Reklama

Legia znowu dostaje w papę. Dwóch Austriaków i Kurzawa dają Pogoni wygraną

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

20 września 2024, 23:02 • 3 min czytania 30 komentarzy

Kto oglądał w zeszłych rozgrywkach spotkanie Pogoni z Legią w Szczecinie, ten… nie mógł się dziś nastawiać na spektakularne widowisko. Wtedy mieliśmy mecz sezonu – siedem goli (3:4) i czerwoną kartkę dla Artura Jędrzejczyka w pierwszej połowie, więc logika Ekstraklasy nakazywałaby nam zakładać, że teraz czeka nas paździerz. I rzeczywiście piątkowe spotkanie nie umywało się emocjami do tamtego starcia. Dla kibiców Portowców nie ma to jednak żadnego znaczenia, bo ich zespół – zasłużenie proszę państwa! – ograł rywali 1:0. Tym samym drużyna Roberta Kolendowicza ma u siebie doskonały bilans – pięć meczów, pięć zwycięstw.

Legia znowu dostaje w papę. Dwóch Austriaków i Kurzawa dają Pogoni wygraną

Pogoni to spotkanie wygrali dwaj wiekowi Austriacy i Rafał Kurzawa.

Benedikt Zech grał dziś w obronie na tyle spektakularnie, że kibice ze Szczecina mogli odkurzyć jego starą ksywkę i znów nazywać stopera na trybunach Profesorem. Chłop błysnął przede wszystkim w drugiej połowie, kiedy zatrzymał kontratak Guala – wydawało się, że Hiszpan będzie sam na sam z Cojocaru – i strzał Vinagre w doliczonym czasie gry. Oczywiście – te interwencje były tylko wisienką na torcie, Zech był po prostu bardzo pewny także w wielu innych sytuacjach. Szef obrony i tyle.

Pogoń – Legia 1:0. Gorgon z trzecim golem w sezonie

Tak jak Austriak błyszczał w polu karnym i jego okolicach, tak Kurzawa czyścił wszystko w środku pola. Nie zdziwimy się, jeśli koledzy z drużyny nadadzą mu po tym spotkaniu przydomek Dyson. Facet był wszędzie tam, gdzie być powinien, jego interwencje były idealne timingowo, a dodatkowo pozbawione brutalności. 

Obaj ci zawodnicy nie są jednak odpowiedzialni za wykańczanie sytuacji, a z tym Pogoń miała problemy, dlatego w pierwszej połowie nie strzeliła Legii żadnego gola. Zawodził przede wszystkim Efthymios Koulouris, który ograbił Kamila Grosickiego z asysty. Kapitan Pogoni zagrał mu wspaniale na głowę, a Grek nie wcelował w bramkę. Potem nie trafił jeszcze w dogodnej sytuacji w 26. minucie, kiedy posłał piłkę nad spojeniem słupka z poprzeczką. 

Reklama

Po nieco ponad godzinie gry Kolendowicz słusznie uznał, że trzeba tę ofensywę wzmocnić i wprowadził Aleksandra Gorgona. Kolejny doświadczony Austriak w barwach gospodarzy zrobił swoje – pierwszy z nich doskonale bronił, drugi w odpowiednim momencie zachował zimną krew. Po strzale z dystansu nie dał szans Kacprowi Tobiaszowi, zdobywając tym samym swoją trzecią bramkę w tym sezonie. Nieźle jak na 36-latka, który – teoretycznie – najlepsze czasy powinien mieć za sobą.

Pogoń zresztą mogła zamknąć ten mecz niespełna 10 minut później, ale w idealnej sytuacji, sam na sam z Tobiaszem, ciśnienia nie wytrzymał Grosicki. To powinno być 2:0, za tak spartaczoną okazję doświadczonemu zawodnikowi obniżamy o punkcik końcową notę.

A Legia? Cóż, o jej formie, a właściwie jej braku, najlepiej świadczy fakt, że w pierwszej połowie Stołeczni nie oddali strzału. Ich ofensywne próby najlepiej obrazuje ten wyrób wrzutkopodobny autorstwa Rubena Vinagre:

W drugiej połowie nie było już tak dramatycznie, tylko… po prostu źle. W zespole Goncalo Feio tak naprawdę do poprawki, jeśli chodzi o ofensywę, było wszystko. Vinagre i Kacper Chodyna, a potem Paweł Wszołek, nie stanowili żadnego zagrożenia na wahadłach. Bartosz Kapustka nie kreował gry na takim poziomie, na jakim potrafi, podobnie jak Luquinhas, który przeszedł obok meczu. Jeśli dodamy tego bezradnego Guala – patrz wspomniana wyżej kontra – i niedostającego piłek Jeana-Pierre’a Nsame, to wyłania nam się obraz drużyny bezradnej, która nie miała za bardzo pomysłu, jak wywieźć ze Szczecina punkty.

Reklama

Co ciekawe, mimo bramkowej straty zdesperowany portugalski trener nie bał się postawić na debiutanta (Maxi Oyedele) i młodego-zdolnego, który w tym sezonie wcisnął już gola Radomiakowi, czyli Wojciecha Urbańskiego. Żaden z nich nie miał jednak wejścia niczym Hubert w pierwszych sezonach Milionerów.

Śmiały ruch Feio zatem się nie obronił, drużyna przegrywa drugi z rzędu mecz z ekipą z czołówki, a jeśli Lech pokona w niedzielę Śląsk, warszawianie będą mieli do niego już osiem punktów straty. Sporo, jak na ten etap sezonu…

6
Cojocaru
4
Koutris
6
Borges
yellow-card
7 +
Zech
5
Wahlqvist
7
Kurzawa
5
Grosicki
1
5
Ulvestad
4
Łukasiak
4
Bichakhchyan
3
Koulouris
Wojciech Myc 4

Zmiany:

icon-swap
A. Gorgon
6
V. Bichakhchyan
1
icon-swap
João Gamboa
K. Łukasiak
icon-swap
O. Korczakowski
Kamil Grosicki
icon-swap
Wojciech Lisowski
Leonardo Koutris

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio: Z pokorą przyznaję, nie stworzyliśmy nic. Wygrała drużyna lepsza

Szymon Piórek
3
Feio: Z pokorą przyznaję, nie stworzyliśmy nic. Wygrała drużyna lepsza

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Feio: Z pokorą przyznaję, nie stworzyliśmy nic. Wygrała drużyna lepsza

Szymon Piórek
3
Feio: Z pokorą przyznaję, nie stworzyliśmy nic. Wygrała drużyna lepsza
Ekstraklasa

Kapustka: Jestem zdenerwowany i ważę słowa. Po prostu zagraliśmy słaby mecz

Szymon Piórek
2
Kapustka: Jestem zdenerwowany i ważę słowa. Po prostu zagraliśmy słaby mecz

Komentarze

30 komentarzy

Loading...