Dobry wieczór, ze studia Ekstraklasa wita państwa Ryszard Rembiszewski. W kasecie maszyny losującej znajduje się 18 drużyn i trzy wyniki. Bęben maszyny losującej jest pusty. Następuje zwolnienie blokady i rozpoczynamy losowanie. A wylosowane drużyny i wynik to: GKS Katowice, Widzew Łódź i remis.
Obie ekipy od początku sezonu żonglują formą.
- GKS: porażka, zwycięstwo, porażka, remis, remis, zwycięstwo, porażka (2-2-3).
- Widzew: remis, zwycięstwo, zwycięstwo, remis, porażka, zwycięstwo, porażka (3-2-2).
Loteria. Wielką niewiadomą było, jaka forma trafi się w piątkowy wieczór. Tym bardziej po dwutygodniowej przerwie.
Czerwony szturm
Podczas przedmeczowego losowania kapitan gości Mateusz Żyro wziął od Adama Ryczkowskiego piłkę i ogłosił: – Atakujemy od razu.
I słowa dotrzymał.
Od pierwszych sekund piłeczka chodziła po odświeżonej murawie. Skończyły się wakacje, więc plażę przy Bukowej zlikwidowano i zastąpiono równą, zieloną trawą. Fajnie.
W porównaniu do meczu z Jagiellonią, Daniel Myśliwiec dokonał pięciu zmian w składzie. Po raz pierwszy w tym sezonie od początku wyszli: Juljan Shehu, Sebastian Kerk i Hilary Gong. No i dwaj ostatni panowie prędko odpłacili się trenerowi.
Kerk od pierwszych minut szukał gry. Praktycznie każda akcja Widzewa przechodziła przez niemieckiego pomocnika. Nie inaczej było przy akcji bramkowej. To właśnie Kerk świetnie zagrał na prawe skrzydło do Gonga, który w polu karnym dostrzegł Imada Rondicia. Nigeryjczyk posłał dobre podanie, ale i miał trochę szczęścia w postaci: rykoszetu Lukasa Klemenza, przezroczystości Arkadiusza Jędrycha i niezdecydowania Dawida Kudły.
Widzew robił wrażenie. Zazwyczaj, gdy polskie drużyny uporczywie próbują rozgrywać piłkę od własnego pola karnego, patrzymy przez palce, jak na cyrkowców spacerujących po linie z lodówką na plecach. W przypadku Widzewa oglądało się to jednak z dużą przyjemnością. Podopieczni Myśliwca emanowali pewnością siebie i raz za razem bez problemu wyprowadzali piłkę, mimo pressingu gospodarzy.
Rondić co kilka chwil stawał przed szansą na podwyższenie prowadzenia, ale marnował je na potęgę. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby jego koledzy z drużyny, zerkali ukradkiem w stronę ławki, na którą wrócił Said Hamulić. Widzew mógł wycisnąć dużo więcej ze stwarzanych sytuacji.
Dwa gongi i niespodzianka
A na kilka minut przed zakończeniem pierwszej połowy okazało się, że niewykorzystane okazje się mszczą. Szok.
Mateusz Kowalczyk przetarł piłkę ręcznikiem i wrzucił mocno w pole karne. Przedłużenie, drzemka Samuela Kozlovsky’ego i bomba Oskara Repki. 1:1. Tomasz Tułacz wstał sprzed telewizora i złożył ręce do oklasków.
Chwilę później było już 2:1 dla gospodarzy. Najpierw Fran Alvarez na raty przegrał potyczkę z duetem Marcin Wasielewski – Adrian Błąd, a chwilę później pierwszy z katowiczan brutalnie zatańczył z Gongiem i mimo że dwóch obrońców Widzewa stało na linii strzału, posłał piłkę do siatki. Katowice oszalały. Dwa celne strzały, dwa gole.
W drugiej połowie gospodarze robili jednak wszystko, by nie dopuścić do narracji typu „Widzew grał, GKS strzelał”. Podopieczni Rafała Góraka wrócili na boisko dużo lepsi niż przed przerwą. Natomiast Widzew nie wrócił w ogóle.
Łodzianie grali dziś tylko przez 37 minut. Później dostali dwa gongi i poszli spać. Niestety był jeszcze Hilary Gong, który w pierwszej połowie wyglądał całkiem nieźle, ale w drugiej części meczu zjechał z notą, jak zepsuta winda.
Hamulić w końcu pojawił się na placu, ale w niczym nie był lepszy od Rondicia. Zameldował się na boisku za to również Jakub Łukowski. I to właśnie on, już w doliczonym czasie gry, zrobił coś, czego absolutnie nikt się nie spodziewał: strzelił wyrównującego gola. Widzewa nie było w drugiej połowie na boisku, a doprowadził do remisu. Takie scenariusze tylko w Ekstraklasie.
GKS Katowice – Widzew Łódź 2:2 (2:1)
Repka 38’, Wasielewski 42’ – Rondić 13’, Łukowski 90+2
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kiedy minister Nitras przestanie kłamać?
- „Tutaj wszyscy wolą wygrać 4:3, niż 1:0”. Daniel Bielica o grze w NAC Breda
- Fantazja kontra wyrachowanie. Tottenham chce, Arsenal – potrafi
- Baluta: Z synem Hagiego oddajemy 1% rocznego dochodu dla biednych [WYWIAD]
- Sandro Tonali. Piłkarz, którego kibice pokochali mimo słabości
Fot. Newspix