Przyszedł nowy trener, więc trzeba się pokazać. Strefa spadkowa się zbliżała, więc trzeba, choć na chwilę, wziąć się w garść. W efekcie Zagłębie wygrywa drugi mecz z rzędu, co przecież dla tej drużyny jest jednak wydarzeniem.
Dlaczego Miedziowi sięgnęli po trzy punkty w Zabrzu? Po pierwsze dlatego, że po prostu dobrze grali w piłkę. W pierwszej połowie nie bali się wymiany ciosów z Górnikiem i oglądało się to naprawdę przyjemnie. Goście nie byli leniwy i nudni, tylko – no, tak to wyglądało – radośni, że można dziś biegać, strzelać, uprawiać ten sport.
Polot. Tak rzadko można było używać tego słowa przy okazji meczów lubinian (chyba że chodziło o rywali), a dziś śmiało, bez skrępowania, da się tak o nich pisać. Choćby gol – przytomne podanie prostopadłe do Pieńki, ten kiwa, strzela po długim rogu.
Brawo.
Drugi powód zwycięstwa Zagłębia to indywidualna niedola zabrzan. Weźmy ten wspomniany gol. Zobaczcie, co robi Szala.
Najpierw źle wybił piłkę głową w środku pola i ta trafiła do Radwańskiego:
Nie nadążał przez to za Pieńką:
Jak już wrócił, to dał mu się oszukać:
Na końcu jeszcze Szromnikowi piłka przełamuje ręce i jest klops.
Z kolei odpowiednikiem Szali w ofensywie może być Ismaheel. Ktoś powie – z nim się dzieje, chłop robi wiatr. No dobrze, to niech się zatrudni w odpowiedniej elektrowni, a tu póki co mówimy o drużynie piłkarskiej. W tej wypadałoby jakkolwiek panować nad kluczowym przedmiotem, piłką właśnie, a jemu tej umiejętności zdecydowanie brakuje.
Wrzutki przeciągnięte, kiwki bezcelowe, przyjęcia niedokładne, strzały żartobliwe, grożące uszczerbkiem na zdrowiu (ten kret w pierwszej połowie…). Szczytem wszystkiego było wykonanie rzutu rożnego do Janży, którego nie było w boisku. Bez przesady, naprawdę.
Górnik mógł tutaj poszukać punktu, gdyby ofensywni piłkarze doskoczyli do poziomu Podolskiego – ten ciągnął ich za uszy, powinien mieć asystę, sprowokował sędziego do czerwonej kartki dla Nalepy, ale wszystko jak krew w piach, skoro koledzy są niespecjalnie przytomni.
A właśnie – wykluczenie Nalepy. Co najmniej kontrowersyjne, bo przecież Podolski ściągał obrońcę za spodenki, więc ten na niego spadł i faktycznie, przerwał dobrze zapowiadający się atak. Ale czy straciłby równowagę gdyby nie intensywna praca przeciwnika nad jego gaciami? Można mieć wątpliwości. I można się zastanawiać, czy gdyby VAR pozwalał na cofnięcie drugiej żółtej kartki, Kwiatkowski nie chciałby z tej opcji skorzystać.
Natomiast to wykluczenie gospodarzom w ogóle nie pomogło. Zagłębie się cofnęło, a Górnik nie miał kompletnie pomysłu, jak je rozklepać. Najciekawiej było po strzale Ambrosa z dystansu w poprzeczkę, co wiele mówi o szybkości ataków Górnika.
Za tym flegmatyzmem nadążyłby nawet zespół Fornalika, a co dopiero ten kierowany przez nową miotłę.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Janczyk z Kopenhagi: Białostockie środowisko miało rację, na całej długości
- Co za wieczór w uniwersum polskiej piłki! Jagiellonia szokuje Kopenhagę
- Legia rzetelna, odpowiedzialna, rozsądna i… zwycięska!
- Kulesza dla Weszło: Nie miałem przyjacielskich relacji z poprzednią władzą
Fot. Newspix