– To jest szalone, gdy sobie pomyślę, że w kilka miesięcy przeszedłem drogę od nieudanego wypożyczenia w drużynie z League Two do debiutu w reprezentacji Polski i gry w Lidze Konferencji Europy z Legią – mówił Maxi Oyedele w rozmowie z portalem „SportBible”, gdzie opowiedział o ostatnich zwariowanych miesiącach w jego życiu. Nie sądził, że w tak krótkim czasie zajdzie tak daleko. Zdradził też, co w Manchesterze United mówili mu Erik ten Hag czy Darren Fletcher i jak odbierał te słowa.
Maxi Oyedele w styczniu tego roku trafił na półroczne wypożyczenie z Manchesteru United do Forest Green, czyli klubu z czwartego poziomu rozgrywkowego w Anglii. Tam zagrał tylko w czterech spotkaniach w League Two, a w jednym z nich otrzymał „wędkę” od trenera, który później tłumaczył swoją decyzję tym, że Polak nie realizował zadań taktycznych i zaznaczał, że na ten moment nie nadawał się on do wyjściowej jedenastki. Krótko po tym meczu został odesłany z powrotem do Czerwonych Diabłów.
– To było straszne doświadczenie. Czułem się zawstydzony. Myślisz sobie wtedy: co się dzieje? Czego nie robię dobrze?. Zobojętniałem. Nigdy wcześniej nie miałem takiego uczucia – podkreślał Oyedele. – Zasadniczo trener Forest Green powiedział, że nie chce mnie trzymać na siłę, jeśli mam być tu nieszczęśliwy. Wiedział, że muszę grać regularnie. A mój sposób myślenia był prosty. Musiałem wrócić do United, żebym mógł być gotowy na kolejny krok. Wiedziałem, że nie poradzę sobie psychicznie bez minut. Kiedy wróciłem do United, poczułem się trochę zawstydzony. Jednak to było sześciomiesięczne wypożyczenie, które zostało tak wcześnie przerwane. Rozmawiałem z trenerem mojej akademii i powiedział mi, nad czym pracować. Przyjąłem to z pokorą, wiedziałem, że muszę ciężko pracować.
Po powrocie do United Oyedele początkowo trenował tylko z drużyną U-21. Jednak gdy w pierwszej drużynie pojawiło się sporo urazów, został włączony do treningów u Erika ten Haga. Polak wspomina ciepło rozmowę z holenderskim trenerem, który przed zajęciami wziął go na bok i krótką gadką chciał zbudować jego pewność siebie, bo – jak sam piłkarz zaznacza – nieudane wypożyczenie do Forest Green mocno zryło mu psychikę. A tu nagle wchodzi na trening „jedynki” United, pierwszy trener mu mówi, że ma spore umiejętności, a teraz trzeba je pokazać w treningu. A później sam Bruno Fernandes do niego podchodzi i pyta się, dlaczego nie jest w kadrze meczowej, bo przydałby się drużynie.
– Bruno wiedział o mojej sytuacji w Forest Green, ale nie zdawał sobie sprawy, że nie będę mógł grać. Powiedział, że powinienem teraz grać. Usłyszałem to i pomyślałem: „Wow”. Nie czułem się, żebym był kimś wielkim, więc to, że do mnie przemówił… To było niesamowite. Naprawdę to doceniam. Trzeba patrzeć w przyszłość, ale to jest jeden z tych momentów „co by było, gdyby”. Szczerze mówiąc, wtedy było najbliżej, poczułem, że mógłbym zadebiutować. W tamtym czasie było wiele kontuzji i niewielu pomocników było dostępnych. Ta sytuacja mogła wszystko zmienić. Nigdy nie wiesz, co mogłoby się wydarzyć. Kiedy Bruno to powiedział, wyobraziłem to sobie w mojej głowie – opowiadał.
Oyedele latem trafił do Legii na zasadzie transferu definitywnego. W pierwszym zespole zadebiutował 20 września. Od tego momentu zagrał w sześciu spotkaniach w drużynie Legionistów. W tym wywiadzie podkreślał, że chciał zmienić otoczenie w ostatnim okienku transferowym, gdyż nie czuł, żeby Manchester United miał na niego jakiś plan. Erik ten Hag nie rozmawiał z nim w ogóle, nawet podczas okresu przygotowawczego, gdzie Polak spisywał się z dobrej strony. Gdy odchodził, nikt z klubu też się z nim nie kontaktował. Czuł się trochę niechciany, mimo że to jego ukochana drużyna, której jest wychowankiem. Wspomniał tylko rozmowę z Darrenem Fletcherem, członkiem sztabu pierwszej drużyny, która miała miejsce tuż przed wylotem do Polski.
– Powiedział mi: „To przykre, że odchodzisz. Ale wiem, że ten kolejny krok będzie dla ciebie naprawdę dobry. Chcę, żebyś po prostu wziął to obiema rękami. Wiem, że będziesz topowym graczem i będziesz grał na najwyższym poziomie — po prostu wykorzystaj tę platformę, którą będziesz miał, aby dotrzeć do tego punktu”. Powiedział też, że będzie śledził moje poczynania. Doceniam to.
W październiku Oyedele otrzymał sensacyjne powołanie do pierwszej reprezentacji Polski. 20-latek przedstawił kulisy tego, jak się o tym dowiedział: – Byłem w centrum handlowym. Kupowałem coś nieistotnego. Otworzyłem Instagrama i pierwszą rzeczą, jaka pojawiła się na moim telefonie, to była lista z powołaniami do reprezentacji Polski. Zobaczyłem swoje nazwisko i zacząłem krzyczeć. Wszyscy musieli się zastanawiać: „Dlaczego ten facet krzyczy?”. Zacząłem dzwonić do wszystkich, ale nikt nie odbierał. Ani moi rodzice, ani mój agent nie odebrali. A potem zadzwoniłem do znajomych. Kobbiego Mainoo i Hannibala Mejbriego . Obaj powiedzieli: „Nie ma mowy!”.
Na najbliższym zgrupowaniu zabraknie Oyedele. Defensywny pomocnik leczy uraz stawu skokowego.
WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:
- Pochwały w Polsce, krytyka w czwartej lidze angielskiej. Poznajcie Maxiego Oyedele
- Zbierał kasztany i złom, był lokalnym Messim. Dziś Kacper Chodyna błyszczy w Legii Warszawa
- Arruabarrena za Lewandowskiego i Klejndinst za Smudę. Jak rywalizowaliśmy w pucharach z Białorusią
- Reżim więzi i zabija, oni uciekli. Białoruski klub w Polsce i walka z Łukaszenką
Fot. Newspix