Reklama

Piłka nożna nie dla kibiców. Zagłębie wymęczyło awans

Patryk Stec

Autor:Patryk Stec

26 września 2024, 17:28 • 5 min czytania 1 komentarz

Dzisiaj piłka nożna była dla wszystkich, tylko nie dla kibiców. Stadion Podbeskidzia świecił pustkami, bo jakaś mądra głowa wymyśliła, aby rozgrywać spotkanie o godz. 14:30 w środku tygodnia. Jeśli ktoś chciał zabić to widowisko, to mu się udało. Mecz Pucharu Polski, zamiast być świętem kibiców, stał się obowiązkiem do odbębnienia. Było pusto i smutno.

Piłka nożna nie dla kibiców. Zagłębie wymęczyło awans

Cała uwaga przed tym spotkaniem jednak skupiła się na Zagłębiu Lubin. Wszystko za sprawą rewolucji w pionie sportowym Miedziowych. Odszedł Piotr Burlikowski, zwolniono Waldemara Fornalika. Nowym trenerem został Marcin Włodarski, trener brązowych medalistów mistrzostw Europy do lat 17 sprzed roku. Pracę z zespołem zaczął tak naprawdę w środę wieczorem. Zapewne przyjechał do hotelu, napił się herbaty z zawodnikami i to by było na tyle, jeśli chodzi o jego wpływ na zespół. Włodarski zapowiadał, że od razu będzie chciał, by jego Zagłębie wysoko pressowało, ale trudno się spodziewać, że rękę trenera zobaczymy już w pierwszym meczu.

Do zmiany na stanowisku trenera doszło z powodu słabych wyników lubinian. Po dziewięciu kolejkach mają oni na swoim koncie osiem punktów, a w zeszły weekend przegrali z Rakowem Częstochowa 1:5. W Podbeskidziu gra kilku byłych piłkarzy Zagłębia – mowa m.in. o Konradzie Forencu, Kornelu Osyrze, Danielu Dziwnielu i Mateuszu Kizymie.

Zagłębie Lubin przyjechało do Bielska-Białej tylko z jednym celem – za wszelką cenę awansować do 1/16 Pucharu Polski. Do przerwy jednak nic takiego nie było widać. Nie widzieliśmy żadnej gigantycznej różnicy klas, ani wielkiej determinacji. Nie było też zbyt wielu szans bramkowych z obu stron. Zagłębie grało wolno i w poprzek boiska, co ekipie Krzysztofa Brede pasowało. Dopóki przeciwnik nie zdobywa sobie pola, nie ma powodów do paniki. Doskonale wiedzieli o tym piłkarze Podbeskidzia.

W drugiej połowie na ratunek drużynie z Ekstraklasy przyszedł Marcin Biernat, który wślizgiem w polu karnym sfaulował Daniela Mikołajewskiego. Do jedenastki podszedł Marek Mróz, ale próbę nerwów wygrał 22-letni bramkarz Podbeskidzia, Krystian Wieczorek, popisując się świetną interwencją. Minutę później młody bramkarz znowu kapitalnie obronił silny strzał, który tym razem z dwóch metrów oddał Mikołajewski. Kilka minut później dla odmiany refleksem popisał się Jasmin Burić po strzale jednego z zawodników gospodarzy. W regulaminowym czasie gry najlepsi na boisku byli bramkarze, co już sporo mówi o tym widowisku.

Reklama

Dużo o jakości i prestiżu tego meczu mówi również fakt, że na “X” interesowało się nim pięciu użytkowników na krzyż i profil “ZagłębieLubinFR”, prowadzony w języku francuskim. W nudnym meczu jedyną pozytywną historią był Krystian Wieczorek, który jeszcze niedawno bronił w meczu rezerw, a dzisiaj otrzymał szansę od Krzysztofa Brede i ją wykorzystał, pokazując się z najlepszej strony przy dwóch wcześniej wspomnianych interwencjach. Jednak głosy dotyczące tego zawodnika do tej pory nie były zbyt pozytywne, o czym w maju na łamach Weszło pisał Kuba Radomski.

Przeczytajcie sami:

Krystian Wieczorek jest w Podbeskidziu od 2012 roku. Trafił do klubu jako 10-latek. Podbeskidzie od 2021 roku miało ośmiu różnych trenerów i jedną, jedyną szansę, w Pucharze Polski, dał mu tylko Mirosław Smyła. Był dwa razy wypożyczany do III ligi, gdzie nie byli nim zachwyceni. Rozegrał w tych dwóch drużynach w sumie ledwie sześć spotkań. Gdy trafił do Stomilu Olsztyn, już po dwóch dniach treningów trenerzy ustalili: „Nie wystawiamy tego chłopaka nawet w sparingu, bo strach się bać, co odwali”. Kiedy Wieczorek miał urodziny, drużyna Podbeskidzia w prezencie kupiła mu… dwukilogramową hantlę. Wymowa była jasna: „Weź się za siebie, młody, poćwicz coś”.

Ważny piłkarz Podbeskidzia kiedyś na treningu nie wytrzymał i krzyknął do Wieczorka: „Ty, kurwa, myślisz, że jak twój stary jest sponsorem klubu, to wszystko możesz?”. Ojcem Krystiana jest Tomasz Wieczorek. To właściciel Grupy Tobi, działającej w transporcie. Jego firma od lat wozi piłkarzy Podbeskidzia na mecze i nierzadko to właśnie szef, pan Tomasz, zasiada za kierownicą. Od osób z klubu słyszymy, że podczas takich podróży głównie zachwala talent syna.

Reklama

Pod koniec ubiegłego roku podczas jazdy na sparing Wieczorek – senior długo perorował ówczesnemu trenerowi, Dariuszowi Marcowi, jak świetnym bramkarzem jest jego syn. Niedługo później szkoleniowiec nagle postanowił, że wystawi Krystiana Wieczorka w meczu z Motorem Lublin. Zaprezentował to na odprawie, wszyscy piłkarze zdziwieni. Spotkanie miało się odbyć 3 grudnia, ale ze względu na intensywne opady śniegu zostało przełożone.

Głos z klubu:  – Natura postanowiła nas uratować.

Dzisiaj natura nie uratowała Podbeskidzia, bo wcale nie musiała. W regulaminowym czasie gry uratował ich Wieczorek – ten sam, na którego bali się stawiać w Olsztynie. Zwycięzcę w tym spotkaniu wyłonił konkurs rzutów karnych, w którym mecz życia kontynuował Krystian Wieczorek. Wyczuł wszystkie strzały przeciwników, ale obronił tylko jeden. Doświadczony Jasmin Burić za to popisał się jedną interwencją, a raz interweniować nie musiał, bo Radosław Zając postanowił naśladować Sergio Ramosa i jego słynny strzał w niebo z rzutu karnego.

Zagłębie wymęczyło awans do kolejnej, a Marcin Włodarski mógł odetchnąć z ulgą. O grze wszyscy zapomną, a awans został wywalczony.

WIĘCEJ NA WESZŁO: 

Fot. Newspix

Od dziecka fan Realu Madryt i hiszpańskiej piłki, ale nieobce są mu realia klubów z niższych lig. Dużą część wolnego czasu spędza na czytaniu książek o służbach specjalnych, polityce i grze w Football Managera. Ma licencję UEFA C, więc ma papier na używanie słów "tercja", "baza" i "półprzestrzeń".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

1 komentarz

Loading...