Reklama

Bez przebudzenia Polaków. Mamy pierwszego triumfatora urodzonego w XXI wieku!

Błażej Gołębiewski

Opracowanie:Błażej Gołębiewski

07 grudnia 2024, 17:07 • 7 min czytania 0 komentarzy

Pierwsze takie zwycięstwo w karierze i zarazem pierwsza wygrana dla skoczka urodzonego w XXI wieku – Daniel Tschofenig z debiutanckim zwycięstwem w Pucharze Świata po sobotnim konkursie w Wiśle! W finałowej serii oglądaliśmy czterech Polaków, spośród których najlepszy okazał się Paweł Wąsek.

Bez przebudzenia Polaków. Mamy pierwszego triumfatora urodzonego w XXI wieku!

Powrót Piotra? Udany

Rywalizacja w Wiśle rozpoczęła się w piątek, który okazał się pechowy przede wszystkim dla Amerykanów. Kevin Bickner, Tate Frantz i Andrew Urlaub nie awansowali do konkursu głównego. Najgorzej jednak wspominać będzie swój występ Jason Colby, bo na treningu popełnił błąd przy lądowaniu, stracił równowagę i zaliczył groźny upadek. Na tyle groźny, by wykluczył go z dalszego udziału w zmaganiach Pucharu Świata. Colby złamał bowiem obojczyk i czeka go teraz operacja, a tym samym przynajmniej miesięczna przerwa. 


Tym, który natomiast po kontuzji wrócił, był – ku uciesze polskich kibiców – Piotr Żyła. I od razu zaprezentował się bardzo dobrze, bo pofrunął na odległość 130 metrów w piątkowych kwalifikacjach. Jak się zresztą później okazało, był to w nich najdłuższy skok spośród wszystkich Biało-Czerwonych. 37-latek był z siebie zadowolony, ale jednocześnie tonował nieco nastroje po swoim występie. – Stabilizacja jest coraz większa. Wcześniej trochę mi brakowało stabilności, teraz jest w miarę. To takie normalne skoki, szału też jakiegoś wielkiego nie ma – powiedział Żyła. 

Wspomniana próba dała mu ostatecznie siódme miejsce w piątkowych kwalifikacjach. Reszta Polaków? Cóż, trudno tu mówić o świetnych rezultatach. Dawid Kubacki poleciał na 120 metrów, znajdując się na końcu drugiej dziesiątki. Do konkursu głównego udało się awansować również Aleksandrowi Zniszczołowi, który zajął 27. lokatę po próbie na 112 metrów. Trzy miejsca dalej uplasował się natomiast Kamil Stoch po skoku na 114,5 metra, a 34. był Maciej Kot (121,5 metra). 

Reklama

Bezpośrednio za nim znalazł się natomiast Paweł Wąsek, który w kwalifikacjach nie zachwycił. Polak mający obecnie opinię potencjalnego lidera reprezentacji, poleciał zaledwie na odległość 110,5 metra. Ostatnim z Biało-Czerwonych, który zakwalifikował się do pierwszego konkursu Pucharu Świata w Wiśle, okazał się Jakub Wolny – dało mu to 41. miejsce po próbie na 117,5 metra. Awansu nie wywalczyło dwóch skoczków z naszej kadry: Andrzej Stękała (54. miejsce) i Kacper Juroszek (dyskwalifikacja). 

W serii próbnej poprzedzającej sobotnią rywalizację Polacy zamienili się lokatami. Najwyżej punktowany skok z Biało-Czerwonych oddał Zniszczoł, który zamknął pierwszą dziesiątkę. Dwa oczka niżej uplasował się Wąsek, Kubacki i Żyła załapali się do najlepszej trzydziestki. Wolny, Kot i Stoch? Kolejno 39., 41. i 43. miejsce. 

Czwórka w drugiej serii. Trójce zabrakło niewiele 

Początek pierwszej serii sobotniego konkursu to zatrzęsienie polskich skoczków. Rywalizację rozpoczął Maciej Kot, frunąc na odległość 119,5 metra. Pół metra bliżej wylądował Piotr Żyła, którego próbie towarzyszyła ogromna wrzawa z trybun. Prowadzenie w zawodach objął po chwili Jakub Wolny, bo choć skoczył najkrócej z rzeczonej trójki – lądując na 116. metrze – to otrzymał ogromną bonifikatę za wiatr. 

Niedługo później Kuba mógł być już pewny awansu do drugiej serii. Stało się to konkretnie po skoku Kamila Stocha, który poleciał na 120,5 metra, oddając solidną próbę. Niewielka rekompensata za warunki oznaczała jednak miejsce za Wolnym. Pozostali Polacy również zaprezentowali się nieźle: Dawid Kubacki pewnie i w dobrym stylu wleciał do finałowej serii (122 metry), podobnie jak Olek Zniszczoł (120,5 metra). Najlepszy z Biało-Czerwonych? Paweł Wąsek – po próbie na 125,5 metra objął prowadzenie w stawce. 

Rewelacją pierwszej serii okazał się Ren Nikaido. Japończyk oddał skok na 128,5 metra i przez długi czas utrzymywał się na czele. Wyprzedził go dopiero zwycięzca wczorajszych kwalifikacji – Daniel Tschofenig, który potwierdził swoją świetną formę w Wiśle, lądując na 132. metrze. Pozycji lidera nie oddał, a Austriaka i znajdującego się za nim Nikaido rozdzielił jedynie Pius Paschke po swojej próbie na odległość 127 metrów. Nie zachwycił Stefan Kraft, awansując do drugiej serii konkursu w Wiśle z dwunastej lokaty. 

Polacy? Awansowała czwórka: Wąsek (11. miejsce), Zniszczoł (18.), Kubacki (22.) i Wolny (27.). Tuż za finałową trzydziestką znaleźli się natomiast Stoch, Kot i Żyła, meldując się kolejno na 33., 34. i 35. pozycji. Rozczarował nieco ostatni z nich, bo po dobrym występie w kwalifikacjach można było spodziewać się trochę lepszego startu w konkursie głównym. Z drugiej strony – trudno oczekiwać od Piotrka na tym etapie wyjątkowych rezultatów.

Reklama

Czułem, że ten skok był spóźniony na progu i tego tak naprawdę zabrakło – powiedział tuż po swoim starcie Maciej Kot. – Nadzieja na awans do drugiej serii tliła się jednak długo, bo wielu zawodników wskakiwało nie przed, a za nas. Tak to zresztą wygląda w skokach narciarskich, że tę nadzieję utrzymuje się do ostatniego startującego. Niestety, zabrakło trochę szczęścia, ale przede wszystkim dobrego skoku. Warunki dużo lepsze jak wczoraj, zeskok był bardzo dobrze przygotowany. Odczuwałem nie tyle wiatr, co po prostu ruch powietrza, który zmieniał kierunek. I to właśnie te zmiany kierunku przy tak niskiej belce decydowały o wynikach. Finalnie jednak najlepsi znów są w czołówce, więc nie można wszystkiego zrzucać na warunki. Punkty są w zasięgu, mój skok był dobry. Trzeba teraz coś wymyślić, by trochę lepiej wyczuć rytm skoczni – zakończył Kot.

Tschofenig z pierwszym zwycięstwem w PŚ 

Jako pierwszy z Biało-Czerwonych w drugiej serii wystartował Wolny. 121,5 metra nie było co prawda jakąś fenomenalną odległością, a i Kuba nie objął po swojej próbie prowadzenia, ale co najważniejsze – po konkursie w Wiśle mógł dopisać do swojego dorobku pierwsze punkty w tym sezonie. Chwilę później o jedno oczko niżej zepchnął Wolnego Dawid Kubacki, który wylądował równo na 125. metrze.

Na pewno czuję ulgę, że udało się zdobyć punkty – mówił już po zawodach Jakub Wolny. – To taka mała nagroda za tę ciężką pracę, którą wykonywałem całe lato i którą dalej wykonuję. Dzisiaj skakało mi się lepiej niż wczoraj, byłem nieco agresywniejszy. Widzę u siebie progres względem tego, co pokazałem w Wiśle w zeszłym sezonie. Wynik cieszy, ale chciałbym zajmować dużo wyższe miejsca. Na ten moment muszę być jednak zadowolonym z tego, co jest – zakończył.

Solidną próbę zaliczył Olek Zniszczoł. 127,5 metra okazało się dobrym rezultatem, choć o pierwszej dziesiątce Polak mógł jedynie pomarzyć. Nie można tego było natomiast powiedzieć o Pawle Wąsku, który zaliczył kolejny dobry skok. W drugiej serii niemal powtórzył swój rezultat z pierwszej, zaliczając próbę na 125 metrów. A że kolejni skoczkowie w sobotniej rywalizacji nie zachwycali, to Paweł przez długi czas utrzymywał się w czołówce. 

Rozczarował Ren Nikaido, któremu nie pomogły warunki. Japoński skoczek walczył o swoje pierwsze podium w karierze, ale ostatecznie musiał się zadowolić dziesiątą lokatą. Dobrze skakali natomiast Austriacy i Norwegowie, świetny występ zanotował Jan Hoerl. Jeszcze lepszy okazał się Gregor Deschwanden, meldując się na podium konkursu w Wiśle.

Emocji nie zabrakło przed ostatnim sobotnim startem, bo dość długo na zielone światło czekał lider po pierwszej serii, Daniel Tschofenig. Ale przerwa ani trochę nie wytrąciła Austriaka z równowagi. Po fenomenalnym skoku na odległość 135,5 metra odniósł swoje pierwsze w karierze zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata. Dobrą formę potwierdził Pius Paschke. Niemiec zajął ostatnie miejsce na podium, dopisując kolejne punkty do swojego dorobku i utrzymując pozycję lidera w klasyfikacji generalnej. Polacy wciąż bez błysku: finalnie Wąsek był 11., Zniszczoł 16., Kubacki 25., a tuż za nim uplasował się Jakub Wolny.

Oczywiście niedosyt jest, bo chciałoby się wskoczyć do pierwszej dziesiątki. Ale ogólnie mogę być zadowolony – to był mój najlepszy konkurs w sezonie, bardzo fajne zawody ze świetną atmosferą, kibicami. Błąd, który trapił mnie wczoraj, został wyeliminowany. Trochę to przeszło w inną stronę, bo leciałem nieco za bardzo do przodu, skoki były zbyt agresywne. Koniec końców wyglądało to jednak według mnie dobrze – powiedział po konkursie najlepszy spośród Biało-Czerwonych, Paweł Wąsek.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o skokach narciarskich:

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Łukasz Fabiański jak wino. Fenomenalne interwencje Polaka zatrzymały Bournemouth

Mikołaj Wawrzyniak
2
Łukasz Fabiański jak wino. Fenomenalne interwencje Polaka zatrzymały Bournemouth

Polecane

Polecane

KULESZA VS KLUBY. BĘDZIE NOWY PREZES? KULISY WALKI O WŁADZĘ W PZPN

Szymon Janczyk
0
KULESZA VS KLUBY. BĘDZIE NOWY PREZES? KULISY WALKI O WŁADZĘ W PZPN

Komentarze

0 komentarzy

Loading...