Koniec ery “Waldków”, ponieważ tytułowy Waldemar Fornalik został z Zagłębia Lubin zwolniony. Z jednej strony można powiedzieć, że słusznie, ale z drugiej zapytać: dlaczego tak późno?
Zagłębie pod wodzą Fornalika kompletnie się nie rozwijało. Niby dyrektor sportowy Piotr Burlikowski mamił opinię publiczną, że jest postęp, bo Zagłębie w poprzednim sezonie było ósme, ale przecież było to zdanie co najmniej komediowe – to jakby przekonywać rodziców, że przez brud wciąż nie widać dywanu w pokoju, ale za to firanki poszły do szafy.
Zresztą, dlaczego Zagłębie było wówczas ósme? Gdyż zaczęło wygrywać w kwietniu, kiedy większość kart została rozdana. Cztery zwycięstwa wówczas na 13 w sumie – to prawie 1/3 dorobku. Na końcu można się chwalić, że Zagłębie się rozpędziło, ale każdy rozsądny wiedział: to chwilowe, zwykła wypadkowa letniej atmosfery końcówki sezonu.
Niestety, Zagłębie rozsądne nie było i pozwoliło pracować Fornalikowi dalej (zatem rozstanie z Burlikowskim, też dzisiaj ogłoszone, należy ocenić również pozytywnie).
Zarówno trenerowi, jak i dyrektorowi nie udało się zmienić ciepłowodnego wizerunku klubu. To wciąż te same rozlazłe kluchy, który wygrywają głównie wtedy, kiedy muszą, gdyż czerwona kreska się zbliża. Środek tabeli – idealne warunki, nic więcej nie trzeba. No, może trochę pochwał za tak niebywały sukces. Ambicjonalna pustynia.
Oczywiście trwała ta wieczna narracja, że Zagłębie ma ograniczone możliwości, bo KGHM daje kasę bardziej na akademię i nie jest wcale tak różowo, absolutnie, ale jeśli ktoś chce przekonywać, że w Lubinie biedują – powodzenia. Rozkręćcie zbiórkę, jeśli tak jest ciężko. Na pewno taki Kajetan Szmyt wybrał Lubin, a nie Białystok, bo mu ładniej w pomarańczowym.
Natomiast tak jak wcześniej było średnio sportowo, tak teraz jest po prostu źle. Zagłębie albo przegrywa w marny sposób (częściej), albo wygrywa poprzez męczenie buły (rzadziej). W klubie uznali, że trzeba jakkolwiek ratować sezon, by doczłapać się do wymarzonego środka tabeli, a z Fornalikiem byłoby to bardzo trudne.
No bo z czego zapamiętamy jego pobyt tutaj… Kogoś wyjątkowo rozwinął? Czy Zagłębie kojarzy się z określonych schematów, jest – pozytywnie – powtarzalne? Wyniki się zgadzają? Ewentualnie, ale bez szału (wybił się Chodyna), na pewno nie, nie.
Cholernie daleko było temu trenerowi do tego, co zostawił po sobie w Piaście. W Lubinie zaczynał trzeci sezon, a cały czas miało się wrażenie, że jest tam tydzień, gdyż ta drużyna nie kojarzyła się z niczym konkretnym. Chyba że z całkowitą bezpłciowością.
Jeśli trener planuje kontynuować karierę, będzie musiał pogodzić się ze spadkiem notowań – bliżej mu do pozycji takiego Jacka Zielińskiego, aniżeli niedawnego mistrza Polski. Ciekawe też, kto weźmie Zagłębie i spróbuje odmienić tę przeklęta ziemię?
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Do źródeł. Raków Częstochowa chciał biegać, ale znów uczy się chodzić
- Papszun po meczu z Zagłębiem: Sędziowie w B-klasie zachowują się lepiej
- Frederiksen: To powoli tradycja. Nie pamiętam już, ile mamy czystych kont
Fot. Newspix