Juventus z przytupem wkroczył w nową epokę Ligi Mistrzów. W pierwszym kolejce fazy ligowej “Stara Dama” zmierzyła się przed własną publicznością z PSV Eindhoven i szybciutko pokazała mistrzom Holandii miejsce w szeregu. Ostatecznie włoska ekipa wygrała 3:1, ale nie potrafimy się oprzeć wrażeniu, że gdyby Juve potrzebowało dzisiaj wyższego zwycięstwa, to bez większych trudności by takowe osiągnęło. Co tu dużo mówić, gracze z Eindhoven doszli dziś do głosu dopiero wtedy, gdy turyńczycy przeszli w tryb oszczędzania energii.
Jednostronne widowisko w Turynie
Po cichu liczyliśmy, że Liga Mistrzów w nowej odsłonie przywita nas zaciętym widowiskiem i efektowną wymianą ciosów, ale szybko się okazało, że gracze Juventusu mają zupełnie inny pomysł na dzisiejsze spotkanie. Mianowicie – postanowili zdemolować swoich oponentów i wygasić emocje jeszcze przed przerwą.
O ile na przestrzeni pierwszych pięciu-dziesięciu minut meczu PSV miało jeszcze w Turynie coś do powiedzenia, tak później Holendrzy zostali już całkowicie stłamszeni przez gospodarzy. W grze podopiecznych Petera Bosza nie zgadzało się po prostu nic. Aż trudno było uwierzyć, że ten zespół na krajowym podwórku od wielu miesięcy jest właściwie nieuchwytny. Mnóstwo prostych błędów w środkowej strefie boiska, paniczne reakcje na wysoki pressing, a przede wszystkim – dziurawa i zdezorganizowana formacja obronna. Tak, oczywiście w dużym skrócie, można podsumować postawę ekipy z Eindhoven w pierwszej odsłonie dzisiejszego starcia.
Z drugiej jednak strony, może zamiast ganić Holendrów, powinniśmy po prostu wychwalać Włochów. Nie byłoby bowiem wszystkich tych defensywnych baboli PSV, gdyby nie znakomita postawa Juventusu. Drużyna dowodzona przez Thiago Mottę zagrała z naprawdę imponującym rozmachem – była nieustępliwa, agresywna, wymuszała na przeciwnikach mnóstwo pomyłek w rozegraniu, no i, co najistotniejsze, gracze “Starej Damy” nieustannie szukali swoich szans w bezpośrednich pojedynkach. Nico Gonzalez czy Kenan Yildiz sprawiali wręcz wrażenie, jak gdyby każdy kontakt z piłką chcieli zamienić w efektowny rajd lub drybling.
PSV nie potrafiło za Juventusem nadążyć.
Efekt? Dwa gole dla “Starej Damy” już w pierwszej połowie meczu. Najpierw pięknym trafieniem popisał się wspomniany 19-letni Yildiz, później do siatki trafił Weston McKennie. A to i tak najniższy wymiar kary, bo Juve spokojnie mogło schodzić na przerwę z co najmniej czterobramkową zaliczką w garści.
Piękna bramka Yildiza inaugurującym trafieniem nowego sezonu Ligi Mistrzów
Bez zwrotu akcji po przerwie
Jeśli ktoś liczył na cudowne odrodzenie przyjezdnych po zmianie stron, to oczywiście się przeliczył. Juventus potrzebował zaledwie kilku minut, by dołożyć do kolekcji trzecie trafienie – tym razem na listę strzelców wpisał się Gonzalez, wykorzystując doskonałe dogranie Dusana Vlahovicia. To zresztą dobry moment, by napisać kilka ciepłych słów na temat Serba – nie był on dzisiaj centralną postacią ofensywy “Starej Damy”, ale odwalił sporo czarnej roboty w starciach z defensorami PSV. Na pewno Juve nie miałoby aż takie swobody przy rozklepywaniu obrony mistrzów Holandii, gdyby nie tytaniczna praca wykonana przez napastnika.
Problem z trzecią bramką dla Juventusu jest jednak taki, że właściwie… zakończyła ona mecz.
Gospodarze przy tak dużej przewadze ewidentnie wyhamowali i z premedytacją oddali inicjatywę rywalom, lecz PSV nie bardzo wiedziało, co z tą inicjatywą począć. Okej, gracze z Eindhoven oddali kilka uderzeń na bramkę “Starej Damy”, przeprowadzili ze dwie-trzy całkiem obiecujące akcje kombinacyjne, lecz – tak summa summarum – mecz ani na sekundę nie wymknął się spod kontroli turyńczyków. Mało tego, gospodarze doczekali się dwóch niezłych szans, by pokonać dziś bramkarza PSV po raz czwarty. Ale dosłownie w ostatniej akcji spotkania Juventus został jednak skarcony za kunktatorstwo i dekoncentrację. Ismael Saibari wykorzystał drzemkę obrońców z Turynu i został tym samym autorem pierwszej bramki straconej przez Juve w sezonie 2024/25.
***
Wścieknie się pewnie na swoich podopiecznych Thiago Motta, bo żaden szkoleniowiec nie lubi takich wpadek w grze obronnej, nawet gdy drużynie nie grozi już strata punktów. Ale kiedy trener “Starej Damy” na spokojnie obejrzy i przeanalizuje dzisiejsze starcie, to zapewne kilka razy cmoknie z zachwytu. Po dwóch bezbramkowych remisach w Serie A, Juventus powrócił na właściwe tory w grze ofensywnej. Mistrzowie Holandii byli w dzisiejszej konfrontacji bez szans.
JUVENTUS FC 3:1 (2:0) PSV EINDHOVEN
K. Yildiz 21′, W. McKennie 27′, N. Gonzalez 52′ – I. Saibari 90+3′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Liga Mistrzów. Dlaczego nowa formuła zapowiada się dobrze?
- Jak Liga Mistrzów stała się Superligą?
- Trela: Wygrać Ligę Mistrzów w domu. Czy Bayern może spełnić życiowe marzenie Hoenessa?
fot. NewsPix.pl