Reklama

W Belgii młodzi bramkarze muszą trenować w… kaskach

Arek Dobruchowski

Opracowanie:Arek Dobruchowski

12 września 2024, 11:29 • 4 min czytania 19 komentarzy

Akademia KRC Genk, która wypuściła na szersze wody wielu świetnych piłkarzy na czele z Kevinem De Bruyne i Thibautem Courtois, wychodzi teraz z innowacyjnym pomysłem. Z myślą o zdrowiu młodych bramkarzy wprowadziła obowiązek noszenia kasków w trakcie treningów oraz meczów.

W Belgii młodzi bramkarze muszą trenować w… kaskach

W ten sposób Belgowie chcą zmniejszyć ryzyko występowania wstrząsów mózgów i wszelkiego rodzaju urazów głowy, które, jak pokazują statystyki przytoczone przez klub, zdarzają się dość często. W krajach Beneluksu każdego roku 15 tys. piłkarzy doznaje urazów głowy i mózgu. Dlatego też wychodzą z taką inicjatywą, żeby zapobiegać, a nie leczyć.

W naszym treningu bramkarskim dążymy do ofensywnego stylu gry. Szkolimy bramkarzy, żeby np. interweniowali przy wysokich piłkach i nurkowali pod nogi przeciwników w sytuacjach jeden na jeden. Niewątpliwie wiąże się to z ryzykiem. Całkowite ich wyeliminowanie jest iluzją. Ale nosząc kask, możemy zmniejszyć ryzyko wstrząsu mózgu o 50%, gdy dojdzie do kolizji – podkreśla na łamach oficjalnej strony klubu Koen Witters, trener bramkarzy w Akademii KRC Genk.

Reklama

Belgowie w artykule o tym pomyśle przytaczają przykłady bramkarzy z zawodowej piłki, którzy byli zmuszeni nosić kask, gdyż wcześniej doznali urazu głowy. Najbardziej znanym przykładem jest oczywiście Petr Cech, ale nie on jeden występował czy występuje w charakterystycznym hełmie: wystarczy spojrzeć na nasze podwórko i Kacpra Tobiasza, który po zderzeniu z Arturem Jędrzejczykiem w meczu ze Śląskiem Wrocław, trenuje i występuje właśnie kasku.

– Etienne Vaessen, bramkarz RKC Waalwijk, zderzył się w zeszłym sezonie z napastnikiem Ajaksu Brianem Brobbeyem. Holenderski bramkarz pozostał nieprzytomny na ziemi po kontakcie. Kilka miesięcy później golkiper wyznał, że nadal ma bóle głowy. Takie kolizje nie są niestety wyjątkiem we współczesnym futbolu – przytacza KRC Genk.

Obowiązek noszenia kasku dotyczy bramkarzy występujących w drużynach od U-10 do U-16. Później, gdy zawodnik podpisze profesjonalny kontrakt z klubem, będzie mógł sam zdecydować o tym, czy dalej chce bronić w kasku, czy bez niego. – Naszym celem jest przekonać naszych bramkarzy o ogromnej wartości noszenia kasku już w młodym wieku – zaznaczał Witters, trener bramkarzy w Akademii KRC Genk.

Oczywiście Akademia KRC Genk zakupiła zawodnikom kaski. Nie chciano obarczać rodziców dodatkowym kosztem. A jak sami młodzi zawodnicy reagowali na ten pomysł, żeby nosić te charakterystyczne ochraniacze na głowę? – Początkowe reakcje chłopców były mieszane. „Jak to będzie wyglądać?” – pytali. „Podaj mi jeden powód, żebym tego nie robił” – odparłbym. Po dwóch dniach wszyscy przyznali, że im to nie przeszkadza – tłumaczył trener.

– Na początku pomyślałem: „Co to jest?” Moi koledzy z drużyny śmiali się ze mnie przez kilka dni, ale szybko stało się to normalne. Uświadomili nam zagrożenia: jeśli nie założę kasku, może to być bardzo niebezpieczne, a nawet oznaczać koniec kariery piłkarskiej. Widzę siebie w kasku do końca mojej przygody z piłką – wyznał Ruben De Wachter 14-letni bramkarz KRC Genk.

Belgijska akademia jak na razie jest ewenementem na skalę kraju, ale pewnie też świata pod tym względem, ale niewykluczone, że teraz przeciera szlaki i zapoczątkuje trend noszenia kasku przez bramkarzy. – Słyszymy od innych klubów, że popierają ten pomysł, ale zobowiązanie się do tego jest  dla nich zbyt daleko idące. Aczkolwiek wiele lat temu prawie nie widywało się dzieci jeżdżących w kaskach rowerowych. Obecnie jest to całkowicie unormowane. Kto wie, może tak samo będzie z kaskiem bramkarza? To zajmie trochę czasu. Jeśli jednak w młodości grałeś już w nim w piłkę nożną przez cztery lub pięć lat, zakładanie kasku w pierwszym zespole może już stać się dla ciebie czymś normalnym – mówił Witters.

Reklama

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. krcgenk-jeugd.be

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Inne ligi zagraniczne

Komentarze

19 komentarzy

Loading...