Marek Papszun ocenił na konferencji prasowej wątpliwej jakości widowisko, jakim było spotkanie Rakowa Częstochowa z Koroną Kielce. Trener gospodarzy miał sporo zarzutów pod adresem swoich zawodników, co w szczegółach wyjaśnił.
Okazji w meczu było jak na lekarstwo, jakości piłkarskiej było w nim równie niewiele. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1 po wyrównującej bramce gości w ostatnich minutach.
– Mecz taki jak pogoda – trudny do oglądania, bez płynności. Obie bramki przypadkowe i tak też wyglądał ten mecz. Jestem zmartwiony, że nie potrafiliśmy dowieźć wyniku, ale też nie mogliśmy go kontrolować ani zamknąć. Nie wykorzystaliśmy okazji na 2:0, a przeciwnik wykorzystał swoją przypadkową szansę i wyrównał. Od początku nie mogliśmy złapać płynności, z piłką mieliśmy za mało jakości indywidualnej. Gdy uwolniliśmy piłkę to podejmowaliśmy złe decyzje albo w trzeciej tercji, albo o graniu w przestrzeń z linii obrony, gdzie najwięcej miejsca było między liniami – zaczął Papszun.
– Złapaliśmy rytm w okolicach 30 minuty i to był nasz najlepszy fragment, do końca pierwszej połowy. Wtedy nasza dominacja była wysoka, wcześniej i później ten mecz był szarpany, grało się ciężko. Przeciwnik grał długim podaniem, szedł po drugie piłki, to zawsze wprowadza chaos i jest to trudne do skontrolowania. Tak też padła bramka na 1:1, po takiej ni to wrzutce ni podaniu. Za mało zrobiliśmy z piłką, za mało było wejść w trzecią tercję i pole karne, żeby domknąć mecz. Nie można tylko czekać, by dotrwać z wynikiem 1:0, trzeba zrobić więcej z piłką, nie być nastawionym, że mecz się tylko dogra. Za to dzisiaj zostaliśmy ukarani – ocenił trener Rakowa.
Raków ma ostatnio problemy z dochodzeniem do klarownych sytuacji bramkowych. Szkoleniowiec Rakowa dostrzega ten problem, choć nie sprowadza go do suchych statystyk.
– Nie kierowałbym się statystyką xG, bo to bywa wybiórcze. Koronie pewnie ten współczynnik wzrósł przez okazję bramkową, która była kompletnie przypadkowa. To nie była akcja tylko wkopnięcie piłki i szereg naszych błędów. Nie patrzyłbym na ten współczynnik tylko na to, że powinniśmy zrobić więcej, żeby wygrać. Z czego to wynika? Trudno to jednoznacznie wskazać. Dzisiaj ewidentnie brakowało nam jakości w działaniach indywidualnych. Nie mieliśmy żadnego zawodnika, który zrobiłby jakąś niekonwencjonalną akcję, nawet nie coś ekstra, ale żeby podjął dobre działania nawet w końcowej fazie ataku.
– Brakuje nam decyzji w ostatniej fazie, ale w pierwszej fazie budowania ataku również. Nie wchodziliśmy zupełnie środkiem czy z ósemki, co było głównym celem, przez co nie było transportu piłki wyżej do pola karnego. Było mało wejść do trzeciej tercji, nie potrafiliśmy tam doprowadzić naszych zawodników. To był nasz największy problem, stoperzy nie potrafili wprowadzić piłki między linie. Jak już wprowadziliśmy, to tam te akcje się kończyły, a jak przedostawaliśmy się do trzeciej tercji, to czegoś brakowało. Przeciwnicy są różni, a z takimi jak Korona nie gra się łatwo jeden na jeden. Jest duża determinacja, przeszkadzanie, więc kiedy piłka nie jest w powietrzu to trzeba zrobić coś więcej niż ją oddać lub samemu zagrać długie podanie. To nie jest metoda i nie taki był plan. O to mam do zespołu pretensje, że nie zagraliśmy tak, jak się do tego przygotowywaliśmy przez dwa tygodnie – stwierdził trener.
W 60. minucie spotkania Raków przeprowadził potrójną zmianę. Plac gry opuścił między innymi Jonathan Brunes, którego zastąpił Tomasz Walczak. Trener Medalików krytycznie ocenił występ norweskiego napastnika, choć stwierdził, że nie tylko jego postawa była przyczyną dzisiejszego rezultatu.
– Trudno coś powiedzieć na jego obronę. Nie widziałem za dużo dobrych działań, więc stosunkowo szybko go zmieniłem. Tomek Walczak w pięć minut po wejściu trzy czy cztery razy utrzymał dobrze piłkę i był najczęściej faulowany. Byliśmy świadomi, że czeka nas taki mecz, że gra będzie przerywana, ktoś będzie leżał, bramkarz będzie wybijał, będą faule. My też nie zachowaliśmy się w tym elemencie rozsądnie, bo też głupio faulowaliśmy. Nie dość, że traciliśmy rytm, to jeszcze dawaliśmy przeciwnikowi możliwość gry długim podaniem, zrobiła się kopanina – podsumował Marek Papszun.
Po dzisiejszym remisie Raków z dorobkiem 32 punktów ma pięć oczek straty do przewodzącego tabeli Lecha Poznań. Zespół z Częstochowy zajmuje trzecie miejsce.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mordercy futbolu tym razem przyłapani na gorącym uczynku
- Szef polskich sędziów: Nie uważam, by błędów było znacząco więcej niż w przeszłości
- 636 minut bez gola z gry. Panie Rocha, czas się obudzić!
- Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United
- Buksa: To lepsza Ekstraklasa niż przed moim wyjazdem
Fot. Newspix