Reklama

Perspektywa farmazoniarska, a nie marsjańska. Wypowiedzi Królewskiego źle się zestarzały

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

24 września 2024, 16:28 • 8 min czytania 21 komentarzy

Jarosław Królewski bardzo ciekawie opowiada, każde swoje posunięcie potrafi opakować efektowną narracją o wielkim projekcie, zawsze chętnie snuje długofalowe plany. Problem w tym, że jego barwne przemowy i mniej lub bardziej błyskotliwe posty w mediach społecznościowych na ogół kiepsko się starzeją. W praktyce Wisła pod jego rządami miota się bowiem od jednej koncepcji do drugiej i coraz mocniej gnuśnieje na zapleczu Ekstraklasy. I trudno przypuszczać, by w tym sezonie miała wywalczyć upragniony awans.

Perspektywa farmazoniarska, a nie marsjańska. Wypowiedzi Królewskiego źle się zestarzały

Po wczorajszym trzęsieniu ziemi przy Reymonta postanowiliśmy przypomnieć kilka wypowiedzi szefa „Białej Gwiazdy”, które z perspektywy czasu brzmią wyjątkowo śmiesznie. By nie powiedzieć, że kompromitująco.

Jarosław Królewski i perspektywa marsjańska

– Przeczytałem i przesłuchałem „z grubsza” wszystko, co zostało dziś wyprodukowane na temat Wisły Kraków. Widzę, że liczba habilitacji na temat anatomii upadku wciąż rośnie. Mniej więcej do końca maja zajmie nam poukładanie i dokończenie planu na nowy sezon. Obejmuje on m.in rozmowy z każdym zawodnikiem i otoczeniem biznesowym. Zaraz potem go przedstawimy. Do tego czasu polecam omijać szerokim łukiem powstające doktoraty na temat problemów Wisły – szydził Królewski w maju 2022 roku, tuż po katastrofie, jaką był dla „Białej Gwiazdy” spadek z Ekstraklasy.

To tylko jedna z wielu bitew, jakie właściciel Wisły stoczył na przestrzeni ostatnich lat z dziennikarzami.

Po miesiącu władze klubu przedstawiły zaś wreszcie własne przemyślenia na temat trudnej sytuacji Wisły. Zapowiedziano wówczas, że trener Jerzy Brzęczek otrzyma dodatkowe kompetencje i zacznie funkcjonować przy Reymonta w roli menadżera. Sam Królewski zaproponował natomiast „perspektywę marsjańską” i zaczął opowiadać o… pokorze. Oznacza to, że chcielibyśmy być może więcej posłuchać. To jest lekcja pokory, którą gdzieś tam mamy – oznajmił wówczas Królewski. Później Wisła próbowała brnąć w ten dziwaczny żart (?) i przemówiła do rozwścieczonych kibiców ustami „Kasi z Marsa”.

Reklama

No, a z rozszerzonymi kompetencjami dla Brzęczka wyszło, można powiedzieć, po wiślacku. W październiku 2022 roku były selekcjoner reprezentacji Polski podał się do dymisji i to by było na tyle, jeśli chodzi o jego szumnie zapowiadaną, menadżerską działalność przy Reymonta.

Upadek oblężonej twierdzy. Jerzy Brzęczek nie pomógł Wiśle Kraków

To już chyba lepiej czytać „doktoraty” publicystów, niż przywiązywać się do planów snutych przez Wisłę.

Jarosław Królewski murem za Dariuszem Mioduskim

– Proszę przestać pierdzielić – Legia jest zarządzana lepiej niż pan sobie wyobraża, mimo wyników, które obecnie osiąga. Odpychajcie dalej ludzi, którzy z upartością chcą coś długofalowo budować tym swoim pseudocontentem, to zdecydowanie będzie lepiej – grzmiał Królewski przed paroma miesiącami na platformie X, gdy Marek Wawrzynowski z „Przeglądu Sportowego” ośmielił się skrytykować metody zarządzania Legią Warszawa, przyrównując ją do „klubiku powiatowego”.

Reklama

I w sumie – wszystko się tutaj składa w spójną całość. Jeśli się nad tym zastanowić, to działania Dariusza Mioduskiego faktycznie mogą być dla Królewskiego inspirujące. Spójrzmy choćby na trenerów pierwszego zespołu, jacy przewinęli się w ostatnich latach przez Wisłę:

  • był wariant gegenpressingowo-psychiatryczny, czyli Peter Hyballa,
  • inspiracja słowacką myślą szkoleniową, czyli Adrian Gula,
  • wariant rodzinno-menadżerski w osobie Jerzego Brzęczka,
  • Radosław Sobolewski, czyli trener z karuzeli z lekką domieszką sentymentu,
  • Albert Rude, a więc kandydat „z komputera”,
  • i na dokładkę Kazimierz Moskal, a zatem specjalista od awansów, a zarazem kolejny wariant sentymentalny.

To wszystko od 2021 roku (!). Na taką listę wziętych z czapy, często zupełnie ze sobą sprzecznych koncepcji, z których każda miała być długofalową, nawet Mioduski musiałby spojrzeć z uznaniem, choć trzeba też zaznaczyć, że nie każdy z tych szkoleniowców trafiał do Wisły w czasach, gdy Królewski pociągał za wszystkie sznurki.

Jarosław Królewski wylicza szanse na utrzymanie

– Na 77% nie spadniemy – wyliczał Królewski jesienią 2021 roku w mediach społecznościowych. Co pewnie wielu kibiców „Białej Gwiazdy” uspokoiło, ostatecznie na czym jak na czym, ale na tego rodzaju kalkulacjach, to się przecież właściciel klubu zna. Tylko, że wypowiedź Królewskiego zyskała nowe życie kilka miesięcy później.

Gdy Wisła spadła z ligi.

Jarosław Królewski podejmuje wspólną decyzję

— Podjęliśmy wspólnie z Albertem decyzję, że nasza współpraca dobiegła końca. Jako klub bardzo chcieliśmy przedłużyć kontrakt z trenerem i kontynuować współpracę w ramach długoterminowego projektu. To wspaniały człowiek, wybitny specjalista i głęboko wierzę, że w przyszłości trener w którejś z pięciu najważniejszych lig na świecie – pisał prezes Wisły w oficjalnym oświadczeniu, kończącym współpracę z Albertem Rude po zaledwie paru miesiącach. Nieudanych miesiącach. Wprawdzie „Biała Gwiazda” pod wodzą Hiszpana sięgnęła po Puchar Polski, co było olbrzymią niespodzianką, no ale priorytetem był przecież dla Wisły powrót do Ekstraklasy. A do osiągnięcia tego celu Rude się nawet nie zbliżył. W ligowych zmaganiach hiszpański trener zawiódł na całej linii.

Po czym… po prostu zrezygnował. Machnął na Wisłę ręką i poszedł w swoją stronę, zadowolony z tego, że udało mu się dopisać do CV krajowy puchar.

Królewskiemu jak widać nie przeszło przez gardło przyznanie, że jego wymarzony szkoleniowiec, wybrany na bazie drobiazgowej analizy, opartej o zaawansowane statystyki, porzuca „długoterminowy projekt” po pierwszym poważnym niepowodzeniu. Rezygnację trenera przedstawiono więc jako „wspólną decyzję”, cokolwiek by to miało właściwie znaczyć. No bo Królewski chciał przecież dalszej współpracy, a Rude powiedział: adiós. Gdzie tu niby pole do jednomyślności?

Wielki „projekt” Wisły Kraków dobiegł końca. Potrwał aż pół roku!

Przy okazji z Wisłą pożegnał się zresztą wtedy także dyrektor sportowy Kiko Ramirez. Cały ten hiszpański „projekt” trafił zatem szlag – jak to zwykle bywa w przypadku działań Królewskiego, efektowna narracja znacznie przerosła rzeczywistość. Choć niewykluczone, że Rude nie powiedział jeszcze w Krakowie ostatniego słowa. Umówmy się jednak, że – ewentualnie poza samym Królewskim – nie ma przy Reymonta dosłownie nikogo, kto czekałby z nadzieją na powrót Hiszpana.

Jarosław Królewski na tropie piłkarskiej patologii

– W polskiej piłce patologią jest, że my jako prezesi, opinia publiczna, kibice, przyzwyczailiśmy się do tego, żeby zwalniać trenerów w trakcie sezonu – grzmiał Królewski w czerwcu, ogłaszając współpracę z Kazimierzem Moskalem. – O ile rozumiem po dłuższej pracy, to ocenianie trenerów w trakcie trwania sezonu, po jednym kwartale czy dłużej, jest skandaliczne. Próby rozliczeń, patrzenia na projekt z perspektywy czterech-pięciu miesięcy, są skandalem. Gdyby ode mnie to zależało i Radosław Sobolewski nie zdecydowałby się na rezygnację, to najprawdopodobniej byłby dziś trenerem Wisły Kraków. Bo ja tak patrzę na projekty.

– Doszliśmy z Kazimierzem Moskalem do porozumienia, będzie trenerem przez najbliższe dwa lata. Znając moją stabilność emocjonalną, myślę, że państwo wiedzą, że będę dążył do tego, aby on był tym trenerem przez najbliższe dwa lata. Będziemy go jako klub bardzo wspierać w tej misji – dodał Królewski. – Moim pomysłem na pracę trenera w klubie jest powiedzieć, że on ma więcej czasu. I chciałbym, żeby państwo się do tego przyzwyczaili.

Jak to wyszło z tą stabilnością emocjonalną – widzieliśmy wczoraj.

Moskal nie dotrwał na stanowisku nawet do października, wyleciał po zaledwie siedmiu meczach ligowych. Oczywiście Wisła mocno rozczarowała na pierwszym etapie sezonu, ale trzeba też pamiętać, że latem musiała łączyć rywalizację na zapleczu Ekstraklasy z grą w europejskich pucharach, a jej przygoda w Lidze Europy i Lidze Konferencji była akurat całkiem udana. Mimo to, zamiast obiecanych dwóch lat zaufania, trener otrzymał kopniaka w cztery litery po stu dniach pracy.

Faktycznie, patologia.

Jarosław Królewski deklaruje zaufanie

Po niedawnej porażce z Wartą Poznań, właściciel „Białej Gwiazdy” został wywołany do tablicy przez rozjuszonych ultrasów. Trochę się z nimi poprzekrzykiwał, by później dodatkowo zaapelować w mediach społecznościowych o dalszej skupianie frustracji właśnie na nim. – Nowy sztab i zawodnicy potrzebują więcej czasu, by generować odpowiednią jakość. Wierzę w nich w stu procentach. Czasami, gdy bardzo się starasz, po prostu nie wychodzi – napisał Królewski.

Nie mogliśmy nie umieścić tych słów w ramach naszej małej wyliczanki. Prośba o więcej czasu, zadeklarowanie stuprocentowego zaufania i… zwolnienie trenera dziesięć dni później. Jeden z największych klasyków polskiej myśli działaczowskiej. Królewski przeszedł grę.

Po latach zgrywania rewolucjonisty i innowatora, wyszedł z niego typowy działacz.

***

Oczywiście sam Królewski nie byłby sobą, gdyby się do tego przyznał. W liście otwartym pisze więc do kibiców:

– Inspiracją do ostatnich działań była dla mnie konferencja w Sewilli, gdzie miałem okazję spotkać ludzi obsesyjnie zaangażowanych w każdy aspekt funkcjonowania swoich klubów od logistyki, przez akademię po hospitality. To globalne marki, które budują swoją siłę na solidnych fundamentach, z perspektywą długoterminowego rozwoju. Wisła Kraków również tego potrzebuje. […] W Wiśle potrzebujemy mentalności „growth mindset” i otwartości na zmiany. Szanuję ludzi w piłce oraz ich osiągnięcia, ale moja (i nie tylko moja) wizja futbolu opiera się nie na intuicji, lecz na merytorycznej analizie. Stanowiska na chwilę obecną obsadzone zostały osobami współtworzącymi poszczególne departamenty. Pracujemy nad wzmocnieniami poszczególnych pozycji.

Cóż, życzymy powodzenia. Choć obawiamy się, że ten inspirujący „wyjazd do Sewilli” też może się kiepsko zestarzeć.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. FotoPyk

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Jak bardzo skompromitowały się Cracovia i Lechia? To jak porażka z 9. ligą angielską

Szymon Janczyk
11
Jak bardzo skompromitowały się Cracovia i Lechia? To jak porażka z 9. ligą angielską

1 liga

Piłka nożna

Jak bardzo skompromitowały się Cracovia i Lechia? To jak porażka z 9. ligą angielską

Szymon Janczyk
11
Jak bardzo skompromitowały się Cracovia i Lechia? To jak porażka z 9. ligą angielską
Igrzyska

Wielki. Wybitny. Złoty. Remco Evenepoel zalicza historyczny sezon i nie planuje się zatrzymywać

Sebastian Warzecha
0
Wielki. Wybitny. Złoty. Remco Evenepoel zalicza historyczny sezon i nie planuje się zatrzymywać

Komentarze

21 komentarzy

Loading...