Reklama

Pobili piłkarza i go prześladują. Wojsko, kibole, prezesi – jedna drużyna, brawo! [KOMENTARZ]

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

18 października 2024, 13:58 • 8 min czytania 30 komentarzy

Zbyt naiwne byłoby stwierdzenie, że ludzie dzielą się tylko na bogatych i biednych, dobrych i złych albo mądrych i głupich. Od dawna po świecie krąży jeszcze jedna grupa, która niezmiennie imponuje obroną teorii, że mózgi jednak wykorzystuje się tylko w 10%. Ten wyczyn broni ją przed selekcją naturalną i ustanawia społeczną awangardą pod garażami, monopolowym, na trybunach, ławce w parku i w lesie. Kibole to elita. Debilizmu, rzecz jasna.

Pobili piłkarza i go prześladują. Wojsko, kibole, prezesi – jedna drużyna, brawo! [KOMENTARZ]

To już nawet nie są komary (Komar, komary, pobicie – zagrajmy w skojarzenia). To muchy, które chce się ubić za każdym razem, kiedy tylko nasrają na ulicy. Nie, to karaluchy. Niby je ubijasz, niby czas płynie, a świat idzie do przodu, ale okazuje się, że wciąż są takie miejsca, w których mają wygodne gniazdko. I co w tym najważniejsze, mają też za dużo do powiedzenia, choć nie dajmy się przesadnie zwieść pozorom. Większość z nich oszczędziła punktów umiejętności na erudycji na rzecz większych potrzeb.

Maciej Kurowski. Patologiczna historia ofiary kiboli i prezesów, którzy się ich boją

Ale do sedna – jest taki piłkarz, nazywa się Maciej Kurowski. 19 lat, młodzieżowiec, zawodnik Stomilu Olsztyn, który w zeszłym sezonie spadł z drugiej ligi, ma problemy finansowe i dość średnio radzi sobie w trzeciej. Pewnie nie byłoby tematu, nikt o tym chłopaku by nie usłyszał, dopóki nie strzeliłby pięciu bramek w Pucharze Polski albo nie trafił do Ekstraklasy. Ale tak się składa, że „kumaci” wzięli go w obroty, bo miał czelność przerwać bójkę swojej koleżanki z ich koleżanką.

26 grudnia 2023 roku Kurowski, wtedy piłkarz i wychowanek Podlasia Biała Podlaska, poszedł do klubu „Gramofon” w rodzinnym mieście. Rodzinnym, żyje tam od urodzenia, to hasła klucze. Tam jego koleżanka weszła w sprzeczkę z dziewczyną jednego z kiboli. „Panie od słów przeszły do rękoczynów. Były one na tyle duże, że obie na drodze prawnej próbowały dochodzić później sprawiedliwości. Piłkarz próbował je rozdzielić. Został kopnięty w klatkę przez agresorkę, zdjął jej buta i wyniósł go poza klub” słyszymy w materiale Kuby Białka na Weszło TV, który od A do Z opisuje cały ten patologiczny ambaras.

Reklama

***

Tak, to nie bajka o księciu, który podbija serce Kopciuszka poprzez niewinny flirt z pantofelkiem. To alternatywna historia, w której książę dostaje wpie*dol i kończy z podbitym okiem. Patryk Vega by się uśmiał, zwłaszcza że za pobicie piłkarza nie odpowiadają zwykli kibole, tylko… żołnierze Żandarmerii Wojskowej. A właściwie byli żołnierze, bo kilka miesięcy po wydarzeniu zostali zawieszeni. Jeden z nich tamtego wieczoru, gdy Kurowski dostał kilka razów i już miał zbierać się do szpitala, wykazał się taką brawurą, że zamaskowany zabiegł chłopaka od pleców i dodatkowo skopał go na oczach policji. Zręczność 100, inteligencja 0.

„Radiowóz stał jakieś 10 metrów dalej. Zaczęli go gonić” wspomina 19-latek. Sprawa trafiła z policji prosto do wojska, no i bandyci w mundurach moro (bo jak nazwać ich inaczej?) dostali najniższy wymiar kary. Stracili robotę, choć zdawało się, że po utracie fragmentu mózgu gdzieś w drodze ewolucji nie mieli już niczego ważnego do stracenia.

Kurowski nawet nie musiał specjalnie wysilać się w zeznaniach. Policjanci widzieli, jak dostał w łeb i jakie miał wcześniej obrażenia. Na komisariacie po prostu powiedział, jak było. „Wie pan, bydło…”. Dobra, takich słów nie użył, ale zgodzicie się, że byłyby zasadne.

Co okazało się dzień później? Że nasza kochana Żandarmeria jednak rozdała kilka punktów na inteligencję. Nie doceniliśmy ich. Wiedzą bowiem doskonale, czym jest matactwo. – Chcieli, żebym wycofał wyznania. Chcieli, żeby im było dobrze, żeby nie mieli konsekwencji i sprawa ucichła. Ale nie skłamałem. Powiedziałem prawdę. Pisali do mnie, że zepsuję sobie życie i karierę – powiedział na Weszło TV Kurowski.

Reklama

A to dopiero początek. Oto nagle okazało się, że ówczesny klub Kurowskiego, Podlasie Biała Podlaska, w którym wychował się piłkarsko, zaczął traktować go jak trędowatego. Takiego fusa, którego trzeba się pozbyć, bo inaczej źli kibice przyjdą, rozpłaczą się i narozrabiają. – Prezesi oznajmili mi, że mogę szukać sobie nowego klubu, że na Podlasiu już nie zagram. Zdanie kiboli było ważniejsze. Nie dość, że musiałem szukać sobie nowego klubu, to jeszcze musiałem zapłacić za siebie 2500 zł ekwiwalentu.

Maciej Kurowski dostał łatkę konfidenta. Nie sposób zliczyć komentarzy w mediach społecznościowych, w których jest obrażany za kablowanie. Kablowanie, ha. Dobre sobie. Ciekawe, czy „kablowaniem” byłoby też zgodne z rzeczywistością zeznawanie na policji, gdyby chodziło o pobite dziecko, ciężarną kobietę, niepełnosprawnego czy staruszka o lasce. Nie, jak piłkarz to konfident. W takim razie jak kibol to debil. Amen.

Jestem ofiarą pobicia. Nic złego nie zrobiłem. Cały czas wracam myślami do tej sytuacji, mimo że chciałbym o niej zapomnieć i się odciąć. […] Nie ukrywam, że na początku było ciężko sobie z tym poradzić, ale już trochę to przetrawiłem, że w Białej Podlaskiej nie mam czego szukać. Przynajmniej raz w tygodniu była taka sytuacja, że ktoś obrażał mnie na ulicy. Jadę sobie rowerem, idę do Biedronki i jestem wyzywany. Za co? Z dziewczyną idę na spacer, to samo. Sytuacja była ciężka, ale jakoś dałem radę. Będę silniejszy…

I tu Maciej Kurowski emocjonalnie już nie wytrzymał.

Co prawda klub z Białej Podlaskiej przywrócił Kurowskiego po jakimś czasie do drużyny, bo miał problemy z młodzieżowcami. Ale latem 2024 roku znów się z nim pożegnał, widząc absmak ze strony kiboli. Śmieszne, przykre i kompromitujące jak oświadczenie prezesa Podlaskiej, które Kuba pokazuje w materiale. Albo raczej coś, co je przypomina. Cytując słynną wypowiedź Ivana Djurdjevicia, ktoś obsrał zbroję.

Jeden z transparentów na meczu Podlasia brzmiał: „KUROWSKI WYBRAŁEŚ DROGĘ FRAJERA, KOŃCZY SIĘ W PODLASIU TWOJA KARIERA”. A to tylko ułamek na tle śpiewów, wedle których Kurowski miał wy*ierdalać. I to wręcz za granicę Polski, patrząc po tym, jaką zemstę zgotowały mu elity spod bloków, kumaci Mati, Seba i Jaco, razem z kolegami z Olsztyna.

***

Gram w piłkę od trzeciego roku życia. Dla mnie to życiowa pasja i nie chcę tego zmienić. A osoby, które mnie pobiły, mówią, że zrobią wszystko, żebym nie grał, żebym zawiesił buty na kołek. No i w Stomilu Olsztyn im się udało. Nie mogę grać ani w pierwszym, ani w drugim zespole, to nie jest komfortowe. Zmieniłem klub i otoczenie nie po to, żeby nie grać. Zagrałem tylko jeden mecz w rezerwach jeszcze przed tym, zanim się dowiedzieli, że jestem tym Maciejem Kurowskim. Po tym powiedziano mi, że nie mogę grać – powiedział nastolatek w materiale Jakuba Białka na Weszło TV.

I dodał: – W trakcie wynajmowania mieszkania zadzwonił do mnie prezes i przedstawił sytuację, że kibole się dowiedzieli. Prezes z dyrektorem sportowym wiedzieli o mojej sytuacji, wiedzieli, że po mojej stronie nie ma niczego złego, dlatego podpisali ze mną kontrakt. Na początku prezes dobrze się zachowywał w stosunku do mnie przez telefon. Ale jak tu przyjechałem, powiedział, że mogę nie zagrać, że może byłoby lepiej, gdybym jednak znalazł sobie inny klub. Ale to był ostatni dzień okienka, więc wątpię, że to by się udało. Szczerze myślałem, że tak mówił, ale że zaraz to się uspokoi i będę grać. Jak byłem drugi dzień w Olsztynie, trener Zajączkowski powiedział, że będzie bronił mnie przed kibicami, ale wyszło odgórnie, że nie mogę zagrać. Miało dojść do spotkań z kibicami. Dyrektor z trenerem próbowali z nimi rozmawiać.

No więc Kurowski został pogoniony z rodzinnego miasta za to, że został pobity, ale przygarnął go Stomil Olsztyn. Wydawało się, że wszystko będzie w porządku, zwłaszcza że chłopak nie jest kimś na wzór Kevina Komara z Puszczy Niepołomice, czyli piłkarza, którego obecność na boisku mogłaby wzbudzać powszechne kontrowersje. Tu sytuacja jest klarowna, ba, została wyjaśniona już wiele miesięcy temu. Tylko światek kiboli wymyślił sobie, że nie dopuści (w ogóle jak to brzmi, że mówimy o tak dużej sprawczości Matiego spod bloku) 19-latka do gry w piłkę.

Pytanie, dlaczego profesjonalny klub piłkarski w ogóle poddaje się presji grupie kilkudziesięciu, może setce gości o patologicznych wartościach, którzy najwyraźniej zrobiliby wszystko, żeby uniknąć należnych konsekwencji jak stado z Białej Podlaskiej? Kosztem prawdy, gróźb, matactw, większych kar? No tak, jesteście zajebiście honorowi. Pogratulować!

A przy okazji należą się też szczere gratulacje dla innej grupy sympatyków Stomilu Olsztyn. Macie świetnego członka rady nadzorczej, który nieformalnie pełni rolę prezesa. Jedno krzywe mrugnięcie kibola pod Biedronką i sprzedaje duszę diabłu, a przynajmniej takie sprawił wrażenie w materiale na Weszło TV. Tu fragment rozmowy:

(Piotr Gajewski, członek rady nadzorczej, nieformalnie pełniący rolę prezesa): Maciek nie przypadł do gustu kibicom. Próbujemy wyjaśniać tę sytuację. Problemów w Stomilu nie brakuje, a nie chcemy niczego robić wbrew kibicom. Oni obok historii są główną wartością klubu. Podchodzimy do tematu ostrożnie, nie znając szczegółów sprawy. Sytuacja dryfuje. Mamy inne problemy i to trochę się odwleka. Dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, nie będziemy podejmować pochopnych ruchów. Zainteresowanie mediów sprawia, że być może poświęcimy tej sprawie więcej czasu.

Nie lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby jednak grał, skoro opłacacie jego kontrakt?

Nie wiem, czy lepiej. Trenuje, pomaga zagęścić boisko treningowe, więc spełnia swoją rolę.

Czemu zdanie kibiców w tematach personalnych jest aż tak ważne?

Klub jest dla kibiców. Jesteśmy po to, żeby działać dla lokalnej społeczności. Ich zdanie jest kluczowe.

A gdyby mówili, że trzeba zwolnić trenera?

Pewnie byśmy o tym rozmawiali.

Zwolnilibyście?

Nie twierdzę, że tak, natomiast o decyzjach sportowych należy informować kibiców w sposób transparentny.

Informować tak, ale tu chodzi o sugerowanie się ich zdaniem.

Zdanie kibiców jest ważne, tak jak zdanie mediów. Kibice są jakimś magnesem, który powoduje, że klub budzi emocje. Gdybyśmy chcieli po prostu pobawić się w Football Managera, pewnie zajęlibyśmy się klubem z niższych lig. Tu uznaliśmy, że bierzemy cięższy krzyż na barki i trzeba brać pod uwagę coś takiego jak opinia publiczna. 

Maciek nie przypadł do gustu kibicom. Pomaga zagęścić boisko treningowe. Kurtyna.

***

Ja tu tylko piszę, ale całą sprawę najlepiej przedstawił Kuba w swoim materiale wideo, który powinniście zobaczyć:

WIĘCEJ NA WESZŁO:

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Farsa i kolesiostwo w polskich ciężarach. „Dla niego 12 tysięcy pensji przebija wszystko”

Błażej Gołębiewski
0
Farsa i kolesiostwo w polskich ciężarach. „Dla niego 12 tysięcy pensji przebija wszystko”
Niemcy

Siedmiokrotni mistrzowie Niemiec zmuszeni… sprzedać stadion?

Bartosz Lodko
5
Siedmiokrotni mistrzowie Niemiec zmuszeni… sprzedać stadion?

Felietony i blogi

Polecane

Farsa i kolesiostwo w polskich ciężarach. „Dla niego 12 tysięcy pensji przebija wszystko”

Błażej Gołębiewski
0
Farsa i kolesiostwo w polskich ciężarach. „Dla niego 12 tysięcy pensji przebija wszystko”
Niemcy

Siedmiokrotni mistrzowie Niemiec zmuszeni… sprzedać stadion?

Bartosz Lodko
5
Siedmiokrotni mistrzowie Niemiec zmuszeni… sprzedać stadion?

Komentarze

30 komentarzy

Loading...