To nie był piękny mecz. Górnik nie grał spektakularnie, po prostu solidnie. Potężna była natomiast bezradność Śląska. Po raz kolejny. Oczywiście zdążyliśmy przywyknąć i nawet powieka nam nie drgnie, gdy obserwujemy popisy Aleksandra Paluszka czy Jehora Matsenki. Pytanie tylko, czy równie wytrzymali są działacze z Wrocławia?
Uwierzyć w to trudniej niż w Świętego Mikołaja, ale Śląsk mógł dziś wydostać się ze strefy spadkowej. Wystarczyło pokonać gości z Zabrza. No, wystarczyło. Trochę nam przykro, że nikt nie poinformował o tym wrocławian.
Jeśli podopieczni Jacka Magiery wyglądali dziś na drużynę, która chciałaby zgarnąć trzy punkty, to może łącznie przez kilkadziesiąt sekund. Pozostałe osiemdziesiąt kilka minut to pełna kontrola zabrzan i ich spokojna gra.
Spokój to generalnie słowo-klucz.
Śląsk Wrocław – Górnik Zabrze 0:1. Przełamanie Aleksandra Buksy
Żeby pokonać wrocławian, wystarczy grać spokojnie. Jan Urban poprosił swoich zawodników, żeby nigdzie się nie spieszyli, a w razie straty ustawili się blisko siebie i próbowali średniego pressingu. Efekt? Kiedy już gospodarzom udawało się przejąć piłkę, z trudem przedostawali się za białą linię dzielącą połowy. Szczególnie w pierwszej części spotkania.
Spokojny był również Aleksander Buksa, który wciąż czekał na debiutanckiego gola w barwach Górnika. Kiedy zmarnował znakomitą okazję, którą poniekąd sam sobie stworzył świetnie przekładając Petra Schwarza, nie wściekał się. W nagrodę kwadrans później wreszcie trafił do siatki.
Bramkowa akcja to również demonstracja spokoju. Wokół Patrika Hellebranda było pięciu zawodników Śląska, ale każdy odsunięty o kilkanaście metrów, więc czeski pomocnik dostrzegł na lewym skrzydle Erika Janżę i elegancko przerzucił do niego piłkę. To był jedynie wstęp do tego, co zrobił Słoweniec. Przyjęcie i dośrodkowanie international level. W międzyczasie Jehor Matsenko, jak na kulturalnego gospodarza przystało, zrobił panu Janży miejsce, a Simeon Petrow i Aleksander Paluszek upewnili się podczas przechadzki w polu karnym, czy pan Buksa będzie miał dość miejsca, żeby zamknąć akcję strzałem. Miał nie tylko dość miejsca, ale i czasu, więc chwilę później cieszył się z pierwszego trafienia od marca.
Śląsk obudził się dopiero po godzinie, co nie znaczy, że zaczął grać dobrze. Po prostu zaczął grać jakkolwiek. Niestety nie przełożyło się to na żaden celny strzał. To też żadna nowość.
Po przegranych derbach piłkarze Śląska mieli rozmowę grupową pod płotem. Przed dzisiejszym spotkaniem, Jacek Magiera zapewniał, że miniony tydzień poświęcił na rozmowy indywidualne z zawodnikami. To co? Teraz wychodzi na to, że czas na rozmowę z trenerem. Obawiamy się, że nie tylko my mogliśmy dojść do takiego wniosku. Działaczy z Wrocławia o spokój zaprezentowany dziś przez zabrzan chyba nie podejrzewamy.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- 10 rzeczy, których Legia zazdrości Lechowi
- Kroczek w tył. Cracovia nie wykorzystała szansy, by zostać liderem
- Widzew znów tryska energią. Sypek pobudził Serce Łodzi
- PATOLIGA #5: Michał Sosnowski – kontrowersyjny radny
Fot. Newspix