politycznych. Dlatego budował szkoły, szpitale i zatrudniał ludzi w swoich nielegalnych przedsięwzięciach, co było niebezpieczne i mogło zakończyć się ich śmiercią. Nie można odmówić mu tego, że wybudował wiele boisk dla młodych ludzi. Pamiętajmy też o tym, że Pablo oraz inni szefowie karteli wkładali sporo pieniędzy w rodzimą piłkę.

Ale to było pranie brudnych pieniędzy.

Reklama

Nie tylko. Oni również inwestowali środki. Mogli płacić większe pensje zawodnikom oraz rozwijać talenty młodych graczy, a nawet ściągać zdolnych piłkarzy z zagranicy, co robiły niektóre drużyny. Siła takiego Atletico Nacional polegała na tym, że występowali z nim głównie chłopcy z Medellin, wyrośli na boiskach ufundowanych przed Escobara, a zespół w pewnym momencie objął Francisco Maturana, były zawodnik tej drużyny. W Atletico występowali wyłącznie Kolumbijczycy i z czasem to na tym zespole zaczęła się opierać bardzo silna reprezentacja Kolumbii. To w tej drużynie grał np. znany bramkarz Rene Higuita, który często wychodził z bramki i stawał się wręcz stoperem. W Atletico każdy rozumiał, co ma robić na boisku. Ten zespół nie powstałby, gdyby nie Escobar, choć wiem, że nie kierowało nim wyłącznie dobro, ale też żądza władzy, a później potrzeba protekcji.

Wizerunek Pablo Escobara w Medellin 

Pablo doskonale wiedział, że staje się milionerem, a później miliarderem, robiąc rzeczy nielegalne, a tym, czego bał się najbardziej, była możliwa ekstradycja do USA. Czuł, że u siebie w kraju może manipulować politykami, korumpowac ich, ale nie wyobrażał sobie, że stanie przed organami sprawiedliwości w Stanach. Wolał zginąć w Kolumbii niż trafić na proces do USA, a później siedzieć w tamtejszym więzieniu. W książce opisuję moment, w którym Pablo zostaje wybrany parlamentarzystą, co zapewnia mu immunitet, chroniący przed ekstradycją. Ale gdy tylko to stracił, kiedy musiał odejść z polityki i publicznie nazywano go baronem narkotykowym, zrozumiał, że potrzebuje kolejnej ścieżki, która będzie go chronić. Wtedy doszedł do wniosku, że sprawi, by Kolumbijczycy pokochali go dzięki zaangażowaniu w piłkę. Stał się trochę, jak cesarze rzymscy, którzy dawali ludziom trochę chleba i igrzysk, dzięki czemu byli poniekąd ponad prawem.

W którym momencie on stał się zły? Jakie doświadczenia sprawiły, że wybrał ścieżkę, jaką wybrał?

Lubię się nad tym zastanawiać. Już Szekspira intrygowało, czy ludzie są źli z natury, czy bardziej zmieniają ich jakieś doświadczenia. Uważam, że w życiu nie ma tylko rzeczy białych i czarnych. Są też szare. Gdy Pablo był dzieckiem, doświadczył z bliska Violencii (walki, które toczyły się w kraju w latach 1958-1968 – przyp. red.). Widział martwych ludzi, krew i to na pewno miało na niego wpływ. Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, ale myślę, że człowiek ma jakiś wpływ na to, w jaki sposób radzi sobie z traumą i do czego u niego to doprowadzi. Dzieciństwo, a później młodość Pabla wyglądały tak, że z bratem często wdawali się w konflikty z policją i tworzyli coś w stylu młodocianych gangów, z podobnymi sobie ludźmi. On dorastał z poczuciem, że świat to trochę „my kontra oni”. Bogaci kontra biedni. Błękitna krew z Bogoty przeciwko biednym chłopakom z brudnych uliczek Medellin, takim jak on.

Reklama

Później zaczął dostrzegać możliwości zarabiania pieniędzy, które były kuszące. W Kolumbii dochodziło do wojen z papierosami w tle, rodziła się też gangsterka i zorganizowana przestępczość. Pablo w to wchodził i tam uczył się brutalności oraz tego, jak nastraszanie innych daje siłę, kontrolę, pieniądze i wpływy. Do tego doszła jeszcze jego osobowość. Pablo był narcystyczny i gardził autorytetami, prawem, większością polityków. No i kluczowa kwestia – Escobar dorastał, gdy ważnym narkotykiem, szczególnie w Kolumbii, stała się kokaina.

Porozmawiajmy o tym, do czego pośrednio doprowadziło zaangażowanie Pablo w futbol. A konkretnie o mistrzostwach świata w USA, rozgrywanych w 1994 roku. Oglądałem kiedyś na jednym z festiwali film „Two Escobars”, który zderzał losy Pabla i Andresa Escobara. Nie są rodziną. Andres to obrońca reprezentacji Kolumbii, która jechała na tamten turniej jako bardzo silna ekipa, ale nie dała rady wyjść z grupy. I Andres, który strzelił w USA samobójczego gola, po mundialu został zamordowany. Jak bardzo realia, które wykreował w Kolumbii Escobar, zniszczyły tamten zespół?

Bardzo zależało mi na tym, żeby odpowiedzieć na to pytanie w książce. Nie chcę, by ludzie myśleli, że Kolumbia po prostu nie była tak dobra. Że jechała do USA jako przereklamowany zespół. Ci piłkarze po prostu byli przestraszeni. Pamiętam, że jako nastolatek oglądałem tamte mistrzostwa w domu w Londynie. W kwalifikacjach Kolumbia pokonała 5:0 na wyjeździe Argentynę. Zmiażdżyła ją. Ci ludzie byli wybitni, niepokonani. Wtedy zaczęto mówić, że ten zespół może być czarnym koniem mundialu. Tyle że to zdarzyło się ponad pół roku przed początkiem turnieju, a przygotowania do mistrzostw nie były najlepsze. Za dużo podmiotów chciało koniecznie zarobić i zawodnicy przed turniejem rozgrywali mało znaczące spotkania towarzyskie, do tego chodzili po firmach i na różne inne wydarzenia, które nie były potrzebne. Było ich pełno w mediach, a w tym wszystkim trochę zabrakło piłki nożnej. Dlatego Kolumbijczycy nie byli gotowi fizycznie, ale też mentalnie.

Ale jest też ciemna strona tego wszystkiego – straszna presja i stres, których zawodnicy, trenerzy, inni członkowie sztabu oraz ich rodziny doświadczyli ze względu na groźby. Pamiętajmy, że Pablo zginął w 1993 roku, niedługo przed mistrzostwami. Kadrę prowadził Maturana, jego człowiek. W drużynie było wielu piłkarzy Atletico Nacional. Escobar, który trafił do własnej bramki w spotkaniu z USA, a później został zastrzelony, był kapitanem. Był też wielką gwiazdą, po turnieju miał przenieść się do Włoch i grać w Milanie. Jestem przekonany, że gdyby Pablo żył i wciąż miał sporo władzy, piłkarzy reprezentacji by tak nie zastraszano. Escobar za bardzo pragnął sukcesu kolumbijskiej piłki. Już wcześniej był dumny, gdy Atletico Nacional okazało się najlepsze w Copa Libertadores. Po jego śmierci doszło do walki o wpływy między kartelami i również dlatego kierowano groźby do członków reprezentacji.

 

Francisco Maturana prowadził Kolumbię w mistrzostwach świata w 1994 roku 

Kolumbia miała fantastyczną drużynę. Ok, nie było Higuity, bo niedługo wcześniej wyszedł z więzienia. Ale grał Andres Escobar, w pomocy był Carlos Valderrama, w ataku Faustino Asprilla. Mieli też Adolfo Valencię. Później doszło do sytuacji, w której kartele, narzucając swoją wolę, miały wpływ na wybór pierwszej jedenastki. Kiedy patrzyło się na tych graczy, jak wychodzą na boisko, jak śpiewają hymn, na ich emocje, po oczach było widać, że coś dzieje się nie w porządku. Byli zdenerwowani, nawet spanikowani. Nie zachowywali się jak ludzie, którzy właśnie spełniają wielkie marzenie, występując w tak wielkim turnieju, na takiej scenie. Ale mieli ku temu powód, bo w domu ich rodzinom grożono odebraniem życia.

To był czas, gdy piłka nożna naprawdę stała się sprawą życia i śmierci. Pisząc książkę, uświadomiłem sobie, że gdyby sytuacja tego typu wydarzyła się dzisiaj, wybuchłby wielki, globalny skandal i mówiłoby się o tym w wiadomościach na całym świecie. Wyobrażasz sobie, że Brazylia, Argentyna, Polska czy Hiszpania jedzie na wielką piłkarską imprezę i kryminaliści w kraju grożą rodzinom zawodników, a trenerowi każą zrezygnować z jednego zawodnika i wystawić innego?

Nie wyobrażam.

No właśnie. Pomyśl, jaki to musiało mieć destrukcyjny wpływ na psychikę piłkarzy.

W książce opisujesz sytuację z 1989 roku, gdy jeszcze żył Pablo, kiedy zamordowany został sędzia, w zemście na boiskową decyzję. Ale w kolumbijskiej piłce klubowej tego typu historii trochę było. Zawodnicy w szatniach też nie zawsze czuli się bezpiecznie.

To był dla mnie szok – odkrywanie, do czego byli zdolni Pablo i inni szefowie karteli. Szczególnie poruszyła mnie historia Alvaro Ortegi, który podjął na boisku decyzję, a ta nie spodobała się Escobarowi. I Pablo czekał trochę czasu aż ten arbiter znów pojawi się w Medellin, by poprowadzić mecz. Po tym spotkaniu został zamordowany. To pokazuje, jak bardzo działano wtedy z zimną krwią. Okrutna zemsta, straszne bestialstwo. Przerażające jest to, co Pablo był w stanie zrobić, kiedy ktoś denerwował go i miało to związek z piłką nożną.

Albo ta druga sytuacja. Uprowadzenie i pobicie sędziego po finale Copa Libertadores w 1989 roku. Przed finałem sędziom zaproponowano łapówkę. Odmówili. Prowadzili spotkanie dość sprawiedliwie. Ostatecznie Atletico Nacional sięgnęło po trofeum po dramatycznych rzutach karnych, które ciągnęły się w nieskończoność. Czy gdyby rezultat był inny, sędzia główny by został zabity? Bardzo możliwe, w końcu otrzymał właśnie taką wiadomość. Coś w stylu: „Jesteś szczęściarzem. Ostatecznie Pablo się cieszy, bo jego zespół ma trofeum. Ale jest jednocześnie bardzo, naprawdę bardzo zły na ciebie, ponieważ pragnął zwycięstwa przed konkursem karnych. Nie chciał się tak stresować, oglądając te wszystkie strzały”. To szokujące, że takie sytuacje miały miejsce.

Wizerunek Pablo Escobara w Medellin 

Z tego, co wiem, twoje zainteresowanie Kolumbią nie jest przypadkowe.

Zgadza się. Moi dziadkowie, rodzice mamy, byli dziećmi z dwóch różnych prezydenckich rodzin w Kolumbii. Gdy wzięli ślub, było to trochę takie połączenie dwóch znanych rodów. Babcia była poetką, a dziadek ekonomistą. Ja jednak urodziłem się w Londynie. Mama zostawiła w Kolumbii swojego męża i przeniosła się do Wielkiej Brytanii z dwójką małych dzieci. Poznała tu mojego ojca, którego rodzina nie ma takich tradycji. Jego dziadek był rzeźnikiem. Urodziłem się jako Anglik, mogę powiedzieć, że dorastałem w klasie średniej, ale jednocześnie czuję się też trochę Kolumbijczykiem. To mama zaszczepiła we mnie ten kolumbijski patriotyzm. Pewnie dlatego też napisałem tę książkę. Chciałem opowiedzieć nie tylko o złych rzeczach, które działy się w Kolumbii, ale również zainteresować ludzi nią jako krajem. Może ktoś po lekturze spędzi tam wakacje? A może chociaż zacznie śledzić wyniki sportowe kolumbijskich drużyn?

Wiem, że interesujesz się historią. Świadczą zresztą o tym projekty filmowe, nawet nie zahaczające o sport, w których brałeś udział. Który okres i co w historii interesuje cię najbardziej?
Nie mam takiego jednego okresu. Interesują mnie ciekawe osoby, mające coś, co nazwałbym niejasną moralnością. Uwielbiam tragedie Szekspira i w historii też szukam takiego połączenia ludzkich emocji, pasji, z zazdrością i żądzą zemsty. Pracowałem przy dokumencie na temat Kleopatry, przy projekcie o władcach Anglii w krwawych czasach, ale też przy filmie, opowiadającym o Adolfie Hitlerze i Ewie Braun. Myślę, że tego typu historie można odnaleźć w każdej epoce.

Widzisz jakieś podobieństwa między postacią Escobara a Hitlera?

Obaj mieli narcystyczną osobowość, to na pewno. Byli psychopatami. Myślę również, że cechowało ich bezwzględne podążanie za swoimi czasami chorymi ambicjami oraz brak empatii. Podejmowali decycje, myśląc o tym, co sami zyskają, a nie interesowało ich, jak wielki będzie ich koszt dla innych osób. Obaj byli gotowi zrobić wszystko, by dorwać się do wielkiej władzy.

Zawsze ludzi, nawet tych generalnie złych, staram się poznać dokładnie. Hitler tego nie miał, ale w przypadku Pabla na pewno pomogło mi to, że on kochał futbol. To była szczera miłość. Escobar grał w piłkę wszędzie: w biurze, na swoim ranczu. Budował boiska. Potrafił spotkać się z Diego Armando Maradoną. Słynny Argentyńczyk odwiedził go w więzieniu i pokopali piłkę. Pablo uważał, że nieźle gra w piłkę i trochę mu się marzyło zostać zawodowym graczem. Uważam jednak, że był za słaby. Można powiedzieć, że to w pewien sposób połączyło mnie z Pablem. Wydaje mi się, że gdybym miał dużo pieniędzy, też chciałbym inwestować w piłkę nożną.

David Arrowsmith, autor “Narcoball”

Na koniec chciałem cię zapytać o poruszający dokument „Strefa bezpieczeństwa: pola śmierci Sri Lanki”, który też miałem okazję oglądać parę lat temu. Pracowałeś przy jego powstaniu. Opowiada przejmującą historię ludobójstwa w tym kraju, oczami świadków i dwóch pracowników ONZ, którzy nie ewakuowali się i widzieli na własne oczy, jak armia rządowa rozprawia się z Tamilami. Jak ciężko było dotrzeć do tych ludzi i jak to jest w ogóle możliwe, że cały świat udał, że tego ludobójstwa nie widzi?

Pracowałem wtedy w firmie ITN Productions, zajmującej się dokumentami. Reżyserem był Callum Macrae, a moją rolą było segregowanie zebranych materiałów i łączenie ich w całość. Ten film był dla mnie szczególny również dlatego, że moja siostra w latach 90. XX wieku mieszkała w Sri Lance. Odwiedziłem ją kiedyś i pamiętam, że zdarzało się, że gdzieś uderzały bomby. Ale to, co powstało przy pracy nad filmem, było ekstremalnym szokiem. To było w zasadzie coś więcej niż film, bo dokument o Sri Lance ma w sobie siłę, która mogła pociągnąć pewne osoby do odpowiedzialności za to, co wydarzyło się w Sri Lance. Wiem, że zrobił duże wrażenie, gdy pokazywano go przedstawicielom różnych międzynarodowych organizacji. Ludzie nie wiedzieli, że tam rozpętało się aż takie piekło.

A dlaczego nikt wtedy nie reagował? Myślę, że trochę było to spowodowane faktem, że rząd Sri Lanki przeforsował narrację w stylu: „Tamilów należy traktować jak organizacje terrorystyczne, działać bezwzględnie”. I dostał na to zgodę. To nie są łatwe sytuacje do oceny. Czasami bierze się pod uwagę sytuacje geopolityczną w regionie albo kwestie ekonomiczne. Łatwo jest obwiniać za totalną bierność, ale to nie zawsze jest takie jasne i czarno-białe.

Okładka książki Arrowsmitha, wydanej  w Polsce przez SQN

 

WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA: 

Fot. Newspix.pl / Irma / SQN 

 

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Piłka nożna

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

32 komentarzy

Loading...