Sebastian Walukiewicz ustabilizował swoją sytuację w Serie A. W ubiegłym sezonie rozegrał ponad dwa tysiące minut dla Empoli, a latem przeszedł do Torino, w którym najczęściej także jest podstawowym zawodnikiem. Wcześniej jednak polski stoper musiał przejść zdrowotną gehennę związaną z od lat dokuczającym biodrem, które w końcu postanowił zoperować.
– Miałem już takie sytuacje po wyczerpującym meczu czy treningu, że po przebudzeniu musiałem rękoma stawiać nogę na ziemi, żeby w ogóle stanąć. Inaczej nie byłem w stanie jej podnieść. Na boisku szedłem albo biegłem, a noga jakby się zapadała w dół, bez mojej kontroli. Dlatego uznałem, że trzeba zaryzykować i spróbować temu zaradzić – opowiada Walukiewicz w „Przeglądzie Sportowym” w rozmowie z Mateuszem Janiakiem.
Do Empoli trafił, mimo że jeszcze nie mógł trenować i to tam się odbudował, a niedawno zapracował na transfer do lepszego klubu. Ten sezon zaczął jeszcze w poprzednim zespole, aż wreszcie po 2. kolejce sprawy przyspieszyły i doszło do zmiany barw.
– Pasuję do systemu stosowanego przez trenera Paolo Vanolego – 3-5-2, bo mogę grać na wszystkich trzech pozycjach w obronie. Właśnie tak było w Empoli. Poza tym szkoleniowiec chce grać w piłkę, nie tylko przeszkadzać, stawia na ofensywę i mam dużo zadań w ataku. Na przykład albo mam wprowadzać piłkę na połowę przeciwnika, albo bez niej wbiegać w określone sektory, żeby stwarzać przewagę liczebną. Bardzo mi to odpowiada, dzięki temu mam więcej możliwości, żeby grać do przodu – tłumaczy 24-latek.
Walukiewicz na razie w barwach Torino zaliczył osiem ligowych występów, z czego pięć w wyjściowej jedenastce. Jego nowa drużyna po niezłym początku zaczęła zawodzić. W ostatnich siedmiu kolejkach raz wygrała i doznała sześciu porażek, przez co zajmuje jedenaste miejsce w tabeli. Przewaga nad strefą spadkową wciąż jednak jest w miarę komfortowa (pięć punktów).
Stoper Torino znalazł się w gronie powołanych na mecze Ligi Narodów z Portugalią i Szkocją.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Olejmy trójkę z tyłu. To nie nasze DNA [FELIETON]
- Zero zdziwienia: Balda okazał się dyletantem. Magiera nie jest jednak jego ofiarą
- Stres, depresja i inne zaburzenia polskich sportowców „Dzieje się dużo złego”
- „Trenuje jak szalony”. Diego Forlán i tenis, czyli jak Urugwajczyk na nowo się zakochał
Fot. FotoPyK