Reklama

Iga Świątek chce zrobić kolejny krok w ewolucji [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

04 października 2024, 12:47 • 7 min czytania 4 komentarze

Iga Świątek po prawie trzech latach wspólnej pracy pożegnała się z Tomaszem Wiktorowskim. Dla wielu fanów polskiej tenisistki taka decyzja może być zaskakująca. W końcu pod wodzą 43-latka Polka została najlepszą zawodniczką rankingu WTA. Razem wygrali aż 19 turniejów, w tym trzykrotnie Rolanda Garrosa. Jednak analizując grę i rozwój Świątek w ostatnich trzech sezonach, trudno nie dojść do wniosku, że 23-latka w tej współpracy doszła już do ściany. I czas na kolejny krok w ewolucji jej gry.

Iga Świątek chce zrobić kolejny krok w ewolucji [KOMENTARZ]

ZNAKOMITY POCZĄTEK

Świątek ze współpracy z Wiktorowskim wyciągnęła więcej, niż pierwotnie zakładał to jej obóz. Przypomnę tylko, że kiedy w grudniu 2021 roku Iga zdecydowała się zakończyć współpracę z Piotrem Sierzputowskim, który był jej poprzednim trenerem, Tomasz Wiktorowski jawił się jako opcja tymczasowa.

Dzisiaj Iga Świątek rozpocznie treningi z trenerem Tomaszem Wiktorowskim w trakcie trwającego właśnie okresu przygotowawczego do turniejów w Australii. Nie jest to równoznaczne z podjęciem jakiejkolwiek decyzji na temat współpracy. Gdy zapadną wiążące decyzje, niezwłocznie poinformujemy o tym Państwa, a Iga również swoich kibiców… – brzmiał komunikat, który wydał wtedy sztab polskiej tenisistki.

Był jeden argument, przez który Iga nie od razu zdecydowała się na zatrudnienie byłego szkoleniowca Agnieszki Radwańskiej na stałe. Raszynianka, choć znajdowała się w kryzysie formy, to jednak posiadała już ugruntowaną pozycję w tenisowej czołówce. Już wtedy mówiło się o tym, że Świątek jest gotowa na współpracę z największymi trenerskimi nazwiskami w branży. Nazwisko Wiktorowskiego, choć jest bardzo cenionym fachowcem, do takich nie należało.

Ostatecznie jednak przeważyło to, że polski trener już dość dobrze znał Igę. Nie bez znaczenia był też brak bariery językowej. Choć Świątek już wtedy znakomicie władała angielskim, to nie ulega wątpliwości, że w codziennej komunikacji dla wówczas 20-letniej zawodniczki porozumiewanie się w języku polskim było wygodniejsze.

Reklama

Zaufanie Tomaszowi Wiktorowskiemu okazało się strzałem w dziesiątkę, a pierwsze miesiące ich wspólnej pracy przeszły najśmielsze oczekiwania kibiców. Po tym, jak pod koniec marca 2022 roku przejście na emeryturę ogłosiła Ash Barty, w kwietniu to Iga została nową liderką rankingu WTA. I szybko pokazała, że zagości na tronie kobiecego tenisa na dłużej. Wszyscy pamiętamy jej fenomenalną serię trzydziestu siedmiu wygranych meczów z rzędu. W tym czasie triumfowała kolejno w Katarze, Indian Wells, Miami, Stuttgarcie, Rzymie i wreszcie – w Paryżu. Drugi raz w karierze i jak się miało okazać, nie ostatni. Polka na korcie wyglądała niczym maszyna do rozjeżdżania kolejnych przeciwniczek.

I nic to, że jej seria została przerwana na kortach Wimbledonu. Można było tłumaczyć taki stan rzeczy faktem, że korty trawiaste nie należą do jej ulubionych. Kiedyś musiała przecież przegrać. Jeżeli ta porażka miała się gdzieś przytrafić, to właśnie na nich. Poza tym Świątek w tamtym pamiętnym sezonie nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Polka podbiła przecież US Open, a po Nowym Jorku triumfowała też w Ostrawie i San Diego. To bez wątpienia był jej rok, po którym nikt nie miał wątpliwości, że nawiązanie współpracy z Tomaszem Wiktorowskim okazało się znakomitą decyzją.

Iga Świątek po triumfie w Rolandzie Garrosie w 2022 roku

UWYPUKLIŁ ATUTY, ALE NIE ZNIWELOWAŁ MANKAMENTÓW

Do kolejnego sezonu Iga przystępowała jako wielka faworytka. Można było myśleć tak: skoro w pierwszym roku pracy z nowym szkoleniowcem tenisistka z Raszyna tak bardzo rozwinęła skrzydła, to jak bardzo podniesie swój poziom w kolejnym sezonie? Być może takie myślenie stanowiło swego rodzaju pułapkę. Trudno bowiem wymagać od zawodniczki, by zaliczyła kolejne tak wybitne dwanaście miesięcy. Ale nie znaczy to równocześnie, że nie można składać krytyki pod adresem jej i jej sztabu.

Bo owszem, Świątek ponownie była znakomita na kortach ziemnych. Ponownie triumfowała w Roland Garros, tym razem po fenomenalnym i zaciętym finale z Karoliną Muchovą. Miała też świetną końcówkę sezonu, kiedy wygrała turniej WTA 1000 w Pekinie i jako druga Polka w historii (po Agnieszce Radwańskiej) zwyciężyła WTA Finals. Jednocześnie, czy w porównaniu do 2022 roku któryś z elementów jej tenisowego rzemiosła się rozwinął? Ośmielę się w to wątpić.

Reklama

W tym roku sytuacja była w zasadzie podobna. Iga Świątek nie zachwyciła podczas Australian Open, lecz pierwsza część sezonu należała do niej. Triumfowała w Indian Wells czy Dosze, gdzie pokonała bardzo niewygodną Jelenę Rybakinę. Po raz trzeci z rzędu (a czwarty w ogóle) została królową French Open. Wcześniej na mączce dwa razy pokonała Arynę Sabalenkę w finałach w Rzymie i Madrycie. Polka w ostatnich trzech latach była bezsprzecznie najlepszą zawodniczką pierwszego półrocza gry. Trener Wiktorowski sprawił, że na ceglanych kortach uwypukliła swoje atuty niemalże do maksimum. Poprawiła serwis, była świetna na returnie, do perfekcji opanowała tenis polegający na znakomitym poruszaniu się. Jeżeli planem 43-latka na Igę było to, by gra Polki opierała się na jej najmocniejszych stronach (co jest logiczne), to ten pomysł zadziałał.

Równocześnie jednak prowadzenie tak utalentowanej zawodniczki w takim stylu jest obarczone pewnym ryzykiem. Iga Świątek mierzy bowiem wyżej, niż „tylko” w bycie wybitną tenisistką na mączce. Polka chce wygrywać także inne wielkoszlemowe tytuły, jak Australian Open, US Open czy chociaż powalczyć o triumf w Wimbledonie. Tymczasem poza wygraną w Nowym Jorku sprzed dwóch lat, Świątek generalnie zawodziła na wielkoszlemowych scenach poza Paryżem. Nawet półfinał Australian Open 2022 – jej najlepszy wynik w Melbourne – był pewnym rozczarowaniem. Tam bowiem Polka przegrała 4:6, 1:6 z Danielle Collins.

Dlaczego tamten mecz tak się potoczył? Dużo mówiło się o tym, że choć pod względem wytrzymałości Świątek jest maszyną (co daje jej przewagę na kortach ziemnych, gdzie wymiany są piłek trwają dłużej), to ma problemy, kiedy rywalka dominuje nad nią pod względem siłowym. Collins może nie grała pięknie, ale za to piekielnie mocno, na co Iga nie miała sposobu. Kłopot polega na tym, że w styczniu miną trzy lata od tamtego spotkania. Po takim czasie trudno powiedzieć, by pod tym względem coś w grze Świątek diametralnie zmieniło się na plus. Kiedy rywalka gra siłowo, a przy tym celnie, 23-latka często nie znajduje na to recepty. To bez wątpienia kamyczek do ogródka trenera Wiktorowskiego.

Iga Świątek i Tomasz Wiktorowski

Kolejnym jest niesławna gra Świątek na kortach trawiastych. Pod tym względem można było wiele oczekiwać po współpracy Polki z jej byłym już szkoleniowcem. W końcu Agnieszka Radwańska, finalistka Wimbledonu z 2012 roku, była specjalistką od tego rodzaju nawierzchni. Jasne, można tu zamknąć się w stwierdzeniu, że trawa Idze nie leży. Jednak po trzech latach od tenisistki tej klasy należałoby oczekiwać poprawy na kortach trawiastych. A taką też trudno zauważyć.

Iga Świątek zatrzymała się też w rozwoju kilku innych elementów. Polka przez trzy lata udoskonaliła własny serwis, za co chwała Wiktorowskiemu. Ale zwłaszcza przy pierwszym podaniu jej statystyki wciąż nie są rewelacyjne na tle największych konkurentek. W tym roku przynosiło Świątek punkty w 70,1% przypadków, co pod tym względem daje jej 25. pozycję w rankingu WTA. Dla porównania Aryna Sabalenka może pochwalić się skutecznością na poziomie 71% (11. miejsce), Jelena Rybakina – 72,8% (5. miejsce), a Qinwen Zheng – 75,8% (2. miejsce). Skoro już padło nazwisko Chinki, to w przegranym przez Igę półfinale igrzysk olimpijskich pokazała kolejny mankament Polki. Świątek nie radziła sobie z wysoko zagrywanymi piłkami. Wydawało się, że będą one łatwe do wykończenia, ale wiele z nich Iga pakowała poza linię lub w siatkę. Choć oczywiście w tamtym meczu dochodził do niej ogromny element stresu.

KROK NAPRZÓD

Co więc oznacza zwolnienie przez Igę Tomasza Wiktorowskiego? Być może to, że po trzech latach bycia razem na szczycie i wielu wspaniałych momentach, ich współpraca najzwyczajniej w świecie się wypaliła. Ale równie dobrze polska tenisistka mogła dojść do wniosku, że czas wykonać kolejny etap w swoim tenisowym rozwoju. Wiktorowski dopracował jej mocne strony, w których Świątek doszła chyba do perfekcji. Głęboko wierzę więc, że sama zainteresowana zdaje sobie sprawę z tego, że w innych elementach tenisowego rzemiosła drzemie w niej spory potencjał.

To naprawdę dobry znak, który świadczy o tym, że Iga wciąż pragnie się rozwijać. W końcu ma dopiero 23 lata. I chociaż jest liderką rankingu WTA, to jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Zmiana szkoleniowca w jej przypadku nie oznacza żadnego wielkiego kryzysu. To ewolucja, naturalna kolej rzeczy. Obie strony – Świątek i Wiktorowski – bez wątpienia zyskały na trzech latach wspólnej pracy. W końcu razem wygrali aż dziewiętnaście trofeów, w tym trzy razy z rzędu turniej Rolanda Garrosa. Jednak poza utrzymaniem własnych atutów na tenisowym korcie, polska mistrzyni musi stać się zawodniczką nieco bardziej uniwersalną i popracować nad swoimi słabszymi stronami. W końcu rywalki też uczą się jej gry. A to oznacza, że bez poprawy własnych słabości i rozwinięcia arsenału zagrań, coraz trudniej będzie utrzymać nad nimi przewagę. To jednak będzie już zadanie dla jej nowego szkoleniowca, o którym jeszcze nic nie wiadomo.

SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Młodzi podbijają Monaco. Tak obiecującej drużyny dawno tam nie mieli

Patryk Stec
2
Młodzi podbijają Monaco. Tak obiecującej drużyny dawno tam nie mieli

Polecane

Francja

Młodzi podbijają Monaco. Tak obiecującej drużyny dawno tam nie mieli

Patryk Stec
2
Młodzi podbijają Monaco. Tak obiecującej drużyny dawno tam nie mieli

Komentarze

4 komentarze

Loading...