Minęły już ponad dwa tygodnie od meczu Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa i chcielibyśmy wreszcie się pogodzić z pomyłką sędziego Jarosława Przybyła, który we wspomnianym meczu podyktował rzut karny po ewidentnej symulce Michaela Ameyawa. Najwyraźniej to jeszcze nie czas, bo do nowych faktów dotarły Meczyki. Portal przedstawił informacje prosto z PZPN. Wynika z nich, że awaria systemu VAR wcale nie musiała mieć wpływu na decyzję arbitra z boiska.
Ciężko znaleźć odpowiednie określenie na ostatnią passę polskich arbitrów, bo słowo “kryzys” chyba powoli przestaje pasować. Pomyłek przybywa, tymczasem przychodzi nam wracać do zdarzeń z 15. kolejki, choć wydawało się, że sprawa jest już wyjaśniona.
Przypomnijmy, sędzia Przybył podyktował rzut karny za “faul” Diegueza na Ameyawie, choć gracz Rakowa bezczelnie udawał. Udawał na tyle ewidentne, że sam przyznał w rozmowie z Foot Truckiem, że w tej sytuacji symulował. Arbiter jednak tego nie widział, a VAR, który powinien zainterweniować w takiej sytuacji, nie zareagował. Za wideoweryfikację odpowiadał Tomasz Kwiatkowski, który po meczu wyjaśnił, że przez pierwsze 15 minut nie działał monitor na boisku, a komunikacja z sędziami była ograniczona do porozumiewania się przez krótkofalówkę z sędzią technicznym. Kwiatkowski co prawda przyznał, że mógłby zainterweniować, jeśli sytuacja byłaby oczywista, ale ta z Ameyawem jego zdaniem taka nie była.
Tło nakreślone? To przejdźmy do nowych ustaleń. Otóż Meczyki otrzymały informację wprost z PZPN, że brak interwencji w sprawie symulki piłkarza Rakowa był błędem sędziów VAR, ale ten błąd nie polegał wcale na braku interwencji, tylko na potwierdzeniu błędnej decyzji.
– W meczu Jagiellonia – Raków doszło do błędnej decyzji sędziego VAR, który nie dopatrzył się symulowania zawodnika, wg raportu Kolegium Sędziów nie działała jedynie łączność standardowa (był kontakt za pośrednictwem krótkofalówki) między sędziami oraz chwilowo nie działał monitor przy boisku. Co najważniejsze sędziowie VAR w wozie mieli dostępne wszystkie narzędzia do weryfikacji. Według ich oceny karny podyktowany przez sędziego Przybyła był prawidłowy, co potwierdzili w komunikacji za pomocą krótkofalówki z sędzią technicznym – przekazało biuro prasowe związku.
Nie było więc tak, jak mogliśmy to rozumieć z tłumaczeń Kwiatkowskiego. Sędzia VAR nie wstrzymał się z opinią w sprawie kontrowersyjnej – jego zdaniem – sytuacji w związku z awarią monitora i łączności, tylko wyraźnie potwierdził Jarosławowi Przybyłowi, że ten podjął dobrą decyzję.
W tej sytuacji należy to uznać za całkowitą kompromitację ekipy VAR. Problemy techniczne mogą się zdarzyć, podobnie jak błąd ludzkiego oka na murawie. Tymczasem sędziowie mieli dostęp do powtórek, które na pewno nie gorzej niż te telewizyjne pokazywały, z jakim ewidentnym błędem arbitra głównego mieliśmy do czynienia. Jak Kwiatkowski mógł nie dopatrzyć się tam próby wymuszenia jedenastki? To pozostaje zagadką.
Narzekamy czasami na to, że arbitrzy nie tłumaczą swoich decyzji, ale jak widać czasami, gdy tłumaczą, wcale nie jest lepiej. Przynajmniej nie wtedy, gdy pomijają pewne istotne okoliczności.
CZYTAJ WIĘCEJ O SĘDZIOWANIU W EKSTRAKLASIE:
- Błędy się mnożą, a sędziowie dalej milczą
- Symulanci i brutale triumfują. Taki jest skutek beznadziejnego sędziowania w Ekstraklasie
- Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości
- Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?
Fot. Newspix