– Lech Poznań bardzo poważnie traktuje walkę o mistrzostwo Polski – pomyślał każdy po meczu lidera Ekstraklasy z drugoligową Resovią. Bo jak inaczej tłumaczyć sobie widowisko, w którym faworyt w niczym nie wygląda na faworyta, a najgroźniejsze akcje tworzy sobie aktualnie 41. drużyna w polskiej hierarchii klubowej? Na boisku od pierwszej minuty Gholizadeh, Kozubal, Milić, Douglas, Jagiełło… niemal samo gęste. A na tablicy wyników wyrzut sumienia Kolejorza.
Bo Lech ma dziś ogromne powody do wstydu, nawet jeśli Niels Frederiksen wysłał w bój kilku zmienników. Zmiennicy ci powinni sobie poradzić z Resovią bez wielkich problemów, ale siła przyjaźni, determinacji i szybkich kontrataków nie została przez Kolejorza wystarczająco doceniona. Kibicom ekipy z Poznania pewnie żal było patrzeć, jak się kompromitują ich ulubieńcy, ale cała reszta widzów raczej lubi takie historie.
My też.
Resovia – Lech 1:0. Zasłona dymna Resovii spełniła swoje zadanie
Rzeszowian nie przystoi nazwać kopciuszkiem, ale ich ostatnie dokonania nie budzą wielkiego respektu. W ubiegłym sezonie spadek na zaplecze zaplecza. Wcześniej kilka sezonów przeciętności. Teraz parę dobrych spotkań na trzecim poziomie rozgrywkowym, ale to nadal trzeci poziom rozgrywkowy. Lech pewnie dał się nabrać na tę zasłonę dymną – Resovia przez kilka ostatnich sezonów przygotowywała się do tego meczu i ukrywała swój faktyczny potencjał. Potencjał na pokonanie lidera Ekstraklasy.
Żarty na bok. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Resovia też nie wystawiła dziś na Lecha swojego pierwszego garnituru. Na ławce zaczęli to spotkanie pewnie trzej aktualnie najlepsi piłkarze klubu z Rzeszowa – Maciej Górski, Bartłomiej Eizenchart i Marcin Urynowicz. Trener Jakub Żukowski jakby wysłał swojej drużynie sygnał:
– Panowie, to Puchar Polski, Puchar Tysiąca Drużyn, Puchar Drugich Garniturów. Oni grają na luzie, to my też.
Wielka determinacja w obronie, piorunujące kontrataki i… spokój, który dało się wyczytać z twarzy rzeszowian. Oni nie drżeli jak osika przed kolejnymi atakami gości z Poznania – akcje ofensywne liderów Ekstraklasy po prostu przerywali, bez większych ceregieli.
Na kontratakach do kolejnej rundy
Efektownych kontrataków gospodarze wyprowadzili co najmniej kilka. Golem zakończył się tylko jeden, ale w polu karnym Lecha kotłowało się zatrważająco często. W ósmej minucie Kolejorza ratował jeszcze doskonałą interwencją Bednarek, kilka sekund później gościom musiał pomagać słupek. W minucie szesnastej ratunku już nie było, gdy lewą stroną popędził Gracjan Jaroch. Skrzydłowy doskonale wystawił piłkę tuż przed pole karne, a stamtąd huknął jak z armaty Maksymilian Hebel. Zaskoczenie? Nie dziś, gola strzelił zespół na tamtą chwilę o wiele lepszy.
𝐋𝐢𝐝𝐞𝐫 𝐄𝐤𝐬𝐭𝐫𝐚𝐤𝐥𝐚𝐬𝐲 𝐩𝐫𝐳𝐞𝐠𝐫𝐲𝐰𝐚 𝐳 𝐝𝐫𝐮𝐠𝐨𝐥𝐢𝐠𝐨𝐰𝐜𝐞𝐦❗
𝐌𝐚𝐤𝐬𝐲𝐦𝐢𝐥𝐢𝐚𝐧 𝐇𝐞𝐛𝐞𝐥 huknął pod poprzeczkę i Resovia sensacyjnie prowadzi z Lechem Poznań.
🔴📲 Oglądaj online ▶️ https://t.co/f23qq1qy0P pic.twitter.com/7t6zHZtMFo
— TVP SPORT (@sport_tvppl) September 26, 2024
To nie był koniec ofensywnych popisów rzeszowian – w sumie udało im się oddać trzy celne strzały na bramkę Filipa Bednarka i raz, tuż po zmianie stron, obić poprzeczkę. To Lech się bał, to Frederiksen musiał wpuścić na boisko swoich najlepszych piłkarzy – Murawskiego, Sousę i Joela Pereirę. A i tak dało to tyle, co nic.
Sześć i wystarczy
Lech z dumą odliczał już kolejne mecze bez straconego gola. Raz, dwa, trzy… wreszcie sześć. Wtedy przyszła Resovia i wszystko popsuła. Czy to oznacza, że Kolejorz jest w jakimś wielkim kryzysie i wkrótce będziemy świadkami jego upadku? Pewnie nie, ale Puchar Polski poznaniacy potraktowali po macoszemu i teraz muszą wypić piwo, którego nawarzyli. Zasługują na szyderę i powinni przełykać dziś i przez kilka następnych dni wielkie pigułki wstydu – taka porażka nie przystoi takiej drużynie.
Choć w samej końcówce meczu Resovia ograniczyła się już tylko do bronienia wyniku, a przez ostatnie minuty musiała walczyć w dziesięciu i potem nawet w dziewięciu, to dziś pokazała, jak powinno się grać o coś. O awans, o sukces, o puchar albo chociaż o miły wieczór czy dobre humory kibiców.
Lech za to zagrał o nic. Po nic. Niech wraca do Poznania i zajmie się Ekstraklasą, bo dziś szkoda było patrzeć na tę pozbawioną motywacji drużynę.
Resovia – Lech 1:0 (1:0)
Maksymilian Hebel 16′
- Piłka nożna nie dla kibiców. Zagłębie wymęczyło awans
- Sensacja w Pucharze Polski. „Mamrotball” górą nad „Papszunball”!
- Piast eliminuje Hutnika po karnych. Niesamowite spotkanie w Krakowie!
- 20-letni bramkarz dał Koronie awans. Stal Mielec wyeliminowana z Pucharu Polski
Fot. Newspix