Dzisiejszy wieczór był wyjątkowy dla Rubena Amorima. Portugalczyk po ponad czterech latach pracy żegnał się z kibicami na Estadio Jose Alvalade. Trzeba przyznać, że trudno wyobrazić sobie lepsze zwieńczenie swojej przygody ze Sportingiem Lizbona niż starcie z Manchesterem City w Champions League. Tym bardziej, jeśli kończy się ono nokautem mistrzów Anglii, a wyprowadzającym ciosy jest twój niezawodny snajper, Viktor Gyokeres.
Ostatnie dni w Lizbonie przebiegły pod znakiem oczekiwania na wyrok. Cała piłkarska Europa wieszczyła przeprowadzkę szkoleniowca Sportingu na Old Trafford. I rzeczywiście stała się ona faktem w miniony piątek. Niektórzy fani Lwów nie kryli wściekłości i rozczarowania z powodu opuszczenia Portugalii przez 39-latka. Marzyli o obronie mistrzowskiego tytułu pod jego wodzą.
Tym bardziej że maszyna Amorima jest w tym sezonie nie do powstrzymania. Sporting wygrał wszystkie dziesięć meczów ligowych, a w Champions League miał na swoim koncie siedem punktów po trzech grach. Pożegnanie trenera z Estadio Jose Alvalade zapowiadało się więc pasjonująco.
Mimo tego imponującego dorobku portugalski szkoleniowiec miał świadomość, z kim dziś przyszło mu się mierzyć. – Manchester City jest najlepszą drużyną świata z najlepszym trenerem świata – podkreślał przed meczem, cytowany przez „Sport TV Portugal”. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że już niedługo obaj spotkają się w derbach Manchesteru na angielskiej ziemi. Póki co, opiekun miejscowych nie miał zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. – Nie myślę o tym. Jutro będę trenował Sporting i tylko Sporting. Jedenastego będę trenował Manchester United. Nie jestem naiwny, ale wiem, że wyciągniecie wnioski z wyniku. Teraz skupiam się na wygrywaniu dla Sportingu – mówił na wczorajszej konferencji prasowej Amorim.
Dzisiejsza potyczka była także pojedynkiem dwóch kilerów. Gyokeres kontra Haaland. Szwed strzelił w tej kampanii 20 goli w 16 starciach we wszystkich rozgrywkach, notując absolutnie sezon życia. Nie gorzej wiodło się strzelbie The Citizens. Norweg ma na swoim koncie 14 trafień w 14 meczach.
Od początku spotkania w poczynaniach gospodarzy zauważalny był zbyt duży respekt do rywali. Sporting wyszedł na mecz pełen strachu, a ten najbardziej udzielił się Moricie, który stracił futbolówkę przed swoim polem karnym na rzecz Fodena. Anglik pomknął w kierunku bramki i mocnym strzałem pokonał Franco Israela, który w mógł w tej sytuacji zachować się lepiej.
Takich błędów popełniać NIE MOŻNA, gdy grasz z Manchesterem City!🥶 Phil Foden daje gościom prowadzenie już w 4. minucie meczu!👊
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA3 i w CANAL+ online: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/pseruC2Jhl
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 5, 2024
Paraliż Lwów trwał w najlepsze, a The Citizens postanowili nie czekać na ich przebudzenie. Ich świetny pressing powodował mnożenie się strat podopiecznych Amorima. Gospodarze tylko się przyglądali, jak ekipa Guardioli rozgrywa piłkę i konstruuje kolejne groźne akcje. Swoje okazje mieli Kovacić, Bernardo Silva czy Nunes, ale z każdą minutą większej pewności nabierał golkiper miejscowych.
Co do pojedynku snajperów, to w pierwszych minutach aktywniejszy na boisku był Haaland. Jego partnerzy wykreowali mu cztery sytuacje strzeleckie, ale za każdym razem futbolówka nie chciała wpaść do siatki. Raz nawet jego strzał głową wybronił stojący na linii bramkowej… Gyokeres.
Gdy już o nim mowa, to Szwedowi przez długi czas udzielała się panika swoich kolegów z drużyny. Dowodem na to była pierwsza dogodna szansa na zdobycie bramki, kiedy po przechwycie futbolówki, stanął oko w oko z Edersonem. Gyokeres próbował lobować Brazyliczyka, ale zrobił to nieudolnie, zupełnie jak nie on. W 38. minucie starcia już się nie pomylił, zamieniając znakomite podanie Quendy na gola.
Drugą połowę fenomenalnie rozpoczęli piłkarze Amorima. Już w 19. sekundzie podanie prostopadłe Goncalvesa wykorzystał Araujo, nie dając szans Edersonowi. Chwilę później Gvardiol przegrał pojedynek z Trincao i próbując się ratować, sfaulował skrzydłowego miejscowych. Sędzia Siebert nie miał wątpliwości, wskazał na wapno. Do piłki podszedł Gyokeres i oczywiście się nie pomylił.
𝐃𝐖𝐀 𝐂𝐈𝐎𝐒𝐘 𝐒𝐏𝐎𝐑𝐓𝐈𝐍𝐆𝐔! 🥊💥 𝐂𝐈𝐓𝐘 𝐍𝐀 𝐃𝐄𝐒𝐊𝐀𝐂𝐇! Ależ weszli w drugą połowę podopieczni Rubena Amorima!😳 Coś niewiarygodnego!
📺 Transmisja meczu w CANAL+ EXTRA3 i w CANAL+ online: https://t.co/CSTjelglZW pic.twitter.com/4E6XEfCZa6
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) November 5, 2024
Manchester City był oszołomiony. Potrzebował czasu, by wrócić do gry. Okazja do tego nadarzyła się w 69. minucie, kiedy do jedenastki po zagraniu ręką Diomande podszedł Haaland. Norweg nie miał jednak swojego dnia. Uderzył tylko w poprzeczkę.
Jak się strzela karne, pokazał mu ponownie Gyokeres, który tym samym upolował swojego hat-tricka. Goście już do końcowego gwizdka arbitra nie potrafili otrząsnąć się po przyjętych ciosach Sportingu. Szwedzki napastnik znokautował swoją skutecznością Haalanda, a Amorim pożegnał się z fanami w najlepszy z możliwych sposobów, efektownie pokonując mistrzów Anglii i jednego z głównych pretendentów do triumfu w całych rozgrywkach.
W niedzielę 39-latek po raz ostatni stanie za sterami Lwów z Lizbony. Jego ekipa zmierzy się na wyjeździe z Bragą. Z kolei Obywatele muszą skupić się na gonieniu Liverpoolu w tabeli Premier League. Szansą na zniwelowanie straty będzie sobotnia potyczka z Brighton.
Sporting Lizbona – Manchester City 4:1 (1:1)
Gyokeres 38′, 49′ karny i 81′ karny, Araujo 46′ – Foden 4′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Przywrócił chwałę Sportingowi, dokona tego samego w Manchesterze United?
- Nie obchodził nikogo, ale założył maskę i stał się najskuteczniejszy na świecie
- Oni pojawili się w reprezentacji u Probierza. Dziś są zakopani w klubach
- „Rozumie grę lepiej od Linettego”. Droga Kozubala od Legii, przez Lecha do kadry
- Serce podzielone na pół. Ancelotti kocha i Real, i Milan
- Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają
Fot. Newspix