Wojciech Kowalczyk przed meczem Legia Warszawa – Real Betis opowiedział o swojej hiszpańskiej przygodzie w programie “Kontra” prowadzonym przez Pawła Paczula na Weszło TV. “Kowal” w wyjątkowo barwny i ciepły sposób wypowiadał się na temat Hiszpanii i osób, które wiele lat temu pomogły mu się zaadaptować w obcym środowisku.
Były piłkarz Betisu i Legii przyznał w rozmowie, że trudno byłoby być szczęśliwym bez hiszpańskiego słońca. Kowalczyk wyjaśnił różnicę w podejściu polskich i hiszpańskich kibiców. Widać gołym okiem, że na Półwyspie Iberyjskim potrzeba dużo mniej, aby kibice pokochali danego piłkarza.
Kowal: Jestem inteligentny, choć bydło uważa inaczej
Dowiecie się:
– czy jest cyniczny i wygłasza opinie pod kliki
– kiedy przesadził, krytykując Legię
– ile procent jego twittów to alkotwitty
– dlaczego uważa, że może mówić o kimś per debilZapraszam. Kowal od innej strony. pic.twitter.com/MRwX8xoh85
— Paweł Paczul (@PawelPaczul) October 2, 2024
Ludzie często mówią: “A co tam Kowal w Betisie, wcale nie jest lubiany i się tam niczym szczególnym nie odznaczył”?
Świetnie, uwielbiam. Ja to znoszę ponieważ ludzie nie wiedzą, jaka jest rzeczywistość.
Rzeczywistość jest taka, że masz zaproszenie w Betisie do loży, do hotelu.
Na początek mogę powiedzieć, że Betis w środę przylatuje do Warszawy, a ja w czwartek mam od Rafaela Gordillo zaproszenie na ten mecz. Niech sobie ktoś sprawdzi kto to był, fantastyczny piłkarz i fantastyczna osoba. Pokazał mi tyle rzeczy w Sewilli, co żaden zawodnik nie pokaże. Mogłem być lepszym piłkarzem, nie neguje tego. Dlaczego mają mnie nie pamiętać? Pamiętają gorszych ode mnie. To jest takie miasto, że jak kibic widział przez kilka lat rozmownego i fajnego zawodnika, to o nim pamiętają.
Moja córka od sześciu lat mieszka w Sewilli i nie jest problemem to, aby się z kimś napić piwka, porozmawiać, czy zjeść coś. Mam tam mnóstwo znajomych, którzy pomogli mi wejść w tzw. hiszpańskie życie. Człowiek kiedyś nie znał języka, nie wiedział jak poruszać się po mieście, po restauracjach. W tamtym mieście przyszła na świat moja córka, po sześciu miesiącach pobytu w Betisie. Jeżdżę tam, spotykam się i imprezuję. Wielokrotnie również nie płacę za nic.
Jesteś honorowany przez Betis, ale jak myślisz, z czego bierze się ich opinia? Sprawdzają statystyki na “90minut.pl”?
Musiałbyś zadać sobie pytanie czy kibic Betisu wchodzi na “90minut.pl”. Coś mi się wydaje, że ludzi nie za bardzo to interesuje. Jeśli ktoś widział bramki, to jest szczęśliwy. Gdybym ja miał jeden mecz i jedną bramkę w derbowym meczu z Sevillą, to i tak na zawsze byłbym bohaterem tego miasta i nie musiałbym nic więcej już zrobić. Ja w pierwszym moim meczu ledwo wszedłem na boisko po 70. minucie i zdobyłem bramkę. To miasto pamięta takich piłkarzy. Pamiętają jeszcze gorszych, niż ja. Oni widzieli nas bawiących się z innymi zawodnikami Betisu i wiedzą, że zawsze byłem uśmiechnięty.
W Hiszpanii mają większy szacunek do ludzi niż w Polsce?
Inaczej to odbierają, to też chodzi o miasto. Może też o klub, ponieważ Betis to nie jest drużyna, która na starcie jakiegokolwiek sezonu ma walczyć o mistrzostwo. Dla nich awans do europejskich pucharów jest czymś wielkim. Ja w swoim pierwszym sezonie w Betisie zająłem 3. miejsce, od tamtej pory historia się nie powtórzyła. Byliśmy tylko za Barceloną i Realem, tego nie ma na “90minut.pl”. Kibice Betisu zawsze mi to przypominają. Zaraz po awansie do Primera Division, kiedy przyszedłem w końcówce sierpnia, ponieważ były problemy ze zgłoszeniem, my zajęliśmy trzecie miejsce, coś nieprawdopodobnego.
Cała kadra z tamtego okresu jest dziś najbardziej wspominana. Graliśmy finał Pucharu Króla i przegraliśmy na Santiago Bernabeu z Barceloną. W tym meczu siedziałem na ławce, ale samo dotarcie do finału Pucharu Króla było bardzo ważną sprawą. Kiedy jeżdżę do córki w odwiedziny, Hiszpanie mówią mi ze zwątpieniem: “Czy my kiedykolwiek zdobędziemy miejsce na podium La Liga?”. Ja im odpowiadam, że kiedyś może się to wydarzy. Patrząc jednak na to, jaką potęgą stało się Atletico, długo będą na to czekali.
Girona pokazała, że można…
Aby stanąć na podium trzeba mieć szczęście i trafić na Atletico w koszmarnej formie. Zajęliśmy miejsce na podium w sezonie 1994/1995. Ktoś może powiedzieć, że Kowal miał małe liczby, mało bramek. Gdyby jednak w tamtych czasach był jakiś kretyn w UEFA, grałbym w Lidze Mistrzów. Wtedy trzeciej drużyny nie dopuszczali do Ligi Mistrzów, dziś gra czwarta drużyna. Taka była rzeczywistość. Ja tam wracam, tam będę latał ze względu na wszystko. Wspaniałe miasto, najlepsze jedzenie na świecie, jakie kiedykolwiek byłem w stanie spróbować i najbardziej przyjemni ludzie. Oni tam nie widzą problemów. Zawsze mi to imponowało, jaką przyjemną szyderkę sobie ze mnie robili. Wchodziłem do restauracji, a tam kibice Sevilli. To co robili sobie z nas szyderkę, to się w głowie nie mieści. Na końcu okazywało się, że kończyliśmy razem wieczór.
Byłbyś skrajnie innym człowiekiem, gdybyś nie trafił do Betisu, tylko do Anglii lub Niemiec?
Na pewno. Gdybym nie miał wtedy tej radości, byłoby inaczej. Ja zabierałem wtedy swoją dziewczynę, która była w ciąży i miała 18 lat do zupełnie innego kraju. Ja miałem wtedy 22. Wyciągnąłem ją od rodziny i to nie były takie czasy jak obecnie, że samoloty latają do Sewilli co dwie godziny, tylko dwa razy do roku. Jak startowaliśmy o 7:00 w Sewilli to trzeba było zrobić kilka przesiadek z oczekiwaniem i byliśmy na miejscu dopiero około godziny 21:00. Wtedy dochodziło do większej rozłąki. W Sewilli nie było też Polaków, teraz gdziekolwiek wyląduje, to ich widzę. Ostatnio wylądowałem w Lizbonie i przeklnąłem, a odwróciło się pół miasta i byli to sami Polacy.
Bardziej pytałem o to, czy byłbyś mniej otwarty gdyby nie Hiszpania?
Moje wybory klubowe były świetne ze względu na rodzinę. Ja mam zadowoloną kobietę, córkę. 3,5 roku w Betisie, 1,5 roku w Las Palmas, trzy lata na Cyprze. Myślisz, że ktoś widział więcej słońca przez tyle czasu? Słońca, fajnego życia, fantastycznych owoców morza, mięs, muzyki, życia. Wydaje mi się, że nie. Jak widzę, że rodzina jest szczęśliwa, to ja też jestem szczęśliwy. Dlatego to robiłem w pewnym momencie. Ktoś się może czepiać, że mogłem zrobić więcej. Córka, kiedy przeprowadziła się z Lizbony do Sewilli przeżyła niewyobrażalną radość z powodu, że wróciła do rodzinnego miasta.
Ona w marcu kończy 30 lat, już mam bilety kupione i wiem, co to będzie za impreza. Nie wiem kiedy to minęło, ale to wspaniały moment. To miasto jest dla mnie stworzone. Nie chciałbym tam mieszkać od czerwca do października to fakt, że w cieniu jest 40 stopni i to jedyne, co mi przeszkadza, aby się na stałe tam przeprowadzić.
Byłeś szczęśliwy, że Legia wylosowała Betis?
Tak. Pamiętam, jak przyleciał po mnie gość z Betisu, który prowadził moje papiery, a później był moim menadżerem. Wówczas ustalił z Legią, że w umowie transferu znajdzie się zapis, iż Betis zobowiązuje się do rozegrania meczu towarzyskiego z Legią. Nawet mam jeszcze ten kontrakt zakonserwowany, bo go nie wyrzuciłem. Bardzo zależało mi na tym meczu, żeby obejrzeć swoich kumpli i zagrać dwie połowy w różnych zespołach. Ale nigdy do niego nie doszło, Legią rządziło wtedy wojsko, takie były czasy. Dlatego cieszę się, że w końcu te dwa kluby zagrają ze sobą.
Z polskich zespołów w Sewilli spotkałem za to Widzewa ze śp. Franciszkiem Smudą. Przylecieli rok później, ale przecież nie po to, by wypełnić zapis z mojego kontraktu.
Gdybyś prowadził hiszpańską “Ligę Minus”, byłbyś tak bardzo nielubiany jak tutaj przez niektórych w Legii?
To zależy. Hiszpanie mają programy, które dobrze rzeźbią. Mają jeden problem, najczęściej wolą walić w drużynę przeciwną. Ci, co utożsamiają się ze swoim klubem, nie uderzają w niego. Dziennikarze zajmujący się Betisem nie zrobią krytycznego programu o tym klubie. Zawsze będą szukać pozytywów, nawet po porażkach. Odnalazłbym się jedynie w programach, w których mógłbym tłuc się ze swoim rywalem. Od momentu mojego wyjazdu Betis spadł trzykrotnie z ligi. Wyobrażacie sobie, jakbym jechał w takich programach? Internet by tego nie wytrzymał!
Przy okazji meczu Legia – Betis odezwał się do Ciebie Betis, kibice Legii, ale nie sama Legia. Masz zaproszenia na loże.
Pracujący w klubie Adam Dawidziuk się odzywa czasem do mnie. Nie mogę chodzić na Legię, bo zazwyczaj gra ona chwilę przed “Ligą Minus”. Nie brakuje mi regularnego chodzenia nie tylko na Legię, ale i na polską piłkę. Jestem znudzony propagandą sukcesów w sytuacji, kiedy żadnych sukcesów nie ma. U nas za sukces uważa się rozegranie dwóch paździerzy z zespołem z Łotwy, a potem dostaniem oklepu od Norwegów. Co to za sukces? Nie chce mi się oglądać tych ludzi.
Będziesz za Legią czy za Betisem?
Będę za Legią. Tłumaczyłem to już hiszpańskim dziennikarzom, bo również mnie o to pytali. Gdyby nie Legia, nie byłoby mnie w Betisie. Moim pierwszym klubem profesjonalnym była Legia Warszawa. Wcześniej byłem jej kibicem. Dzięki postawie w Legii i reprezentacji dostałem szansę wyjazdu do mojego wymarzonego kraju, czyli do Hiszpanii.
Kowal, Twój typ na mecz Legia – Betis? Bez żadnej konsekwencji…
0:0 będą nudy. Oba zespoły mają problem z napastnikami, a Betis będzie rotował, ponieważ trzy dni później gra derby Sewilli na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ PACZUL
Mecz Legia Warszawa – Real Betis odbędzie się dziś (03.10) o godzinie 18:45 na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Chicago nie zapomni Derricka Rose’a
- Trela: Futbolowa gorączka w Lipsku. Mecz, po którym 8-latkowie zakochują się w futbolu
- Strzałkowski: Skład Jagiellonii jest wart tyle, ile noga napastnika Ajaksu. Znamy swoje miejsce