Co za pech! Znowu! Przecież to jakieś fatum! Kibice Wisły Kraków chcieliby obejrzeć wreszcie jakiś ligowy mecz z perspektywy sektora gości, ale nie mogą, bo od ponad roku kluby I ligi nawiedza niezwykła seria niefortunnych zdarzeń. Wyjazdowiczów z Małopolski nie wpuściła w zeszłym sezonie prawie cała liga, w obecnym dano im do pocałowania klamkę w Pruszkowie i Łodzi, w każdym z tych miejsc z innego powodu. Wiślacy nie wejdą także na starcie z Pogonią Siedlce. Przyczyna? Awaria kamery i kołowrotka. Jeśli mielibyśmy przypomnieć sobie inne tak długie kumulacje niewyjaśnionych nieszczęść, musielibyśmy cofnąć się do czasów polskiej piłki, o których wszyscy chcieliby zapomnieć.
Kiedy tylko na horyzoncie jest przyjazd kibiców Wisły Kraków, pierwszoligowe stadiony psują się jak Alfa Romeo. Zawsze jest jakiś powód, który nie pozwala przyjąć delegacji z Miasta Królów. Pierwszoligowiec z Siedlec już 17 września wiedział, że nie wyrobi się do 5 października z naprawą usterek, które wręcz paraliżują obiekt. Na wszelki wypadek oznajmił o tym z trzytygodniowym wyprzedzeniem, bo przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zakłada, że w trzy tygodnie da się naprawić kamerę i kołowrotek.
Światem fachowców rządzi prosta reguła – albo dobrze, albo szybko. To jasne, Pogoń widocznie chce, żeby było dobrze. Ucierpią z tego powodu wyjazdowicze nie tylko Wisły, ale i Polonii, która gra w ten weekend w Siedlcach. Terminarz I ligi przypadkowo układa się tak, że większość klubów najpierw przyjmuje u siebie Polonię, a za dokładnie za dwa tygodnie Wisłę. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Najpierw Siedlce.
Pech w Siedlcach
Dzwonimy do Łukasza Jarkowskiego, prezesa Pogoni. Jest zaskoczony tym, że kibice “Białej Gwiazdy” oburzają się na niesprawną kamerę i kołowrotek. Mówi: – Niefortunnie się złożyło.
– Czy te usterki są w ogóle prawdziwe?
Jarkowski: – Tak, oczywiście.
– Kibice Wisły i Polonii twierdzą inaczej.
– Klub nie jest operatorem stadionu. My go tylko wynajmujemy, zarządza nim Agencja Rozwoju Miasta Siedlce, z kolei właścicielem jest miasto. Agencja wysłała nam stosowne pismo o chwilowej awarii kamery i kołowrotka. Na podstawie tego pisma podjęliśmy dalsze kroki. Zepsuta kamera całkowicie wyklucza możliwość wpuszczenia kibiców gości. Operator nie jest w stanie zdążyć z jej naprawą do meczu z Polonią Warszawa, nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że wyrobi się na spotkanie z Wisłą.
– Co konkretnie zepsuło się w tej kamerze?
– Nie znam się na tym, przyznam szczerze. Też byliśmy zaskoczeni, gdy dostaliśmy pismo. Czytałem komentarze kibiców. Są pełne emocji, ale brakuje w nich merytoryki, ta sprawa dotyczy przecież nie tylko braku możliwości przyjazdu kibiców Wisły, ale też Polonii Warszawa.
– Polonii, która jest w zasadzie z tego samego worka – jej kibice udali się na mecz do Krakowa i teraz klub także jest objęty ostracyzmem.
– Myślę, że nie byłoby całej dyskusji, gdybyśmy następny mecz grali np. ze Zniczem, a nie z Wisłą. Nikt nie doszukiwałby się wtedy zamierzonego działania. Pechowo się złożyło, że gramy akurat z tak wielkim klubem.
– Naprawa będzie pokrywana ze środków Pogoni?
– Ze środków operatora. To w ogóle poza nami.
– Jakie działania podjęliście, żeby przyspieszyć ten proces? Przecież z Wisłą gracie dopiero 5 października, nie da się naprawić kamery przez taki czas?
– To nie jest zwykła kamera. Nie znam się na tym. Dostaliśmy pismo i nim się kierowaliśmy.
– Jest pan w stanie pokazać nam to pismo?
– Wolałbym nie. Dla mnie to ogromne zaskoczenie, że z tego tytułu powstało tyle negatywnych emocji. Zdaję sobie sprawę, że kibice Wisły nie są nigdzie wpuszczani i zaczęli łączyć jedno z drugim. My nie powołujemy się na uchwałę PZPN, na którą powołują się inne kluby. Mamy awarię.
– To czy może przyjmiecie nas państwo, jeśli przyjedziemy z rzeczoznawcą, który oceniłby te usterki? Skoro awaria jest prawdziwa i nie macie nic do ukrycia, opinia specjalisty powinna rozwiać wszelkie wątpliwości.
– Trzeba rozmawiać z Agencją Rozwoju Miasta Siedlce, a nie z nami. My nie jesteśmy właścicielem tego stadionu, my go wynajmujemy tylko na potrzeby meczów. Jesteśmy operatorem obiektu jedynie w dniu meczu.
– W trakcie tygodnia nie macie żadnego dostępu do stadionu?
– Na stadionie nie odbywają się treningi. Biuro klubu jest poza stadionem. Trenujemy na boiskach bocznych.
– Czy to nie dziwne, że klub piłkarski przez trzy tygodnie nie jest w stanie ogarnąć podstawowych usterek?
– Jest jeszcze kołowrotek. Kamera nie będzie gotowa na pewno na mecz z Polonią, może później tak, ale nie dostaliśmy takiej gwarancji. Trudno jest na tę chwilę mi powiedzieć, czy to się zmieni, czy nie. Agencja Rozwoju Miasta Siedlce to bardzo profesjonalna instytucja, blisko współpracujemy, nie przewiduję żadnych złych intencji. Wie pan, jak to jest, trzeba się zabezpieczyć. Gorzej byłoby, gdybyśmy zadeklarowali, że wpuścimy kibiców z Krakowa, a finalnie okazałoby się, że nie zdążyliśmy naprawić usterki. Zwłaszcza, że to nie my ją naprawiamy. Wtedy powstałby problem, PZPN mógłby nas ukarać. Nasza usterka niefortunnie powstała w momencie, gdy mieliśmy grać z Wisłą, której nie wpuszczają inne kluby.
Według naszej wiedzy, koszt nowej kamery stadionowej w najdroższym wariancie wynosi około 20 tysięcy złotych. Nowy kołowrotek może kosztować nawet 100 tysięcy złotych, ale tu rozstrzał cenowy jest akurat bardzo duży. Nie wiemy, ile może wynosić naprawa i jak szybko można ją zrobić, bo nie wiemy, co tak właściwie się zepsuło.
Dzwonimy do Agencji Rozwoju Miasta Siedlce i prosimy o informacje o usterkach. Sekretariat odsyła nas do kierowniczki obiektu, Sylwii Kacprzak, która wzdycha: – To pan prezes Pogoni powinien udzielić informacji, a nie my, bo to klub zamknął sektor gości. Zadzwonię do prezesa, dobrze?
Kierowniczka obiecuje, że skontaktuje się z szefem Pogoni i za chwilę oddzwoni. Jest czwartkowe południe. Nasz telefon milczy. Za kilka godzin udaje nam się dobić jedynie do innej pracowniczki Agencji Rozwoju Miasta Siedlce, która obiecuje, że kierowniczka do nas zadzwoni.
W piątek rano dodzwaniamy się do pani Sylwii Kacprzak. Słyszymy od niej, że lepiej, żeby wypowiedział się prezes Agencji Rozwoju Miasta Siedlce, do którego kierowniczka ma przekazać nasz numer. Czekamy na telefon do końca dnia, lecz ten nie nadchodzi. Nie udaje nam się dobić już także do samej kierowniczki.
Przez dwa dni nikt w Siedlcach nie potrafi odpowiedzieć nam na proste pytanie – na czym konkretnie polega awaria kamery i kołowrotka, przez którą nie można wpuścić kibiców Wisły Kraków?
Pech w Pruszkowie, Kołobrzegu i Łodzi
Te niefortunne przypadki zdarzają się od początku sezonu 23/24, ale już poza granicami Polski fatum nie obowiązuje. Bilans wyjazdowych meczów „Białej Gwiazdy” w obecnych rozgrywkach wygląda następująco…
Liga:
- Znicz Pruszków – bez kibiców Wisły (zagrożenie bezpieczeństwa)
- Kotwica Kołobrzeg – miał być bez kibiców Wisły (modernizacja stadionu), ale jednak ich wpuszczono.
- ŁKS Łódź – bez kibiców Wisły (zagrożenie bezpieczeństwa)
Puchary:
- KF Llapi – mecz przy pustych trybunach (kara dla klubu z Kosowa od UEFA)
- Rapid Wiedeń – z kibicami Wisły.
- Spartak Trnawa – z kibicami Wisły.
- Cercle Brugge – z kibicami Wisły.
Przyjrzyjmy się każdemu z mniej lub bardziej nieszczęśliwych przypadków.
Znicz Pruszków nie kombinował. Wystosował lakoniczny komunikat, który w zasadzie niczego nie rozstrzyga.
„Sądzimy, iż udział zorganizowanej grupy kibiców Wisły Kraków w trakcie zaplanowanej imprezy masowej z dużym prawdopodobieństwem może doprowadzić do sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia zarówno uczestników imprezy masowej, jak i osób postronnych. Ponadto może dojść do zakłócenia porządku publicznego oraz zniszczenia mienia. W związku z tym Zarząd Klubu MKS Znicz zmuszony jest do podjęcia decyzji jak wyżej”.
Klub spod Warszawy powołał się na uchwałę PZPN nr 11/85 z dnia 20 lutego 2013, która pozwala na odmowę wpuszczenia kibiców gości na stadion, jeśli istnieje realna – często luźno postrzegana – przesłanka o potencjalnym zagrożeniu bezpieczeństwa imprezy.
W Kołobrzegu wiślacki pech okazał się bardziej kreatywny. Kotwica zagrała u siebie już cztery spotkania:
- GKS Tychy – z kibicami gości.
- Stal Rzeszów – z kibicami gości.
- Polonia Warszawa – bez kibiców gości.
- Wisła Kraków – miał być bez kibiców gości, ale jednak ich wpuszczono.
Kiedy nad morze miały wybrać się „Czarne Koszule”, beniaminek I ligi ogłosił, że prowadzone przez niego prace modernizacyjne nie pozwolą na przyjazd grup kibicowskich. Tym z Tychów i Rzeszowa pozwoliły, tym z Warszawy i Krakowa – nie. Polonia jedzie z „Białą Gwiazdą” na jednym wózku – po tym, gdy pojechała na mecz do Krakowa, także objęta jest ostracyzmem części środowiska.
Kotwica wyjaśniała Wiśle Kraków:
– Z przykrością muszę poinformować, iż z uwagi na trwające prace modernizacyjne naszego stadionu jesteśmy zmuszeni odmówić przyjazdu Państwa kibiców. Zakres prowadzonych prac jest duży, dużo prac prowadzonych jest w obrębie klatki, między innymi prace ziemne etc. (Dostosowanie naszego stadionu do wymogów licencyjnych Betclic I Ligi). Policja podczas wizji lokalnej jednoznacznie wydała sprzeciw przyjazdu gości, co jest dla nas zrozumiałe.
Za wiślakami wstawili się kibice Kotwicy, mający z nimi neutralne stosunki. Poprosili w swoim klubie, żeby ich jednak wpuścić. Ani prace modernizacyjne w obrębie klatki, ani jednoznaczny sprzeciw policji, nie przeszkodził kibicom z Krakowa w obejrzeniu tego meczu.
Kiedy wiślackie fatum przedostało się do Łodzi, jeszcze podbito skalę absurdu. ŁKS także powołał się na zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Natomiast Wisła wydała później kuriozalne oświadczenie, w którym komentuje decyzję swojego rywala z przełożonego meczu 1. kolejki.
– Klub Wisła Kraków wnioskuje, że próba zapewnienia bezpieczeństwa jest ponad możliwości ŁKS-u – w szczególności po skandalicznym zachowaniu kibiców z Łodzi i braku możliwości panowania nad nimi w meczu z Wartą Poznań, gdy sytuacja ewidentnie wymknęła się klubowi spod kontroli. To pokazuje, że kibice Białej Gwiazdy w meczu z ŁKS-em mogą nie czuć się bezpiecznie.
Kibice ŁKS-u istotnie przerwali mecz z Wartą po wrzuceniu na murawę rac, odpaleniu fajerwerek i wywieszeniu transparentu „Ełksa grać, ku*wa mać”. Zdarzyło się to 20 sierpnia w Grodzisku Wielkopolskim. Mecz w Łodzi odbył się 17 września.
Wisła Kraków uważa zatem, że ŁKS nie wpuścił jej na stadion z troski o jej bezpieczeństwo. Innymi słowy brzmi to tak – lepiej, żebyście nie przyjeżdżali, bo jeszcze was zlejemy.
Pech w terminarzu
Terminarz I ligi także ułożył się niezwykle pechowo. Jak wspomnieliśmy, kibice „Czarnych Koszul” również spotykają się z ostracyzmem za poparcie dla wiślaków. Ich przypadek nie jest jednak tak głośny, bo warszawianie jeżdżą na mecze dużo mniejszą grupą i na niektóre stadiony są jednak wpuszczani.
Kalendarz na zapleczu ułożył się w dość specyficzny sposób. Kiedy drużyna X podejmuje u siebie Polonię, to zawsze dwa tygodnie później mierzy się na swoim terenie z Wisłą Kraków.
Wygląda to następująco.
- Polonia – grała w Łęcznej w 4. kolejce.
- Wisła – miała grać w Łęcznej w 6. kolejce (mecz przełożony)
- Polonia – grała w Kołobrzegu w 6. kolejce.
- Wisła – grała w Kołobrzegu w 8. kolejce.
- Polonia – grała w Głogowie w 8. kolejce.
- Wisła – zagra w Głogowie w 10. kolejce.
- Polonia – zagra w Płocku w 10. kolejce.
- Wisła – zagra w Płocku w 12. kolejce.
I tak dalej.
Pogoń nie wpuści Polonii i Wisły. Jeśli jakiś klub chciałby intencjonalnie odmówić fanatykom “Białej Gwiazdy” wejścia na stadion (oczywiście Znicz, ŁKS i Pogoń tego nie robią), o wiele łatwiej mu spakietować usterkę (jakkolwiek to brzmi) niż wymyślić usterki we wrześniu i listopadzie, akurat jak ma przyjechać delegacja z Warszawy i Krakowa. Wygląda to po prostu mniej podejrzanie.
Za terminarz I ligi odpowiada Departament Rozgrywek Krajowych PZPN. Pytamy szefa tego organu, dlaczego akurat tak ułożyły się mecze.
Konrad Kowalski, Dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN: – To przypadek. Kiedy robimy terminarz, wszystkie drużyny są przydzielane przypadkowo. Czasem otrzymujemy tylko od klubów, policji, miast czy telewizji prośby, aby w danej kolejce dana drużyna zagrała na wyjeździe, bo na przykład na ulicach będzie organizowany maraton albo jakieś inne duże wydarzenie. Jeśli w jednym mieście w tych samych rozgrywkach grają dwie drużyny, staramy się je rozdzielić, żeby nie było kolizji meczów. Stosujemy tę zasadę także wtedy, gdy kluby są blisko siebie – na przykład Polonia Warszawa i Znicz Pruszków. Jeśli tak ułożyły się mecze Wisły i Polonii, musiał to być przypadek. Szczerze przyznaję, nawet nie skojarzyłem tych faktów, dopiero pan mi na to zwrócił uwagę.
Widocznie to kolejny niefortunny zbieg okoliczności.
Pechowa przyszłość
Złośliwi mogliby doszukiwać się w tej całej serii nieszczęść pewnej prawidłowości, ale my przecież wierzymy tym wszystkim klubom na słowo. Znicz bał się meczu podwyższonego ryzyka, Kotwica akurat wtedy musiała remontować sektor gości, ŁKS bronił przyjezdnych przed własnymi kibicami, a Pogoń boryka się z uciążliwymi usterkami. Wszystkie te kluby, gdyby tylko mogły, powitałyby grupę z Krakowa chlebem, solą i sektorówką. Ale nie mogą. Nie da się. Zwykle się da, ale akurat nie wtedy, gdy przyjeżdża Wisła.
Kiedyś mówili: – Dajcie mi człowieka, a ja znajdę paragraf.
Dzisiaj mówią: – Dajcie mi wiślaków, a ja znajdę powód, dla których ich nie wpuszczę.
Przecież to się w głowie nie mieści. Jeśli jakiś klub wprost powiedziałby, że nie wpuszcza delegacji z Krakowa ze względu na wydarzenia w Radłowie, to nawet byśmy przyklasnęli, bo przynajmniej mielibyśmy jasność. Zamiast tego mamy serię niefortunnych zdarzeń i nic nie wskazuje na to, by fatum miało się zakończyć.
Nie zamierzamy udawać, że kibice Wisły nie mają nic na sumieniu. Dołożyli wiele ciężkich cegieł do patologicznego dorobku polskiego kibolstwa. Opanowali swego czasu klub. Stworzyli wokół niego gangsterską siatkę powiązań. Napadają z ciężkim sprzętem. Brutalnie tępią wrogów z drugiej strony Błoń. Współtworzą to całe średniowieczne zbydlęcenie fanatycznego towarzystwa.
Mierzi nas jednak to tworzenie alternatywnej rzeczywistości. Trudno uwierzyć w nieustanne usterki kamer i kołowrotków, modernizacje, awarie systemów bezpieczeństwa, opinie policji i szukanie innych okoliczności, które można podciągnąć pod uchwałę PZPN, która zezwala na niewpuszczenie kibiców gości. Na finale Pucharu Polski sympatycy Wisły niczego nie odwalili. Wiedeń, Trnawa, Brugia – stamtąd też przyjechali bez ekscesów. Ale w Europie fatum nie obowiązuje. Wisła boryka się z nim wyłącznie na przeklętych polskich boiskach.
Kiedy rywali “Białej Gwiazdy” wreszcie opuści pech?
WIĘCEJ O I LIDZE:
- Dzieli ich wszystko, podzielili się też punktami. Wisła i Stal na remis
- Królewski: Jedyne zajęcie, za które płacisz, aby być obrażanym
- W Gdyni świętują „oczko”. 21 dni bez stałego trenera Arki
Fot. newspix.pl