Przy okazji każdego reprezentacyjnego zgrupowania można stwierdzić, że kogoś brakuje i należy go uznać za ewidentnego przegranego powołań. Nie inaczej jest w przypadku wyborów Michała Probierza przed meczami z Portugalią i Chorwacją w Lidze Narodów.
Naszym zdaniem pięciu zawodników szczególnie nadaje się do przyznania im takiego statusu, co nie znaczy, że sami byśmy ich powołali. A więc, kim są ci wielcy nieobecni?
Zacznijmy od tych, którzy byli obecni w kadrze we wrześniu i pojawili się na boisku.
MATEUSZ BOGUSZ
Trudno nie odnieść wrażenia, że Probierz nigdy nie był w pełni przekonany do pomocnika Los Angeles FC, ale presja ze strony opinii publicznej była tak duża, że wreszcie uległ i powołał chłopaka przed wrześniowymi spotkaniami LN. Bogusz nieustannie dawał argumenty i imponował formą, zwłaszcza w okresie od maja do lipca, gdy zanotował ofensywne konkrety w dziesięciu z rzędu meczach MLS. Złożyło się na to dziewięć goli i pięć asyst, fantastyczne liczby.
Wychowanek Ruchu Chorzów stawił się więc na zgrupowaniu i wyszedł w pierwszym składzie na Chorwatów. Będąc na boisku przez 62 minuty nie dał rady, nie spełnił oczekiwań – trzeba to napisać wprost. O ile w utrzymaniu piłki nie było jeszcze tak źle, o tyle w momentach, w których znajdował się przodem do bramki, nie dał niczego ponad podstawy. Został rzucony na naprawdę głęboką wodę, często pojedynkował się z Josko Gvardiolem – aktualnie jednym z najlepszych obrońców świata – jednak ci, którzy mieli wątpliwości, co do jego klasy w kontekście drużyny narodowej, dostali do ręki wymierne argumenty.
Mimo że 23-latek po powrocie do klubu nadal potrafił się wyróżniać (gol i asysta w MLS, asysta w zwycięskim finale US Open Cup), tym razem Michał Probierz pominął go na rzecz Kacpra Kozłowskiego. A kiedy okazało się, że pomocnik Gaziantep nie przyjedzie z powodu urazu, Bogusz i tak nie został dowołany.
Gdy dziennikarze pytają selekcjonera o to nazwisko, z jego wypowiedzi ewidentnie bije chłodem. – Potrzebuję innych zawodników i tyle – ostatnio uciął wątek w „Przeglądzie Sportowym”.
BARTOSZ SLISZ
Do tej pory cieszył się uznaniem Michała Probierza. Przed jego selekcjonerską kadencją miał na koncie ledwie dwa epizody w biało-czerwonych barwach, a pod jego wodzą dołożył 11 kolejnych występów. Grał prawie zawsze.
Najwyraźniej coś się popsuło w meczu z Austrią na Euro 2024. Pomocnik Atlanty United wyszedł od początku, co było jednym z symboli odejścia Probierza od odważnych założeń, które obrał na inauguracyjne spotkanie z Holandią. Slisz zagrał 75 minut, potwierdzając, że pewnego poziomu zwyczajnie nie przeskoczy. Z Francją już nie podniósł się z ławki, a ostatnio z Portugalią i Chorwacją wchodził jako zmiennik. W Osijeku dostał prawie pół godziny i znów był co najwyżej poprawny. W reprezentacji potrzeba czegoś więcej.
W efekcie, mimo że w klubie niezmiennie ma pewne miejsce w składzie, Slisz po raz pierwszy od marca ubiegłego roku nie doczekał się powołania. Akurat w tym przypadku krytyków decyzji selekcjonera zbyt wielu nie znajdziemy.
KAMIL GRABARA
Tu chyba nikt nie ma wątpliwości: nie decydują względy sportowe, tylko szeroko pojęte kwestie charakterologiczne. Inaczej zamiast bramkarza Wolfsburga na kadrę nie jeździliby Bartłomiej Drągowski, czy dopiero co dowołany Kacper Trelowski. Nikt jednak – ani sam Probierz, ani ludzie z jego otoczenia – nie powiedzą wprost, o co chodzi. Pytany o bramkarza Wolfsburga Andrzej Dawidziuk odpowiadał lakonicznie, że „Kamil jest pod stałą obserwacją”, ale chyba sam nie wierzył w swoje słowa, bo gdyby „Kamil był pod stałą obserwacją” i nic innego by go nie blokowało, to dziś byłby w reprezentacji.
Grabara bezboleśnie wprowadził się do Bundesligi. Mimo że na razie w sześciu meczach zachował raptem jedno czyste konto i wpuścił aż 12 goli, a w pojedynczych sytuacjach można było analizować, czy nie popełniał błędów (bramki z Eintrachtem Franfurt, czy ostatnio z VfL Bochum), to lista pozytywów jest znacznie dłuższa. Nieprzypadkowo Polak ma w „Kickerze” średnią not 2,50 (1-klasa światowa, 6-beznadzieja) i tylko raz oceniono go poniżej noty wyjściowej.
O Grabarę w kadrze upominają się wszyscy. Kibice. Dziennikarze. Eksperci. Byli piłkarze. Z poważnych ust wypływają opinie, że w reprezentacji Niemiec mógłby on dziś liczyć na granie. Michał Probierz pozostaje nieprzejednany.
MATTY CASH
Biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek Casha w reprezentacji, trudno za nim tęsknić w koszulce z orzełkiem na piersi. Mówimy o zawodniku z określoną marką w Premier League, który w kadrze nigdy nie olśniewał i nie sygnalizował, że na swojej pozycji może wprowadzić nową jakość, sprawiającą, że zapomnimy o Łukaszu Piszczku. Nie pomaga też sobie kompletnym olewaniem nauki języka polskiego, nie robi w tym względzie żadnych postępów.
Nie zmienia to faktu, że Cash nadal sporo znaczy w Aston Villi. Brak powołania we wrześniu nie podlegał dyskusji, bo był on w trakcie leczenia kontuzji. Teraz wrócił, zagrał 90 minut z Manchesterem United (0:0), ale na liście nominowanych znów go zabrakło, w przeciwieństwie do – na przykład – Jakuba Modera, który ostatnio występuje głównie w kadrze.
O Casha zapytano Probierza podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, ale odpowiedź ponownie była wymijająca: – Każdy trener ma prawo do swoich wyborów i my podjęliśmy takie, a nie inne.
I to oczywiście prawda, ale miło byłoby w każdym przypadku usłyszeć konkretną, rzeczową argumentację.
TARAS ROMANCZUK
Michał Probierz zna go doskonale, to zapewne najważniejszy trener w karierze Romanczuka. Pomocnik Jagiellonii nagle został odkurzony na baraże (kwadrans w Cardiff), tuż przed Euro strzelił gola w sparingu z Ukrainą, podczas turnieju zagrał od początku z Holandią na starcie rywalizacji w grupie i zebrał niezłe recenzje. Jak jednak szybko się w reprezentacji pojawił, tak szybko ponownie z niej zniknął.
Brak wrześniowego powołania mógł być tłumaczony natłokiem meczów „Jagi”, która także na Romanczuka w jakimś stopniu wpłynęła. Ostatnio jednak on i koledzy się odkręcili, wracając na właściwe tory. Nie przełożyło się to na decyzje selekcjonera.
Zapewne chodzi o to, że mówimy o piłkarzu wyłącznie na tu i teraz, który nie będzie przyszłością reprezentacji i który także ma swoje ograniczenia – chociażby motoryczne. Postawienie na Maxiego Oyedele zdaje się sugerować, że Probierz ma dość niekończącego się sprawdzania środkowych pomocników z dotychczas określonej listy i szuka kogoś zupełnie nowego.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Probierz zapewnił, że nie zrezygnuje z ofensywnej piłki i stawiania na młodych zawodników
- Mick van Buren: Poziom średniego klubu Ekstraklasy jest wyższy niż w Czechach [WYWIAD]
- Czy Ruch Chorzów przestał być fajny?
Fot. FotoPyK