Lech Poznań sensacyjnie przegrał 1:2 z Motorem Lublin w ostatnim swoim spotkaniu przed przerwą reprezentacyjną. Głos na pomeczowej konferencji zabrał trener ekipy z Wielkopolski, Niels Frederiksen.
– Przede wszystkim jesteśmy mocno niezadowoleni z tego wyniku – mówił przed garstką dziennikarzy, którzy przyszli do sali konferencyjnej. – Wygraliśmy pięć razy na własnym terenie do tej pory, a teraz pierwszy raz straciliśmy punkty i myślę, że to nie było konieczne. Oczywiście musimy pogratulować przeciwnikom. Dobrze grali, strzelili dwa ładne gole. Oczywiście sporo się bronili, a my próbowaliśmy przełamać ich obronę, ale nie zrobiliśmy wystarczająco wiele. Naturalnie jest to rozczarowujące. Przegrywanie meczów to też część futbolu. Oczywiście nie da się przejść całej ligi bez przegranej, raczej się to nie zdarza. Nie przewidywaliśmy, że dzisiaj to się może wydarzyć, ale tak się zdarzyło. Musimy wyciągnąć wnioski i iść dalej.
Nie najlepiej dzisiaj wyglądała murawa na stadionie w Poznaniu. – Chcę podkreślić, że nie przegraliśmy ze względu na murawę, ale szczerze mówiąc, jej wygląd w tym momencie jest całkowitą katastrofą. Nie powinniśmy grać na takiej murawie, wiedząc, jak chcemy grać. Dużo gry po ziemi, dużo gry piłką, na tej trawie tak się nie da. Jest to całkowita katastrofa, co się wydarzyło z tą murawą. Tak być nie może, musimy coś z tym zrobić, bo nie da się grać tak, jak chcemy na tej murawie.
– Nie sądzę, że możemy mówić o dołku, bo wciąż jesteśmy liderem i takiego startu sezonu jak w tym sezonie, nie było w Ekstraklasie od 15 lat. Do dzisiaj mieliśmy sześć zwycięstw z rzędu w lidze. Szaleństwem byłoby mówienie, że wpadliśmy w jakiś kryzys. Te mecze były bolesne, a zwłaszcza ta porażka w Pucharze. Pewnie w normalnych okolicznościach wygralibyśmy 9 na 10 takich meczów. Nie sądzę, że moglibyśmy mówić, że to był jakiś zły mecz, ale wynik był zły. Musimy popracować, aby to się nie powtarzało i nie pozwalać rywalom na budowanie sytuacji pozwalających na strzelanie goli.
Pod koniec spotkania z dziennikarzami Frederiksen dostał pytanie o Pingota, który rozpoczął mecz w pierwszej jedenastce. – Do tej pory w większości meczów grał lewonożny Antonio Milić. Wiedzieliśmy, że dzisiaj będziemy mieli piłkę częściej przy nodze, a do budowania akcji właśnie w tym miejscu na boisku będzie nam potrzebny zawodnik lewonożny, dlatego wystąpił Pingot, a nie Salamon – tłumaczył Duńczyk.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Wielki moment Zagłębia – wygrali drugi mecz z rzędu
- Rocha był bezradny. Wygrana Rakowa w Radomiu!
- Ktoś rzucił zły urok na Stal, ale dobro zwycięża
Fot. Newspix.pl