Reklama

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

23 listopada 2024, 08:08 • 11 min czytania 10 komentarzy

Dziesiątki osób skazanych na karę więzienia – w tym dożywotniego – za ustawianie meczów i łapówkarstwo. A to jedynie wierzchołek (wydumanej?) korupcyjnej góry lodowej w Chinach. Xi Jinpingowi znudził się futbol, dlatego ten zaczął żyć swoim, brudnym życiem. Dziś wyciągane są tego konsekwencje, niekoniecznie mające potwierdzenie w faktach.

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Moją największą nadzieją dla chińskiej piłki nożnej jest to, że jej drużyny znajdą się wśród najlepszych na świecie – zaanonsował w 2015 roku chiński despota Xi Jinping.

Futbol jako narodowa strategia

Kto jeszcze nie orientuje się, kim w Państwie Środka jest Xi Jinping, wystarczy powiedzieć, że przewodniczący KPCh trzy lata po tych słowach został uznany przez magazyn “Forbes” najbardziej wpływowym człowiekiem na świecie. On nie rzuca słów na wiatr. Coś raz powiedziane jest przyczynkiem do pracy dla setek, dla tysięcy, a nawet dla milionów chiński obywateli.

Słowa o piłkarskiej potędze stały się zatem kołem zamachowym rozwoju futbolu w Państwie Środka, a że Xi Jinping nie lubi półśrodków, to do intensywnej pracy zagnano nie tylko ludzi, ale również astronomiczne fundusze państwowych spółek, bo innych w tym kraju nie ma. Chińska prasa niedługo po słowach swojego przywódcy pisała, że do 2030 roku kadra Smoków stanie się najlepszą reprezentacją w Azji. A w kolejnych dwóch dekadach zorganizuje i wygra mistrzostwo świata.

Pomóc w tym miało powstanie 60 tysięcy boisk, wybudowanie 20 tysięcy centrów treningowych. Do tego ambitny plan zakładał wyszkolenie sześciu tysięcy trenerów, którzy mieli sprawić, że aż 50 milionów Chińczyków będzie grało w piłkę.

Reklama

Wtajemniczeni wierzyli, że to kolejna wielka szansa na rozwój chińskiego futbolu, ponieważ rząd nadał piłce wysoki priorytet i zrównał ją ze strategią narodową. Wiązano z piłką wielkie nadzieje – mówił o “Wielkim Piłkarskim Marzeniu”, jak nazwano ten projekt, na łamach “ABC News” dr Qi Peng, który jest wykładowcą zarządzania i polityki w sporcie na Manchester Metropolitan University.

Skuteczna propaganda do czasu kryzysu

Takie wzniosłe idee brzmią pięknie i Chińczycy są nimi karmieni od dziesięcioleci. Szybko potrafią zachłysnąć się słowami swojego wodza, po czym po latach rzeczywistość je brutalnie weryfikuje, co doskonale opisał Kai Strittmatter autor książki pt. “Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura.”

Wielu podziwia go [Xi Jinpinga] jako silnego człowieka zwalczającego korupcję i dającego Chińczykom poczucie, że są dumnym narodem. Nacjonalizm, sny o mocarstwowości i mentalność oblężonej twierdzy, którymi dzisiaj propaganda karmi ludzi, to bardzo skutecznie oddziałująca mieszanka. Można sobie wyobrazić, że Xi, podobnie jak inni autokraci w historii, będzie miał ze sobą większość odciętego od rzetelnej informacji narodu – w każdym razie dopóki jakiś poważniejszy kryzys nie dotknie tego systemu – możemy przeczytać.

I o ile chiński futbol rozwijał się w latach 2015-20 w zawrotnym tempie, kluby wydawały setki milionów na piłkarzy, trenerów i specjalistów z Europy, powstawały kolejne akademie i próbowano różnych dziwnych metod, jak stworzenie drużyny narodowej w niemieckiej Regionallidze, o tyle szybko wyhamował przez “poważniejszy kryzys”. Pierwszym była pandemia koronawirusa, która zebrała śmiercionośne żniwo w Państwie Środka. Odizolowało się ono jeszcze bardziej od świata. Później doszła jeszcze wojna na Ukrainie, co Chińczycy starają się przekuć na swoją korzyść. Do tego trzeba dodać coraz mocniej postępującą cyfryzację i wykorzystanie sztucznej inteligencji.

Projekt od początku skazany na niepowodzenie

Zajęto się zatem intensywnie ochroną zdrowia, rozwojem sztucznej inteligencji, produkcją broni i manewrami wojskowymi. Futbol zszedł na dalszy plan, a w zasadzie zepchnięto go na totalny margines, co w Chinach oznacza mniej więcej tyle, że w obroty biorą go nadgorliwi urzędnicy.

Reklama

Xi Jinping chętnie posługuje się w rządzeniu kampaniami i mobilizowaniem mas, a nie ścisłymi regułami. Urzędnicy w całym kraju prześcigają się zatem w gorliwym odgadywaniu woli władcy i robieniu tego, co może mu się podobać. Kiedy Xi postanawia oczyścić powietrze w Pekinie, to nadgorliwi działacze w najsurowszą zimę demontują piece węglowe milionom ludzi mieszkającym wokół stolicy. A kiedy Xi chce widzieć “cywilizowaną” stolicę, to w ciągu jednej nocy wyrzucają z mieszkań dziesiątki tysięcy pracowników z prowincji, mieszkających czasowo w Pekinie, i wyburzają ich domy – czytamy dalej w książce Strittmattera.

A swoją perspektywę na temat projektu “Wielkie Piłkarskie Marzenie” dodał prof. Simon Chadwick – jeden z najlepszych ekspertów w dziedzinie geopolityki sportu, mówiąc, że był on skazany na niepowodzenie przez „toksyczną mieszankę stworzoną ze sztywności surowych nakazów państwa i spekulatywnej bezrefleksyjności szeregu przedsiębiorców, którzy na siłę wdrażali w życie plan, który nie miał prawa powodzenia, bo w kilka okienek transferowych nie da się odtworzyć drogi sukcesu doświadczonych piłkarsko narodów”.

Śmierć futbolu w Kraju Środka. Przestroga dla Arabii Saudyjskiej

Od guanxi do milionowych łapówek

Chiński futbol stał się zatem porzuconym, niechcianym bękartem bez kasy. Piłka szybko zapuszcza jednak korzenie w pieniądzu, o czym bardzo dobrze wiedzą w szwajcarskich siedzibach UEFA i FIFA, dlatego zepchnięcie jej na margines otworzyło drzwi do działania szarej strefy. A że drobne łapówkarstwo jest wręcz chińską tradycją i ma nawet swoją nazwę – guanxi, czyli wręczanie upominków dla umocnienia korzystnych relacji partnersko-biznesowych, rywalizacja sportowa szybko przeniosła się z budowanych hurtowo i w pośpiechu zielonych muraw do zielonych stolików.

Do czasu, gdy guanxi jest powszechnie akceptowalne, a chińskie normy społeczne, jak kłamanie i zatajanie faktów, mają wysoką tolerancję, nikt nie miał do nikogo pretensje. Z czasem upominki zmieniły się w drobne kwoty pieniędzy, te w większe, aż w końcu obracano milionami yuanów. W taki sposób za kryminalną ścieżkę wkroczył Li Tie.

Były zawodnik Evertonu po zakończonej karierze zaczął pracę trenerską. Liznął trochę świata w Wielkiej Brytanii. Asystował Marcello Lippiemu w reprezentacji Chin. Radził sobie całkiem nieźle w Wuhan Zall, notując z klubem awans do Chinese Super League. Finalnie w październiku został tymczasowym, a następnie regularnym selekcjonerem reprezentacji Państwa Środka. Nie napracował się na tym stanowisku zbyt długo, bo tylko dwa lata. Chiński prokurator postawił mu zarzuty przyjmowania i oferowania łapówek. Właśnie wskutek korupcji miał dostać posadę selekcjonera!

Dożywocie, ale czy słuszne?

Za to, że wkupił się do reprezentacji Chin za kwotę trzech milionów yuanów – ok. 400 tys. euro, został skazany na dożywocie. Oprócz niego za kratki trafili również prezes związku Chen Xuyuan (15 lat więzienia) i inny funkcjonariusz wysokiego szczebla w związku Du Zhaocai (13 lat).

Ale to, że Tie resztę swojego życia będzie oglądał w kratkę, nie znaczy na pewno, że był winny. – Jestem całkowicie zszokowany. Byłby jedną z ostatnich osób, o której pomyślałbym, że jest skorumpowana – powiedział na łamach “The Athletic” prowadzący go w Evertonie David Unsworth.

Chadwick wprost mówi, że Tie mógł być kozłem ofiarnym złych wyników chińskiej reprezentacji. Więcej światła rzuca również szkocki dziennikarz Cameron Wilson autor bloga “Dziki Futbol Wschodu”. – Dopóki nie przyjechałem do Chin, tak naprawdę nie wiedziałem, co oznacza praworządność. W Chinach rząd po prostu ustala zasady, a i interpretuje je według własnego uznania. Możesz wejść do sądu i dostrzec, że wszystko jest przejrzyste, ale wychodząc, nie masz pewności, co się właściwe wydarzyło. 

Szantaż

Nawet gdy nie ma dowodów na czyjąś winę, to w procesie sądowym dowody się znajdą. Oskarżeni nagle zmieniają zeznania, podpisują protokoły, które działają na ich niekorzyść. We wrześniu było głośno o podobnym przypadku. W dużym procesie antykorupcyjnym, którego przedmiotem było ustawienie 120 spotkań Chinese Super League, skazano 37 zawodników i pięciu oficjeli, wobec czego liczba oskarżonych wzrosła do przeszło stu, a ponad 40 otrzymało dożywotnie zawieszenie w chińskiej piłce.

Wśród oskarżonych był południowokoreański pomocnik Jun-Ho Son. W latach 2021-23 występował w chińskim SD Taishan, w którym dobrą grą wywalczył sobie przepustkę do drużyny narodowej na mistrzostwa świata. W Katarze w 2022 roku wystąpił w trzech meczach. Rok później został dożywotnie zawieszony w chińskim futbolu. Na blisko rok zniknął z radarów wszystkich kibiców – ostatni mecz po mundialu rozegrał 10 maja 2023 roku. Odnalazł się dopiero pod koniec kwietnia 2024 roku w rodzimym Gunyung FC. Wtedy opowiedział, co się z nim działo.

Son zwołał konferencję prasową, na której wyjaśnił, że został zatrzymany przez chińską policję, zastraszany i zmuszony do przyznania się do winy. – Zagrozili, że jeśli nie przyznam się do zarzucanych mi czynów, moja żona zostanie aresztowana i przewieziona do tego samego aresztu śledczego na przesłuchanie razem ze mną – mówił zapłakany 32-letni Koreańczyk, po czym dodał: – Nie zrobiłem niczego takiego.

Poddaństwo

Nie jest niczym nowym, że chińskie władze zastraszają podejrzanych, byle tylko doprowadzić sprawę do końca i zadowolić swoich przełożonych. Od lat systemowo rząd wymusza poddaństwo wobec swoich obywateli, a jest nim każdy, kto przebywa aktualnie w kraju. Nikt bowiem nie prosi obcokrajowców o przyjazd do Państwa Środka, więc albo wjeżdżasz na własną odpowiedzialność i stosujesz się do panujących reguł, albo masz problem.

W istocie władzy tkwi niepewność – żadna władza, choćby nie wiem jak silna, nigdy nie jest całkowicie pewna siebie. Ta paranoja – strach przed osłabieniem i utratą władzy – leży w naturze rządzących. Stąd potrzeba uzyskiwania wciąż na nowo kontroli nad masami. I do tego służy kłamstwo. Jeśli rządząca KPCh do dzisiaj upiera się, że Chiny są krajem komunistycznym, i znowu zmusza nauczycieli, profesorów, urzędników i przedsiębiorców do publicznego opowiadania się za marksizmem, to nie wynika to z przekonania, że mieszkańcy tego kraju naprawdę wciąż wierzą w idee Marksa. Marksizm jest takim “kapeluszem Gesslera”, czyli pretekstem do wymuszenia uległości. Każdy poddany musi wykonać ukłon w uznaniu jego władzy, tak jak musieli to robić szwajcarscy chłopi w legendzie o Wilhelmie Tellu, kłaniając się kapeluszowi wójta Gesslera umieszczonemu na wysokim kołku. Ten gest poddaństwa ma istotne znaczenie. To samo myśli autokrata o swoim kłamstwie. Kto go nie przyjmuje, ten jest wrogiem i staje się celem ataków – czytamy w książce Strittmattera.

Ustawione mecze

Nie zamierzamy jednak sprowadzać dyskusji o ustawieniu meczów w Chinach do kwestii kulturowych i niewydolnego systemu sądowego. Ten problem jest rzeczywisty i doświadczył go, grający w Państwie Środka Adrian Mierzejewski, o czym opowiedział w podcaście Tomasza Ćwiąkały.

Tak, grałem w ustawionych meczach, ale nie wiedziałem o tym. Nikt mi nie powiedział przed meczem, ale domyśliłem się po tym, co działo się na boisku. Nasz spadek z Changchun to były jakieś jaja. Zostało nam osiem czy dziesięć kolejek do końca sezonu. Byliśmy na ósmym miejscu z dziesięcioma punktami przewagi. Mieliśmy wygrać jeden mecz i nagle czapa, czapa, czapa i to taka niemożliwa. Wygrywamy 1:0, rożny, ostatnia minuta i obrońca-superman dostaje piłką w rękę, karny. Wygrywamy 2:0, bramkarz wychodzi i dostaje loba z 30 metrów – opowiedział “Mierzej”, po czym dodał, jaka była reakcja na tego typu zagrania w szatni.

Dobre było to, że niektórym Chińczykom to nie pasowało. Oni się dowiedzieli. Graliśmy z Beijing Guo’an. Do przerwy był remis 1:1, wchodzi chiński zawodnik do szatni, rzuca koszulką i mówi, że pierdoli to, nie będzie grał, bo bramkarz sprzedał mecz.

Zatwardziali “ustawiacze”

Co ciekawe, wypowiedź Polaka dotarła do Weibo, czyli “chińskiego Twittera”. Internauci szybko domyślili się, o jakie sytuacje chodziło i zapytano o to nawet obrońcę-supermana, czyli Wanga Shoutinga, który w doliczonym czasie meczu z Beijing Guo’an sprokurował jedenastkę zagraniem ręką, co na gola w setnej minucie zamienił Jonathan Soriano.

– Nie wiem, co powiedział. Czy ma jakieś dowody? Ja ze swojej strony mogę powiedzieć jedynie, że nie zrobiłem nic niewłaściwego – odpowiedział Wang, co zacytowano na stronie “Piłka Chiny”.

W artykule opisano również inne podejrzane występy kolegów Mierzejewskiego, choć już nie w Changchgun Yatai, a w Chongqing Dangdai. Dziwne interwencje – ponownie w starciu z Beijing Guo’an – notował bramkarz Sui Weijie, na którym już wcześniej ciążyły zarzuty ustawiania meczów w Hong Kongu. Poniżej jeden z najbardziej epickich występów legendarnego golkipera.

Bolesny spadek ze szczytu i wyciąganie wniosków

Przez korupcję, ustawianie meczów i osierocenie przez Xi Jinpinga Chinese Super League zatopiło się w piłkarskim bagnie. Swój szczyt osiągnęła w 2020 roku, gdyby była warta 650 mln euro, a zaczynała w 2014 roku, przed słowami swojego wodza z pułapu 148 mln. Dziś jest wyceniana na mniej niż dekadę temu, bo tylko na 133 mln.

Upadek nastąpił jeszcze szybciej niż wejście na szczyt. Fiasko tego projektu musi jednak znaleźć swoje ofiary i chiński rząd usilnie ich szuka. Za sześć lat na biurku Xi Jinpinga znajdzie się bowiem raport o tym, dlaczego reprezentacja Chin nie została najlepszą drużyną Azji. Winny musi być wskazany, no chyba że niespodziewanie kadra z Państwa Środka zatriumfuje w Pucharze Azji w 2027 roku. Byłaby to jednak jeszcze większa sensacja niż nasz triumf w kontynentalnym czempionacie.

WIĘCEJ O FUTBOLU W CHINACH:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Moto

Udany rok nadziei polskich rajdów. Jakub Matulka o minionym sezonie i planach na przyszłość

Błażej Gołębiewski
0
Udany rok nadziei polskich rajdów. Jakub Matulka o minionym sezonie i planach na przyszłość

Inne kraje

Moto

Udany rok nadziei polskich rajdów. Jakub Matulka o minionym sezonie i planach na przyszłość

Błażej Gołębiewski
0
Udany rok nadziei polskich rajdów. Jakub Matulka o minionym sezonie i planach na przyszłość

Komentarze

10 komentarzy

Loading...