Sindre Tjelmeland żyje meczem jak mało kto. Wczoraj najczęściej kierował pretensje do Ba Louy, kiedy ten notorycznie gubił pozycję. #CRALPO pic.twitter.com/vDKoJlEZSd
— Karl Rove (@Karl_Rove13) October 20, 2024
Pokora i ciężka praca
To dwa wyjątkowo powszechne frazesy, jednak w pracy szkoleniowej mogą mieć kluczowe znaczenie w rozwoju kariery. Są trenerzy, tacy jak np. Mariusz Rumak, którzy z miejsca deklarują, że nie zgodzą się na zostanie asystentem w czyimś sztabie. Można to interpretować jako swego rodzaju ujmę, na którą nie pozwala zbyt wysokie ego. Skandynawów cechuje zupełnie inne podejście, nastawione przede wszystkim na edukację. Doskonale pokazuje to decyzja, jaką podjął na pewnym etapie swojej kariery Sindre Tjelmeland, a także jeden z duńskich trenerów, z którym pracował w Szwecji. Obecny asystent Lecha Poznań, mimo zaledwie 35 lat, prowadził zespoły samodzielnie w 103 meczach. Wielu szkoleniowców mając takie doświadczenie nie chciałoby ponownie zostawać asystentami.
Mówimy o niskich poziomach rozgrywkowych, ponieważ Tjelmeland pracował w występującym w trzeciej lidze norweskiej Ullensaker/Kisa (tylko sześć meczów), a także poprowadził w 97 spotkaniach drugoligowy Start. Mimo sporego jak na swój wiek doświadczenia, Norweg stwierdził, że bardziej rozwinie się jako asystent doświadczonego trenera w mocniejszym klubie. Po trzech latach samodzielnej pracy dołączył do sztabu Jensa Berthela Askou w IFK Goteborg. To drugi najbardziej utytułowany klub w Szwecji, w którym oczekiwania są zawsze wysokie. Mimo że w ostatnich latach forma zespołu jest rozczarowująca, to praca w miejscu z tak wielką historią jest rozwijającym doświadczeniem.
Za kadencji Askou i Tjelmelanda IFK Goteborg potrafiło wygrywać z najwyżej notowanymi rywalami w lidze, takimi jak Elfsborg, Djurgarden czy Hacken. Po odejściu ze szwedzkiego klubu podobną postawą wykazał się wcześniej wspomniany Jens Berthel Askou. 42-letni Duńczyk zdecydował się na przejście do grającej w Lidze Mistrzów Sparty Praga. Został tam asystentem nowego szkoleniowca Larsa Friisa. Sparta w dwóch ostatnich sezonach zostawała mistrzem Czech, a w Lidze Mistrzów pokonała 3:0 Red Bull Salzburg, a także zremisowała z wicemistrzem Niemiec VfB Stuttgart. Postawa Tjelmelanda i Askou pokazuje jak bardzo zmieniło się podejście do roli asystenta i jak wiele można zyskać pracując u boku bardziej doświadczonego szkoleniowca w silniejszym klubie. Czas spędzony w Lechu Poznań również ma być edukacją.
Sindre Tjelmeland w ostatnich tygodniach swojej pracy w Szwecji wiedział, że jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to wkrótce zostanie asystentem Nielsa Frederiksena w Lechu Poznań. Jego postawa przed przylotem, a raczej przyjazdem (opowiem później) pokazuje skalę jego profesjonalnego podejścia do wykonywanego zawodu.
– Wykonałem wiele pracy, aby dowiedzieć się jak najwięcej o klubie. Rozmawiałem z piłkarzami i trenerami, którzy mieli okazję pracować w Polsce. Rozmawiałem także z Polakami pracującymi obecnie w Norwegii, aby zebrać tak dużo informacji, jak to tylko możliwe. Wszystko zaczyna się od ciężkiej pracy i intensywności. Będąc w Goteborgu, wiedziałem, że wkrótce przejdę do Lecha Poznań i po godzinach poświęcałem każdą wolną chwilę na sprawdzanie tego, co robi sztab Nielsa Frederiksena. Obserwowałem piłkarzy na treningach, a także mecze. Starałem się zdobyć jak najwięcej wiedzy, aby przygotować się jak najlepiej do rozpoczęcia nowej pracy – ocenił Sindre Tjelmeland w rozmowie z mediami klubowymi, tuż po dołączeniu do Lecha Poznań.
Pierwszy #NowyWTalii, ale nie ostatni. Sindre Tjelmeland został asystentem trenera Nielsa Frederiksena i dziś podpisał dwuletni kontrakt z Kolejorzem.
🔗 https://t.co/TgQjnQSSjf pic.twitter.com/1RBYnzCrvO
— Lech Poznań (@LechPoznan) July 6, 2024
Niecierpliwość
Asystent Nielsa Frederiksena dołączył do zespołu dopiero w dniu rozgrywania drugiego sparingu. Mało brakowało, a pojawiłby się w Poznaniu jeszcze później. Wszystko przez problemy logistyczne. Lecąc do Polski Tjelmeland miał przesiadkę w Monachium. Okazało się, że loty złapały ogromne opóźnienie i utknął na długi czas na bawarskim lotnisku. W stolicy Wielkopolski czekały na niego władze Lecha z gotowym kontraktem. Istniało ogromne ryzyko, że nie zdąży, mimo że klubowe aktywności zaplanowano dopiero na jakiś czas po początkowo oczekiwanym czasie wylądowania. Norweg stwierdził, że nie chce oddawać swojego losu w ręce osób decydujących o tym, kiedy odlatywać będą samoloty, tylko wsiadł w pociąg i przyjechał do Poznania z przesiadką w Berlinie.
Mocno zależało mu na tym, aby być jak najszybciej z drużyną, a znając jego podejście do pracy pewnie wykorzystał wtedy fakt, że w pociągu w przeciwieństwie do samolotu może skorzystać z internetu i przez nieco ponad siedem godzin poświęcił czas na dalsze poznawanie zespołu. Dziś Tjelmeland robi wszystko, aby jak najlepiej komunikować się zarówno z piłkarzami, jak i sztabem szkoleniowym oraz pracownikami klubu. W związku z tym uczy się intensywnie języka polskiego i jak donoszą sprawdzone źródła, zaczyna mówić coraz lepiej w naszym języku. Jeśli tak dalej pójdzie, kto wie czy za jakiś czas nie usłyszymy jego taktycznych wywodów w jednym z wywiadów.
Czytając te informacje kibic Lecha Poznań może dojść do wniosku, że nie jest to kolega od golfa, jak podczas spotkania z dziennikarzami nazwał Denny’ego Landzaata prezes Piotr Rutkowski. Pod względem podejścia do swoich obowiązków różnica między nim a Holendrem jest wręcz kolosalna. Późniejsze tygodnie pokazały, że ciężka praca przynosi w większym stopniu dobre owoce niże odkrywanie większości poznańskich restauracji.
Intensywny początek
Cztery dni przed pierwszą kolejką Ekstraklasy Lech Poznań wrzucił na media klubowe filmik z treningu. Widać na nim jak duży wpływ na prowadzenie zajęć ma Sindre Tjelmeland. Na początku asystent postanowił zwrócić uwagę Aliemu Gholizadehowi, który jego zdaniem wkładał zbyt mało energii w wykonywane zadania.
– Tylko my sami jako zespół możemy zdecydować, jak mamy zachowywać się w fazie przejściowej. Dla mnie zasady naszego zachowania są oczywiste. To jest nawyk, nad którym musimy pracować. Teraz też będziemy kontynuować tę pracę. Czyli idziemy bardzo mocno w pressingu przez dwie minuty i powtarzamy to razy pięć w pięciu kolejnych grach, okej? Mamy iść naprawdę mocno. To będą małe dystanse, ale macie za****ć do pressingu – podsumował 34-letni Tjelmeland.
Podobną postawę Sindre Tjelelanda można dostrzec w trakcie trwania meczów, gdzie w niezwykle ekspresyjny sposób przeżywa wydarzenia boiskowe. Wiele gestów, a także słów wypowiadanych z jego ust zazwyczaj kojarzymy z pracą pierwszych trenerów. Frederiksen dając swojemu asystentowi tak wielką wolność udowodnił, że jest człowiekiem nastawionym na współpracę i słuchanie innych. To nowoczesny typ przywódcy, u którego miejsce dyktowania warunków zajmuje świadome oddawanie kompetencji, bycie łącznikiem, a także czerpanie z wiedzy innych.
Zakończyłem staż w @LechPoznan . Otwartość i życzliwość Trenera Nielsa Frederiksena oraz całego sztabu była na najwyższym poziomie! Kolejna duża dawka wiedzy⚽️dziękuję 🙏😊 pic.twitter.com/kExoDeA9j6
— Piotr Tworek (@ttworas) October 13, 2024
Dobry człowiek
W październiku tygodniowy staż w Lechu Poznań odbył były trener Warty Poznań oraz Śląska Wrocław Piotr Tworek. Szkoleniowiec zgodził się na rozmowę z nami i opowiedział, jak praca Sindre Tjelmelanda wygląda od kulis. Okazuje się, że wszystkie rzeczy, które można przeczytać w nieoficjalnych informacjach w mediach społecznościowych, się sprawdzają. Mówimy o kimś, komu Niels Frederiksen dał ogromną władzę nad zespołem, a piłkarze kupili jego wizję. Opowieści Tworka mogą sugerować, że Norweg posiada odpowiednie kompetencje miękkie, aby w przyszłości zostać dobrym pierwszym trenerem.
– Proszę nie traktować tego jako wykładnika, ponieważ aby dokonać rzetelnej oceny Sindre Tjelmelanda jako człowieka, trzeba byłoby spędzić z nim więcej czasu wolnego. Jednak na podstawie mojej tygodniowej oceny pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, jest to, że jest przede wszystkim dobrym człowiekiem. Czasem jak się wchodzi do nowego miejsca lub grupy, to widać od razu kto jest jakim człowiekiem. Chodzi o to, czy ktoś jest osobą przyciągającą, odpychającą, zarozumiałą czy serdeczną. Od razu widać u kogo umiejętności decydują o tym, że stają się wyniosłymi osobami, a także zadufanymi i traktującymi innych z góry. Trener Sindre, mimo ogromnej wiedzy, wyostrzonego daru analizowania i umiejętności liderowania pokazuje, że jest przede wszystkim fajnym facetem. To gość z aurą, który przyszedł do mnie z uśmiechem na twarzy, poświęcił osobie, której wcześniej nie znał, chwilę czasu, zamienił słowo i złapał kontakt wzrokowy. Widać po oczach, że jest osobą, która nie robi tego z przymusu, tylko w sposób całkowicie naturalny. Ta normalność znaczy wiele. Czasami spotyka się trenerów, którzy dopiero wchodzą do piłki nożnej, mają swój umysł naszpikowany ogromną wiedzą, są jednak bardzo wyniośli i pokazują co to nie oni potrafią, tutaj sytuacja jest odwrotna i normalna – wyjaśnił w rozmowie z nami Piotr Tworek.
– Gdy obserwowałem go w treningu, zaimponowało mi kilka rzeczy. Niels Frederiksen pozawala na bardzo dużo swojemu sztabowi . Chodzi o sposób zarządzania trenerami i zajęciami w stylu menadżerskim i angielskim czy duńskim. Sindre Tjelmeland ma bardzo dużą rolę w ich prowadzeniu, jeśli chodzi o taktykę i stałe fragmenty gry. Fakt, że trener mu na to pozwala, znaczy, że bardzo mu ufa. Te wszystkie rzeczy, które zauważyłem dały mi przekonanie dlaczego Niels Frederiksen pozwala mu na tak wiele podczas każdego treningu. Świetnie ocenia pracę treningową pod względem tego, co zawodnik chce osiągnąć w danym elemencie gry czy ćwiczenia. Koryguje to w sposób celny i trafny. Jego charyzma treningowa jest na tyle przystępna, że wygląda to naturalnie. To trafia do zawodników, a wiemy, że zawodnicy Lecha Poznań mają ogromne umiejętności. To piłkarze, którzy wiele osiągnęli, więc ich ego również jest wysokie. Sposób docierania do nich przez Sindre jest tak ciekawy, że przyjmują to jako normalną rzecz w treningu. Widać, że zawodnicy szybko łapią to, co Sindre koryguje i w dalszej części zajęć wygląda to lepiej – dodał szkoleniowiec.
– Trudno stwierdzić czy w naszej lidze inni asystenci mają taką władzę na treningach. Należy rozgraniczyć ludzi zaufanych od kompetentnych. Można mieć człowieka zaufanego o niskich kompetencjach i odwrotnie. Jeśli jednak trafiam na osobę kompetentną, której w pełni ufam, to jest to najlepsze rozwiązanie dla pierwszego trenera, jakie tylko może sobie wyobrazić. Sposób prowadzenia treningów przez Lecha Poznań pokazuje to, że zaufanie do innych członków sztabu szkoleniowego jest ogromne. Nie chodzi tylko o Sindre Tjelmelanda, ale i Darka Dudkę, Antonina Cepka, Dominika Kubiaka, Karola Kikuta czy Huberta Wędzonkę. Pierwszy trener jest spokojny o to, jak poprowadzą oni trening i odprawę. Piłkarze oceniają bardzo dobrze osobę, z którą współpracują. Rozmawiałem z wieloma piłkarzami w momentach przerwy przed treningami i każdy z nich mówił, że Sindre jest świetnym facetem, bardzo dobrym i dużo widzącym trenerem. To najlepsza możliwa laurka dla szkoleniowca. Oczywiście mówimy to w momencie kiedy Lech wygrywa. Czy narracja się zmieni po porażkach? Nie sądzę, ponieważ dobra praca i bycie dobrym człowiekiem zawsze się obroni – podsumował były trener Warty Poznań.
Godzinka rozmowy o piłce minęła błyskawicznie. A trener @LechPoznan – duża wiedza i świetny człowiek. Sindre thanks a lot🙏 pic.twitter.com/TqdpAmLj9Y
— Piotr Tworek (@ttworas) October 9, 2024
Bank informacji
Współpracę z Sindre Tjelmelandem bardzo mocno chwalą sobie piłkarze. Kiedy asystent przychodził do Lecha Poznań, Niels Frederiksen stwierdził, że jest to jeden z najzdolniejszych szkoleniowców w całej Skandynawii. W klubie zawodnicy cenią jego analizy, ponieważ podchodzi indywidualnie do każdego zawodnika, a także zawsze ma przygotowane detaliczne raporty, które informują piłkarza o tym, co robi dobrze, a co należy poprawić. Norweg miał wkupić się w łaski drużyny właśnie z powodu wspomnianego banku informacji, a także dbaniu o relacje.
– Ma świetny warsztat i dla mnie jest to najlepszy asystent trenera, z którym pracowałem w trakcie całej swojej kariery. Z każdym analizuje jego mecze. Przychodzi z komputerem, ma na nim 15 klipów z twojego występu, w 12 cię pochwali, ale pokaże też od razu, co można poprawić. I nie chodzi tylko o naszą grę, ale też o przygotowanie pod przeciwników. Wie o nich bardzo dużo i podpowiada. To jest gość przygotowany od A do Z . Poza tym ważna jest ta ludzka strona. Ktoś jest chory, napisze do niego, ktoś miał usuwany ząb, napisze do niego, ja mam problemy zdrowotne z najmłodszym dzieckiem i też dopytuje. Gdyby nie napisał, to nie zmieniłbym zdania o nim, ale zapamiętam to budowanie relacji. Takich ludzi pamiętasz. Jak jesteś oschły i zimny to jesteś tylko tu i teraz, a jak cię nie ma, to już nikt o tobie nie pamięta – ocenił pomocnik Lecha Poznań Radosław Murawski w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Jak to możliwe, że mając tak mocno rozwinięte kompetencje miękkie, a także warsztat trenerski, Sindre Tjelmeland zdecydował się na zostanie asystentem? Zdaje się, że przeważyła chęć edukacji, która byłaby niemożliwa bez pokory i cierpliwości. Przejście do Lecha Poznań może być dla niego niezwykle cennym doświadczeniem. To miejsce z ogromną presją, niełatwymi charakterami w szatni, a także odmiennym kręgiem kulturowym. Pracując przez dwa lata w Kolejorzu, a także doprowadzając go do sukcesu można wyrobić sobie pewną renomę, która w przyszłości okaże się pomocna w uzyskaniu pożądanej posady.
Wydaje się, że Sindre Tjelmeland idealnie pasuje do archetypu skandynawskiego szkoleniowca. Ostatnio trenerzy z północy Europy robią naprawdę interesujące kariery. Na przykład Kjetil Knutsen to wieloletni trener Bodo/Glimt, który od dłuższego czasu jest obserwowany przez kluby z lig TOP5. Skandynawowie mają jednak tam swoich przedstawicieli, takich jak Bo Svensson, Jess Thorup, Bo Henriksen, Thomas Frank, czy Brian Priske. Większość z nich pracuje w Bundeslidze. Ostatni prowadzi występujący w Lidze Mistrzów Feyenoord. Nie można wykluczyć, że w przyszłości 35-letni asystent Nielsa Frederiksena pójdzie ich drogą. Na portalu X część kibiców Lecha Poznań ma nadzieję, że w przyszłości Norweg zostanie pierwszym trenerem Kolejorza. Zobaczymy, jak potoczy się jego kariera.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Kulisy przygody życia. Kolejorz Brasil na Bułgarskiej
- 10 rzeczy, których Legia zazdrości Lechowi
- Ile Antoni Kozubal da kadrze? „Jest jak Lobotka, świetnie może się dogadać z Zielińskim”
- Droga Gurgula do kadry. Od debiutu u van den Broma do szansy od Probierza
- Przemiana Afonso Sousy. Od wyśmiewanego flopa do najlepszego pomocnika w lidze
- Król Mikael Ishak, czyli najbardziej kochany zagraniczny piłkarz w historii Poznania
Fot. Newspix