Dwadzieścia dziewięć goli padło we wcześniejszych pięciu ligowych spotkaniach z udziałem Motoru. Prawie sześć trafień na mecz. Poniedziałkowe starcie w Lublinie było więc już na starcie naznaczone symbolem najwyższej jakości w kategorii “Towar rozrywkowy”. Po dziewięćdziesięciu minutach, mimo wyniku, nic się nie zmienia – podopieczni Mateusza Stolarskiego nadal są na prostej drodze po Laur Konsumenta Ekstraklasy 2024. A przy okazji dopisują sobie trzy punkty.
Przewrotna jest jednak ta nasza liga, co tu dużo mówić. Po rzucie rożnym prędzej do siatki trafi taki Leonardo Rocha, niż zdecydowanie mniej bramkostrzelny Paweł Stolarski, ale los spłatał wszystkim figla i dziś trochę się to wszystko zmieniło. Piłkarze z Radomia byli zresztą wyraźnie zdziwieni takim obrotem spraw i zamiast bronić, przyglądali się tylko, jak piłka najpierw odbija się od głowy Mraza, a potem od nogi wspomnianego już Stolarskiego.
Z drugiej strony – co im się dziwić? Na występ Niesamowitego Motoru Lublin dostali bilety w pierwszym rzędzie, więc usiedli i oglądali.
Motor – Radomiak 1:0. Coś tak mało postrzelali…
Pewnie się goście trochę zawiedli. Przyjeżdżali do Lublina nastawieni na grad goli i miłe dla oka spotkanie, a dostali tylko połowę pakietu. My wraz z nimi bawiliśmy się znowu całkiem nieźle, ale bramek spodziewaliśmy się nieco więcej. Motor postanowił dziś jednak uhonorować swojego bramkarza, Kacpra Rosę.
Biedny Rosa nie jest może najlepszym golkiperem w Ekstraklasie, ale często padał ofiarą wesołego futbolu, który prezentują tydzień w tydzień jego koledzy z pola. Dziś ma jednak swój dzień – po naprawdę bardzo dobrym występie zanotował pierwsze czyste konto w tym sezonie. A Motor pierwsze od… 13 września. Nie znaczy to jednak, że ekipa trenera Stolarskiego zaprezentowała się o wiele inaczej niż zwykle i dziś dla odmiany nastawiona była na grę w defensywie. Co to, to nie.
Bezzębny Radomiak i taki sam Rocha
Motor nie bronił się zbyt uważnie, ale prawdą jest, że akcje radomian kończyły się zwykle strzałem:
a) lekkim
b) niecelnym
c) lekkim i niecelnym
d) żadnym
Były też jednak takie momenty, w których dowiedzieliśmy się, że Kacper Rosa potrafi to i owo. Szansę miał w 70. minucie Raphael Rossi, który odnalazł się jakoś po dalekim wrzucie z autu i kompletnie nieudanym uderzeniu Christosa Donisa, ale wtedy na posterunku akurat służbę pełnił 30-letni golkiper. Bramkarz Motoru wykazał się też kilka chwil później, gdy z rzutu wolnego nieźle mierzył Roberto Alves, ale znów – wszystko było pod kontrolą. Podobnie w końcówce, kiedy Rosa znów zanotował parę efektownych interwencji, ale nie wydawało się raczej, że dziś skapituluje.
Biorąc pod uwagę, jak często, szczególnie w drugiej połowie, Radomiak zapuszczał się w pole karne gospodarzy, dziwić by mogło, że ostatecznie nie znalazł drogi do bramki. Jakość wielu tych wypadów pozostawiała po prostu sporo do życzenia. Mało było tego fenomenalnego Rochy i mało było w ogóle takich akcji, w których Motor broniłby się w popłochu.
Ndiaye to taki ananas, że szkoda gadać
A Mraz dziś prawdziwym mistrzem patelni. Panowie, obsłużeni przez Christophera Simona naprawdę świetnym podaniem dali cyrkowy występ pod bramką Radomiaka. Najpierw Ndiaye – kompletnie nie wiemy co chciał zrobić, ale wyszło tak, że sam się zdziwił. Jego przyjęciostrzał okazał się całkiem niezłym podaniem do jeszcze lepiej ustawionego Mraza, który postanowił nie robić z niego użytku. Napastnik Motoru zaliczył beznadziejny kiks i lepiej, żeby szybko o nim zapomniał.
Później znów, całkiem przypadkiem, ten wyjątkowy duet znalazł się w kolejnej doskonałej okazji i powinien dziękować losowi, że ten dziś zakpił ze wszystkich, którzy liczyli na mrowie goli w Lublinie. O szalonym rajdzie Ndiaye’a nawet nie będziemy tu pisać, niech wystarczy wam, że ta dzika akcja też nie zakończyła się trafieniem do siatki Kikolskiego.
Gol padł jeden i sam jeden waży trzy punkty. Niewykorzystane okazje zemściły się dziś tylko na drużynie z Radomia, a my dostaliśmy kolejny przyjemny w odbiorze mecz, pod którym podpisuje się trener Stolarski wraz ze swoją paczką.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Strejlau o Brychczym: Człowiek o niezwykłej strukturze i wrażliwości
- Kowal wspomina Lucjana Brychczego. “Być może do dziś najlepszy technicznie polski piłkarz”
- Piątek w gazie. Włodarczyk, Angielski, Piotrowski przypomnieli, że istnieją [STRANIERI]
Fot. Newspix