Serce Dragisy Gudelja przez ponad trzy minuty nie działało. Kapitan Cordoby dwa razy przeszedł zatrzymanie krążeniowo-oddechowe na boisku. Pod koniec zeszłego roku zakończył karierę i w rozmowie z “AS-em” opowiedział o okolicznościach tamtych wydarzeń.
Pierwszy raz problem przydarzył się 25 marca 2023 roku w spotkaniu przeciwko Racingowi de Ferrol, drugi raz przytomność stracił w grudniu zeszłego roku, po czym zakończył karierę. – Czułam, że się gubię, że wchodzę jak tunel, który staje się coraz mniejszy i ciemniejszy, i słucham, co mówi każda osoba z prawie 25 000 osób na trybunach – mówi Gudelj, który chwalił szybkość z jaką zadziałały służby.
– W moim przypadku kluczowa była szybkość i koordynacja. Lekarz, karetka, defibrylator… wszystko odbyło się bardzo szybko. Co więcej, miałem szczęście, że miałem anioła bożego, który sprawił, że tego dnia na trybunach z ze swoim synem był Pepe Segur, kardiolog w szpitalu w Kordobie i jeden z najlepszych w Hiszpanii, który jest wielkim fanem drużyny. Jestem jednym z jego ulubionych graczy. Jest moim drugim ojcem i mam z nim wyjątkową więź. Był na stadionie także wtedy, gdy przydarzyło mi się to raz. Kiedy zobaczył, jak upadam, już wiedział, co się dzieje i bez zastanowienia wskoczył na boisko i razem z doktorem Bretonesem z Kordoby poradzili sobie z tą sytuacją z wielkim spokojem i doświadczeniem przy pełnym stadionie. Nawet dla nich taka sytuacja nie jest łatwa. Za pierwszym razem byłem trzy i pół minuty poza światem żywych. Dzięki bogu i im byli tam na czas. Zawdzięczam im życie.
Piłkarz został pytanie dlaczego wrócił do gry po śmierci klinicznej. – Po pierwszym razie nie miałem żadnych obaw. Chciałem wyjść na boisko, trenować… Czwartego dnia po wejściu na boisko trener powiedział mi, że mamy mecz towarzyski z Sevillą. I powiedziałem mu: “Chcę grać”. Przynajmniej połowę. I grałem bez strachu. Tak działa głowa. Za pierwszym razem nie bałam się, a za drugim bałem się normalnie żyć, codziennie bałem się śmierci. Zmiana była ogromna…
– Po pierwszym razie, kiedy upadłem i straciłem przytomność, nie wiedziałem już nic. Przez dwie lub trzy sekundy byłem nieprzytomny, ale potem wstałem o własnych siłach. Myślałem: “Co się dzieje?” A kiedy zdarzyło się to drugi raz, przez dziesięć sekund, rzeczywiście poczułem: “Umieram, odchodzę z tego świata”. W tamtym momencie nie myślałam, że defibrylator uratuje mi życie i myślałam, że umieram. Powiedziałem: “To wszystko”. I w ciągu dziesięciu sekund całe moje życie przeleciało przede mną.
Dragisa Gudelj jest wychowankiem NAC Breda, a potem grał w takich klubach jak Ajax, Cadiz czy Cordoba. Jego brat, Nemanja, jest obecnie piłkarzem Sevilli.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Pobili piłkarza i go prześladują. Wojsko, kibole, prezesi – jedna drużyna, brawo! [KOMENTARZ]
- Tym razem nie było czego roztrwonić w końcówce. Lechia bez szans z Legią
- Intensywny dzień Rosołka. Był dziś Xavim, Berbatowem i Rosołkiem w jednym
Fot. materiał prasowy Cordoby