Pozostały tylko formalności, by Wojciech Szczęsny został zawodnikiem Barcelony. Oglądając środowy mecz przeciwko Getafe, mógł się przekonać, że trafia do całkiem niezłej drużyny. Wygrała bowiem siódmy mecz z rzędu w LaLiga pod wodzą Hansiego Flicka. To drugi najlepszy wynik w historii klubu.
Barcelona, piękna pogoda całym rokiem, ziomek z kraju i ekipa, która w Hiszpanii leje jeden klub po drugim. Wojciech Szczęsny był już na emeryturze. Pewnie myślami znajdował się już bliżej ukochanej architektury i deweloperki, a przede wszystkim rodziny, a tu z dnia na dzień pojawiła się okazja niczym z żurnala. Bluza numer jeden w Dumie Katalonii na rok. Żyć nie umierać. Brać, nie zastanawiać się, szczególnie gdy patrzy się na poczynania podopiecznych Hansiego Flicka, bo ręce składają się do oklasków.
Dryblujący Lamine Yamal, wszędobylski Raphinha, napędzający akcje prawą stroną Jules Kounde, perfekcyjnie podający Alejandro Balde, cała rzesza zdolnej młodzieży na czele z Cubarsim czy Casado i przede wszystkim strzelający z każdej pozycji Robert Lewandowski. Nazwiska może nie powalają, ale Barcelona gra jak z nut, a Hansi Flick za moment może przejść do historii.
Dotychczas tylko dwóch trenerów w debiutanckim sezonie odniosło siedem zwycięstw z rzędu w siedmiu pierwszych meczach LaLiga. Byli to Tata Martino i Ernesto Valverde. Pierwszy z nich zatrzymał się na ośmiu triumfach i to jego w sobotnim starciu z Osasuną postara się dogonić Flick. Wszystko dlatego, że Barcelona wygrała z Getafe 1:0, czym Niemiec zrównał się z osiągnięciem Valverde.
Zwycięstwo nad podmadryckim klubem było skromne, bo tylko jednobramkowe po siódmym trafieniu Lewandowskiego w tym sezonie ligowym, ale gra była po raz kolejny fantastyczna. Duża intensywność, kontrola nad poczynaniami boiskowymi i piłką, co widać po jej posiadaniu, które wyniosło blisko 80%, a także ogrom sytuacji bramkowych. To, że wpadł tylko jeden gol to zasługa świetnie broniącego – poza jedną sytuacją, w której zawalił, źle wybijając dośrodkowanie, w wyniku czego bramkę zdobył “Lewy” – Davida Sorii i nieco mniejszego szczęścia. Strzał Yamala odbił się tylko od poprzeczki, kapitan reprezentacji Polski dwukrotnie dał się złapać na minimalnym spalonym, a Eric Garcia z bliska fatalnie przestrzelił nad bramką.
Widząc to wszystko, Szczęsny mógłby się jedynie zastanawiać, a na co ja im potrzebny? Przez cały mecz jego konkurent do gry – Inaki Pena miał tylko jedną okazję, by pokazać się publiczności na Montjuic. Spisał się bez zarzutu, broniąc strzał z głowy. I to byłoby na tyle. Barcelona ma jednak racjonalne podstawy wątpić, czy na dłuższym dystansie 25-latek poradzi sobie równie dobrze. W dotychczasowych 23 meczach wpuścił 39 goli, zachowując tylko pięć czystych kont.
Szczęsny ma przynieść lepszą skuteczność, dzięki swojemu doświadczeniu na najwyższym poziomie, i być wzmocnieniem w meczach, których obrona będzie miała więcej pracy niż z Getafe. Pena tego nie gwarantuje. To ma zapewnić Polak, a przy okazji przyjemnie spędzić ostatni rok z piłką, tak jak planował. W końcu tak grająca Barcelona ma szansę powalczyć o najwyższe trofea z LaLiga i Champions League na czele.
FC Barcelona – Getafe 1:0 (1:0)
Bramka: Lewandowski 19′
WIĘCEJ O BARCELONIE:
- Szczęsny zasłużył na filmową puentę. Barcelona naprawi błąd Juventusu
- Nie być hipokrytą. Świetnie, że Szczęsny przerywa emeryturę
- Dlaczego Hansi Flick nie ufa Penii?
Fot. Newspix