Wygląda na to, że Kotwica Kołobrzeg skompletuje jedenastkę na najbliższe ligowe spotkanie. Zaległości finansowe względem zawodników sprawiły, że ci licznie złożyli wezwania do zapłaty, otwierając sobie furtkę do odejścia z klubu. W odpowiedzi na to Adam Dzik, prezes pierwszoligowca, straszył ich wizją ogłoszenia upadłości i wygląda na to, że poskutkowało, bo znów odroczył wyrok.
Według naszych informacji masowe odejścia z Kotwicy Kołobrzeg nie będą miały miejsca. Co prawda termin zapłaty minął, co oznacza, że piłkarze mogą rozwiązać kontrakty z klubem, ale zamiast to zrobić… przyjęli „ofertę” Adama Dzika. Prezes pierwszoligowca najpierw ich zbeształ, potem im groził, następnie unikał rozmowy, twierdząc, że nic nikomu nie zapłaci, jednak zmienił zdanie.
Zawodnicy, którzy zgodzili się wycofać wezwanie do zapłaty, otrzymali miesięczną pensję i uwierzyli (?), że prezes Dzik się zmienił.
Kotwica idzie na dno. Piłkarski Januszex Adama Dzika chyli się ku upadkowi
Kotwica Kołobrzeg. Adam Dzik „dogadał się” z piłkarzami. Wycofali wezwania do zapłaty, dostaną część wypłaty
Dlaczego tak ważne dla Adama Dzika było to, żeby wezwania do zapłaty zostały cofnięte? Złożenie takiego pisma jest równoznaczne z tym, że aby zamknąć piłkarzowi furtkę do opuszczenia klubu i rozwiązania kontraktu z winy pracodawcy, trzeba wypłacić mu wszystkie należności. W takim przypadku nie wystarczyłaby jedna pensja, jakaś zaliczka czy jakakolwiek inna forma częściowej spłaty długu. Albo wszystko, albo możesz odejść za darmo, dlatego manewr z przelewem za jeden miesiąc był skuteczny tylko w przypadku tych, którzy wycofali roszczenia.
Większość piłkarzy, która złożyła wezwanie do zapłaty i mogła rozwiązać kontrakt z Kotwicą Kołobrzeg (pierwszy raz minął termin i można było się uwolnić od Adama Dzika), wycofała żądania, przyjmując ochłapy rzucone przez prezesa, który zaoferował część zaległości i stwierdził, że… pic.twitter.com/9vBKKQCQng
— Szymon Janczyk (@sz_janczyk) November 5, 2024
Wciąż jednak niejasna pozostaje sytuacja części piłkarzy, którzy nie przystali na tę lukratywną propozycję. Słyszymy o przynajmniej czterech zawodnikach, którzy nie zamierzają udawać, że pada deszcz, gdy ktoś na nich pluje. Oni wciąż nie podjęli decyzji, czy dadzą Kotwicy pięćdziesiątą siódmą szansę na poprawę, czy staną się wolnymi zawodnikami. Nie wiemy, czy w tym gronie jest napastnik Jonathan Junior, ale jego los i tak wydaje się przesądzony.
Brazylijczyk nie miał zamiaru grać w poprzednim meczu ligowym, a kilka źródeł potwierdza, że opcja ulotnienia się za darmo jest dla niego wyjątkowo kusząca i rozsądna. Zimą bez problemu znajdzie pracodawcę, niektórzy zabijają się już o jego usługi, oferując nawet dwukrotnie wyższe zarobki niż pensja, którą pobiera w Kołobrzegu. Zaległości wobec niego są naprawdę duże, bo Jonathan od dawna upomina się także o wypłatę pokaźnej premii.
Sytuacja jest groteskowa, ale ciężko współczuć kilkunastu piłkarzom, którzy po raz pierwszy stanęli przed szansą uwolnienia się od postaci ekscentrycznego właściciela, jednak zadowolili się tym, że po dwóch miesiącach dostaną wypłatę, którą dawno powinni otrzymać. Wcześniej musieli tkwić w zawieszeniu, bo Adam Dzik tuż przed godziną zero przypominał sobie, że trzeba puścić przelew. Teraz mieli wybór i wybrali trwanie w patologicznym układzie.
Bo chyba nikt nie wierzy, że szef, który od paru ładnych lat wynajduje coraz to nowe powody, żeby nie wywiązać się z zawartych umów, nagle stał się pracodawcą roku.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- W Płocku miało być bezpiecznie bez Wisły, ale wykluczono nie tę Wisłę
- Święty pilaw i skład z kartki właściciela. Przemysław Banaszak opowiada o Uzbekistanie
- Młodzież w kontrze. Stal Rzeszów zawstydza pierwszoligowych bogaczy
- Mały Red Bull Marcina Brosza. Czy potrzebujemy sukcesu Bruk-Bet Termaliki Nieciecza?
- Czy Ruch Chorzów przestał być fajny?
- Prześlij mi Słowaka. Transferowe migracje – skąd ściągamy obcokrajowców?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix