Wayne Gretzky ustanowił na taflach NHL 61 rekordów. Wkrótce jednak jeden z nich (najcenniejszy?) zostanie pobity. Aleksandr Owieczkin przeżywa bowiem drugą młodość i być może już na początku marca zostanie najlepszym strzelcem w historii NHL. A jego poglądy oraz relacja z Władimirem Putinem? Ten temat w Ameryce obecnie nie istnieje.
Z perspektywy Europejczyka trudno jest przejść obojętnie wokół tego, jak blisko Owieczkinowi do Moskwy. Władimir Putin jest nie tylko prezydentem jego kraju, ale i człowiekiem, który sprawił mu prezent ślubny, albo do dzisiaj znajduje się na jego zdjęciu profilowym na Instagramie.
„Nigdy więcej wojny” – powiedział Rosjanin w lutym 2022 roku, po tym, jak jego kraj zaatakował Ukrainę. Zaspokajając dziennikarzy, polujących na jego wypowiedzi od 24. dnia tego miesiąca, stwierdził, że chce pokoju i tego, aby konflikt zbrojny jak najszybciej dobiegł końca. Przy okazji podkreślił też, że nie siedzi w polityce, że niczego nie kontroluje i „to trudna sytuacja dla obu stron”.
Owieczkin nie do końca powiedział prawdę w kwestii swojej apolityczności, bo jeszcze w 2017 roku rozpoczął akcję społeczną „Putin Team”, mająca na celu wsparcie Władimira przed wyborami prezydenckimi. W 2014 roku wrzucił natomiast na social media zdjęcie, na którym trzyma kartkę z napisem „#SaveChildrenFromFascism”, co było częścią propagandy w związku z działaniami Rosji w Donbasie. Innymi słowy: trudno debatować na temat tego, jakie poglądy miał hokeista. A czy w międzyczasie się zmieniły? A może wzmocniły? Nie wiadomo, bo stanowisko z 2022 roku było jego ostatnim.
W Stanach i Kanadzie nie mówi się już zresztą „Owieczkin” w tym samym zdaniu co „Rosja”, „Putin”, „wojna”. Może się to nam wydawać nie do pomyślenia – biorąc pod uwagę, jak europejski sport odsunął się od rosyjskich zawodników i klubów. Ale tak właśnie jest.
Środowisko NHL odlicza po prostu, ile Owieczkinowi zostało bramek do Gretzky’ego.
Co czyni go tak dobrym hokeistą?
A zostało bardzo niewiele. Dokładnie 31 bramek (rekord „The Great One” to 894). Z racji, że sezon NHL wystartował 4 października i jego faza zasadnicza zakończy się 18 kwietnia, Owieczkin ma jeszcze mnóstwo czasu, aby zdobywać kolejne gole. Na dodatek: jest w kapitalnej formie. I to mimo tego, że w NHL znajdziemy tylko czterech starszych od niego graczy – bramkarza Marca-André Fleury’ego, a także Ryana Sutera, Brenta Burnsa oraz Coreya Perry’ego.
Rosjanin po 15 rozegranych meczach ma na koncie 10 bramek. Do pierwszego miejsca w klasyfikacji strzelców traci tylko 2 trafienia. Jeśli utrzyma obecne tempo (0.67 gola na spotkanie) rekord Gretzky’ego pobije już na początku marca. W tym miejscu powinniśmy się zatrzymać, bo możecie się zastanawiać: na pewno chodzi o tego Gretzky’ego? Gościa, o którym każdy niedzielny kibic sportu wie, że jest najlepszym, najwybitniejszym hokeistą wszech czasów? Człowieka, który w NHL pobił kilkadziesiąt rekordów? Jak to w ogóle możliwe, że ktoś go goni?
Sprawę tłumaczy nam Piotr Chłystek, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, komentator Viaplay, a także autor świeżo wydanej książki „Cuda na kiju. Niezwykła historia hokejowej reprezentacji Polski”:
– To prawda, kiedyś nie wydawało się, że ktoś pobije Gretzky’ego. Ale Owieczkin opracował pewne rzeczy niemal do perfekcji. Możemy sobie go porównać do Arjena Robbena. W określonych sytuacjach wiemy dokładnie, co zrobi, a jednak nikt nie ma na niego sposobu. U Robbena chodziło o zejścia do lewej nogi i strzały – zazwyczaj w długi róg. A Owieczkin to uderzenia z pierwszego krążka, te słynne „one-timery”.
– Ale oczywiście to trochę spłycanie. Z Owieczkinem jest bowiem też trochę jak z Lewandowskim – kontynuuje Chłystek. – Ludzie się czasem śmieją, że to dobijak, że tylko dostawia nogę. I wiadomo, że najlepiej wychodzi mu bycie lisem pola karnego. To samo u Owieczkina – jest królem gry w przewadze, ma najwięcej goli w historii zdobytych w ten sposób. Preferuje proste, mocne uderzenia. To jest jego siła. Ale to nie wszystko. Bo tak jak Lewandowski potrafił strzelać gole z wolnych czy po krótkim dryblingu, tak Owieczkinowi zdarzało się strzelać po indywidualnej akcji, ciekawym rozegraniu czy po uderzeniu trochę bardziej niekonwencjonalnym – z nadgarstka, zza zasłony.
Rosjanin kolekcjonowanie bramek w najlepszej hokejowej lidze świata zaczął w rozgrywkach 2005/2006, po paru sezonach występów na rosyjskich taflach. I z miejsca grał jak gwiazda. To właśnie pierwsze lata gry Owieczkina w NHL były tymi najbardziej okazałymi, jeśli chodzi o wyniki punktowe. W rozgrywkach 2007/2008 zdobył 65 bramek oraz 47 asyst, co złożyło się na 112 oczek do klasyfikacji kanadyjskiej. Rok później miał ich 110. Dwa lata później 108.
Od tamtego czasu Owieczkin żadnej „trzycyfrówki” już nie zaliczył, ale i tak był szalenie skuteczny oraz regularny. W swojej karierze aż dziewięciokrotnie kończył sezon zasadniczy NHL jako zawodnik z największą liczbą bramek. Ścianę napotkał dopiero w poprzednim sezonie. Albo przynajmniej tak się wydawało – bo aż 45 spotkań zajęło mu dobicie do dwucyfrowej liczby goli. Potem okazało się jednak, że „pogłoski o śmierci” Owieczkina były mocno przesadzone, bo ten znowu zaczął strzelać jak najęty.
– Gdy mamy do czynienia z wybitnym snajperem, jakim jest Owieczkin, to umiejętności na dłuższą metę zawsze się wybronią – opowiada nam Chłystek. – Przykłady można w hokeju mnożyć. Było wielu zawodników, którzy wraz z upływającym czasem nie tracili na skuteczności. Trzeba tylko dostosować się do pewnych rzeczy. Znaleźć swoją niszę, może zmienić odrobinę nawyki, jakoś inaczej zaskakiwać rywali. Kluby mogą też inaczej zarządzać siłami wiekowego gracza – co ma zresztą miejsce w przypadku Owieczkina, który obecnie grywa parę minut mniej niż w przeszłości.
Czy to na pewno ten sezon?
W 2024 roku głowę Owieczkina pokrywają już w większości siwe włosy. Z wiekiem naturalnie stracił na dynamice, ale nie na wartości, jaką wnosi do zespołu. Choć jego Washington Capitals w ubiegłych lata mieli się różnie, to w tym momencie zdecydowanie nie są zespołem z peryferii, w którym Rosjanin nabija sobie liczby. Wręcz przeciwnie: wygrali 10 z 15 dotychczas rozegranych spotkań, co stawia ich na trzecim miejscu w dywizji metropolitalnej.
– W tym sezonie Capitals faktycznie grają na razie bardzo dobrze. Znajdują się na miejscu dającym udział w play-off, choć do nich daleka droga. Owieczkin ma przede wszystkim wsparcie Dylana Strome’a, który asystował przy wszystkich jego golach. Stworzył się zatem taki nieoczywisty duet. Przez lata Owieczkin mógł liczyć na Nicklasa Bäckströma, ale teraz Strome szaleje i ma już na koncie 18 asyst, co jest kosmiczną liczbą. A nie jest to też zawodnik, którego Owieczkin zna aż tak doskonale – to jego trzeci sezon w Capitals – mówi Chłystek.
Od momentu, gdy w 2018 roku Owieczkin sięgnął po Puchar Stanleya, ani razu nie przeszedł z Capitals pierwszej rundy fazy play-off (mimo aż pięciu prób). Nie ma jednak wątpliwości, że jako profesjonalista myśli przede wszystkim o sukcesach drużynowych. O tym, żeby Capitals znowu znaleźli się w śmietance NHL. Ale rekord Gretzky’ego bez dwóch zdań siedzi mu w głowie. I dołoży starań, aby udało mu się go pobić już za kilka miesięcy. Zresztą nie tylko on.
– Czy to na sto procent będzie ten sezon? Nie, ale na pewno pobicie rekordu jest nieuniknione – ocenia Chłystek. – Istnieje tylko jeden warunek: nie może doznać żadnej potwornej kontuzji, która wykluczyłaby go z gry na długi czas. W innym wypadku – on ten rekord pobije. Nie ulega to dla mnie wątpliwości. Szczególnie, że gdy będzie zbliżał się do wyniku Gretzky’ego, to nie zdziwię się, jak zacznie się „granie na Owieczkina”. Czyli kiedy Washington będzie prowadził w końcówce meczu, to on pojawi się na lodzie, a koledzy będą szukać go podaniami. To oczywiście też zależy od położenia Capitals. Jeśli będzie to drużyna walcząca o play-off do ostatnich spotkań, to wtedy nie będą się wygłupiać i grać w każdej akcji na Owieczkina. Ale jeśli wpadną w dołek i stracą szansę na play-off albo będą mieli tam pewny występ, to wtedy bez wątpienia postarają się mu pomóc w biciu rekordu pod koniec sezonu zasadniczego.
Do głowy mogą przyjść nam inne słynne pościgi za rekordami w historii sportu. LeBrona starającego się zostać najlepszym strzelcem w historii NBA. Stephena Curry’ego goniącego za rekordową liczbą trójek w analogicznych rozgrywkach. Lewandowskiego mierzącego się z wynikami Gerda Mullera. Albo, z innej bajki: Romario próbującego zdobyć tysięczną bramkę, przynajmniej w swoich wyliczeniach.
Takie wyczyny podobają nam się tylko wtedy, kiedy nie są robione na siłę. Na ten moment: trudno coś Owieczkinowi zarzucić. Gra dobrze. Pomaga zespołowi. Strzela bramki. I rekord Gretzky’ego może pobić przy okazji, a nie za wszelką cenę.
Owieczkin jako idol. „Mam jego kij z autografem”
Jaką reputację ma Owieczkin w środowisku NHL? Każdy wypowiada się o nim w superlatywach. – Nie wiem, czy kiedykolwiek zobaczymy jeszcze kogoś takiego jak on. Jest „najgłodniejszym” zawodnikiem, jakiego widziałem, jeśli chodzi o pragnienie bycia wielkim – opowiadał ostatnio o Rosjaninie jego kolega z drużyny, Tom Wilson.
– Na pewno warto zwrócić uwagę na to, że Owieczkin stał się w NHL ikoną nie tylko na lodzie. To nie tylko zawodnik, który strzela bramki – mówi Piotr Chłystek. – Była kiedyś taka świetna reklama ESPN, w której Owieczkin gra rosyjskiego agenta. Wiadomo, jak w dzisiejszych czasach byśmy na to patrzyli. Ale potrafiono też go wykorzystać popkulturowo, na innych płaszczyznach. Kiedy pobije ten rekord, to na pewno będzie to wiwatowane, celebrowane. Zwłaszcza jeśli dokona tego we własnej hali. Nie ma żadnej niechęci, że odbiera rekord Gretzky’emu. Raczej każdy patrzy na niego z podziwem. Pomimo tych wszystkich dodatkowych rzeczy.
Wiele możemy się dowiedzieć choćby z niedawnego materiału wypuszczonego przez topowe kanadyjskie medium sportowe, Sportsnet, w którym zawodnicy z całej ligi wypowiadają się na temat Owieczkina.
„Mam jego kij z autografem” – mówił Mark Scheifele, dwukrotny uczestnik Meczu Gwiazd.
„Noszę numer osiem z jego powodu. Kiedy miałem 9 lat, złapałem rzucony przez niego krążek. Do dzisiaj trzymam go w domu.” – opowiadał Conor Garland.
„Pamiętam, kiedy w trakcie swoich początków w NHL zobaczyłem go na rozgrzewce. Bardzo trudno było mi uwierzyć, że to się dzieje” – dodawał Connor McDavid, powszechnie uważany za najlepszego obecnie hokeistę na świecie.
Owieczkin wręczający nagrodę na gali rosyjskiej ligi KHL
Ile jeszcze lat Owieczkin będzie grał w NHL? Trudno powiedzieć, skoro dalej jest w wysokiej formie, a inny wybitny strzelec, czyli Jaromir Jagr, potrafił występować w amerykańskich rozgrywkach długo po czterdziestce. Nie ma jednak co ukrywać, że pobicie rekordu Gretzky’ego jest dla Rosjanina ostatnim wielkim celem w karierze, po którym będzie już (mniej lub bardziej śmiało) spoglądał w kierunku emerytury.
– To taki moment, w którym powoli będą schodzić ze sceny dwaj wielcy – właśnie Owieczkin oraz Sydney Crosby, którego możemy zaliczyć do grona pięciu, może siedmiu najlepszych hokeistów w historii – opowiada Chłystek. – To ludzie, którzy ciągnęli ligę sportowo oraz marketingowo przez ostatnie kilkanaście lat. Do nich możemy doliczyć Jewgienija Małkina, który też obchodzi ostatnio różne jubileusze. Natomiast wracając do Owieczkina: tak, mówimy tutaj o legendzie, ikonie.
Jego klasa sportowa jest niezaprzeczalna. I choć trudno nam z nim specjalnie sympatyzować, to fakty są takie: nikogo w NHL nie obchodzi obecnie jego narodowość oraz spojrzenie na świat. Jak wspominał stary kompan Owieczkina, Nicklas Backstrom: zdecydował, że w ich relacji nie będą poruszać tematów politycznych oraz wojny na Ukrainie. I tak samo jest podobno w szatni Washington Capitals – to kompletnie temat tabu.
Pytanie jednak: czy nas to w ogóle dziwi? Trudno, żeby konflikt zbrojny rozgrywający się na wschodzie Europy aż tak żył w świadomości osób mieszkających na innym kontynencie, a już szczególnie sportowców. Może i smutne, ale prawdziwe.
– Oceniając to na chłodno, z perspektywy czasu: początkowo ten temat się pojawiał, a teraz praktycznie zniknął – zauważa Piotr Chłystek. – Jednak Amerykanie podchodzą do tego trochę inaczej. Przede wszystkim patrzą na biznes. Na to, co Aleksandr Owieczkin może im przynieść ze strony sportowej. I to jest chyba dla nich obecnie najważniejsze. Ważniejsze od oceniania jednostki poza taflą.
Wracając jeszcze na koniec do rekordu Gretzky’ego – niewykluczone, że Rosjanin pocieszy się nim „tylko” kilkanaście lat. Wybitne tempo, jeśli chodzi o strzelanie goli, ma bowiem Auston Matthews z Toronto Maple Leafs. 27-latek uzbierał już w swojej karierze 373 bramki. To o… 25 więcej niż Owieczkin w tym samym wieku.
Czytaj więcej o hokeju:
- Czechy i hokej, czyli niewytłumaczalna miłość
- Jak oni się biją! O walkach na tafli
- Sezon stulecia i pogoń za Gretzkym. Connor McDavid walczy o miano najlepszego w historii
Fot. Newspix.pl