Najbliższe tygodnie mogą być bardzo trudne dla Piasta Gliwice. Raków sporo namieszał w kadrze tej drużyny, a Aleksandar Vuković chyba jeszcze nie do końca wie, jak należy temu zaradzić. W efekcie Widzew wygrał dziś zasłużenie, choć nie bez emocji w ostatnich sekundach.
Rzeźbienie w obrębie dotychczasowego stanu posiadania to od dawna już norma w Gliwicach. Gdy Martin Konczkowski odszedł do Śląska Wrocław, nikt w jego miejsce nie przyszedł. Po prostu cofnięty został Arkadiusz Pyrka i to akurat w dłuższej perspektywie wyszło drużynie na dobre. Kiedy zimą tego roku do MLS-u sprzedany został Alexandros Katranis, również nie został sprowadzony nowy lewy obrońca. Na wolne miejsce wskoczył Jakub Holubek, a gdy okazało się, że Słowak jest już za słaby, tymczasowo przekwalifikowanie zaliczył prawy obrońca Tomasz Mokwa, na co dzień wieczny rezerwowy.
Na początku poprzedniego sezonu zdrowie pokonało Kamila Wilczka, więc Aleksandar Vuković przez chwilę łudził się, że gole zacznie strzelać Gabriel Kirejczyk, a po szybkim sprowadzeniu na ziemię ustawiał na “dziewiątce” Jorge Felixa. Jako tako sytuację ustabilizowało dopiero zimowe zakontraktowanie Fabiana Piaseckiego.
Widzew – Piast 1:0. Poszukiwanie życia po Ameyawie
Teraz Piast musi odnaleźć na nowo swoją tożsamość w ofensywie. Sprzedaż Michaela Ameyawa totalnie nią zachwiała. Dotychczas Vuković grę z przodu opierał na szybkości, zawsze miał na skrzydle co najmniej jedną torpedę, a był czas, gdy regularnie wystawiał drugą w osobie Serhija Krykuna. Dziś, gdy po Ameyawie doszedł jedynie będący raczej ofensywnym pomocnikiem Andreas Katsantonis, gliwiczanie grać w ten sposób zwyczajnie nie mogą, co stwarza wiele problemów do rozwiązania.
Zespół Vukovicia nie hołubi przecież wyprowadzaniu piłki od bramki, Frantisek Plach często zaczyna dalekim wybiciem. Skoro jednak Fabian Piasecki nie ma jeszcze sił na pierwszy skład po kontuzji, nie za bardzo jest komu o nią powalczyć w powietrzu. Rosołek, Chrapek, Felix czy Kądzior ani nie imponują warunkami fizycznymi, ani nie są specjalistami od gry głową, choć Felix kilka razy podczas pobytu w Polsce potrafił w tym elemencie zaskoczyć. Żaden z nich nie jest też szybkościowcem, dlatego ciągłe szukanie podań za plecy obrońców ma ograniczone szanse na powodzenie. W gruncie rzeczy Piast z takimi zawodnikami powinien raczej dominować, trzymać piłkę, grać kombinacyjnie. To jednak oznaczałoby zaprzeczenie temu, co dotychczas go wyróżniało, czyli intensywność w bieganiu, dobre fazy przejściowe i najczęściej duża solidność defensywna.
W Łodzi wszystkie te bolączki zobaczyliśmy jak na dłoni. Do doliczonego czasu ekipa z Gliwic stworzyła sobie jedną sytuację, w której precyzji po zgraniu Czerwińskiego zabrakło Felixowi. Dopiero po 90. minucie Pyrka po ladze od Lacha i Piasecki po bombie z dystansu zmusili Rafała Gikiewicza do większego wysiłku. Pyrka to aktualnie jedyny zawodnik, który idealnie pasuje do “starej” tożsamości Piasta. Może pora przywrócić go na skrzydło?
Nieskuteczność gospodarzy
Widzew szybko objął prowadzenie, bo zasłonięty Plach nie najlepiej odbił strzał Cybulskiego, a najszybszy z dobitką był Rondić. Sędzia początkowo odgwizdał spalonego, ale rysownikom z wozu VAR wyszło co innego i gol został uznany.
Sebastian Kerk do przerwy powinien mieć dwie asysty, lecz Kozlovsky i Rondić nie skorzystali z jego serwisu. Z kolei po przerwie Hilary Gong potwierdził, że co prawda dużo i szybko biega, ale z piłką przy nodze zdecydowanie nie jest zaprzyjaźniony. Każdy kontakt z nią sprawia mu trudność. Gdy więc Rondić wypuścił go na wolne pole, praktycznie do sytuacji sam na sam, Gong przywalił daleko obok słupka.
Gospodarze powinni znacznie szybciej uspokoić sobie wynik, a zamiast tego Gikiewicz na koniec musiał ich ratować. Daniel Myśliwiec pozytywów znajdzie jednak sporo. Krajewski na prawej obronie potwierdza, że skład mu się należy (zapewne znakomicie z ławki naciska go Kastrati), Shehu rządził w środku pola, a Mateusz Żyro królował na środku defensywy.
Piast nadal jest wysoko w tabeli, jednak przy takiej grze jak w ostatnich tygodniach na dłuższą metę nie poszaleje. Widzew nie pozwolił sobie na zasianie większej nerwowości wśród kibiców i szefów klubu, co mogłoby mieć miejsce przy zaledwie jednej wygranej w pięciu kolejkach.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Warchoły kontra Scyzory. Skąd się wzięła “Święta Wojna” Radomia z Kielcami?
- Imad Rondić: Motywacja? Jest przereklamowana, wolę dyscyplinę
- Białostocka orkiestra fałszuje coraz głośniej
Fot. Newspix