Sen trzecioligowca trwa dalej. Unia Skierniewice najpierw rozprawiła się z Motorem Lublin, czym już zaskoczyła wiele osób. Dziś po raz kolejny zbieraliśmy szczęki z podłogi, gdy podopieczni trenera Kamila Sochy znów odprawili z kwitkiem ekstraklasowicza. GKS Katowice opuszcza stadion rywali na tarczy, ale sam jest też sobie winien, że tak się to wszystko potoczyło…
Bo GieKSa wyglądała na początku całkiem nieźle, stworzyła sobie kilka dogodnych okazji i tylko dobra dyspozycja broniącego dostępu do bramki gospodarzy Stanisława Pruszkowskiego pozwalała Unii pozostać w grze. Utrzymujący się bezbramkowy remis już był powodem do nieśmiałego zadowolenia, ale do pełni szczęścia skierniewiczanom potrzebny był jakiś silny impuls, który umocniłby ich w przekonaniu, że z ekstraklasowym rywalem można zawalczyć o coś więcej.
Z pomocą przyszedł Oskar Repka.
Unia Skierniwice – GKS Katowice 2:1. Pięć minut grozy
Pomocnik już w 40. minucie musiał opuścić boisko, gdy sędzia Jacek Małyszek pokazał mu drugą żółtą kartkę i wykluczył go z rywalizacji. Ten drugi faul Repki nie był żadnym bandyckim wejściem, ale arbiter uznał, że upomnienie należy się i tak, a piłkarz GieKSy nawet nie dyskutował.
Wtedy na dobre zaczęły się problemy podopiecznych Rafała Góraka. Z rzutu wolnego po faulu Repki doskonale przymierzył Mateusz Szmyd, który tego gola mógłby sobie nawet oprawić w ramkę – uderzenia w samo okienko nie powstydziliby się najlepsi piłkarze na świecie. Ozdoba meczu.
𝗚𝗢𝗟 𝗦𝗧𝗔𝗗𝗜𝗢𝗡𝗬 𝗦́𝗪𝗜𝗔𝗧𝗔 🚀⚽️
Mateusz Szmyd niczym profesor! Unia Skierniewice bliska sprawienia niespodzianki w meczu z GKS-em Katowice!
🔴📲 Transmisja online ▶️ https://t.co/5gQKJyyWmi pic.twitter.com/vcZuFXwDtc
— TVP SPORT (@sport_tvppl) October 30, 2024
To nie był koniec problemów gości. Jeszcze przed przerwą skierniewiczanie podwyższyli prowadzenie. Koszmarny błąd defensorów GieKSy wykorzystał Kamil Sabiłło, który też pewnie będzie oglądał swojego gola w zapętleniu. Napastnik Unii sprytnym strzałem przelobował próbującego interweniować Rafała Strączka. Pięć minut wstrząsnęło drużyną z Katowic i dało dwubramkowe prowadzenie kopciuszkowi z trzeciej ligi.
GieKSa zawalczyła, ale co z tego
Po zmianie stron mogliśmy się spodziewać huraganowych ataków GKS-u, ale osłabiona brakiem Repki drużyna z Katowic nie mogła przejąć inicjatywy. To Unia tworzyła sobie kolejne okazje i to Unia nadawała ton spotkaniu. Skierniewiczanie wyglądali na naprawdę pewnych siebie i nie chcieli osiadać na laurach. Tak jakby czuli, że oddanie piłki rywalom może skutkować ich efektownym powrotem do meczu.
No i prawda jest taka, że było całkiem blisko. Piłkarze trenera Góraka powalczyli w drugiej połowie o korzystny wynik, tyle że po prostu brakło im argumentów. Na tle trzecioligowca wyglądali jak… w najlepszym wypadku inny trzecioligowiec. Przez większość meczu grali w dziesięciu, ale też wierzyć się nie chce, by drużyna z Ekstraklasy nie mogła sobie poradzić z rywalem z czwartego poziomu rozgrywkowego nawet w takich okolicznościach. No i Unia raz za razem potwierdzała swoją dominację w tym meczu i ostatecznie wygrała bardzo pewnie.
Tak jakby hierarchia ligowa w ogóle nie istniała.
Sen skierniewiczan trwa. Teraz pora na losowanie par 1/8 finału i chyba żaden ekstraklasowicz nie ucieszy się, gdy niezbyt szczęśliwy traf przydzieli mu dzielnych piłkarzy Unii.
Unia Skierniewice – GKS Katowice 2:1
Mateusz Szmyd 41′, Kamil Sabiłło 45′ – Borja Galan 59′
Czerwona kartka: Oskar Repka 40′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Przywrócił chwałę Sportingowi, dokona tego samego w Manchesterze United?
- Trela: Lewandowscy swoich krajów. Najlepsi ambasadorzy piłkarskich peryferii
- A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB
- W Śląsku coś drgnęło i nie jest to stołek pod Jackiem Magierą
Fot. Newspix