Z chwalących go czołowych selekcjonerów świata można już ułożyć cały panteon. Karierę klubową buduje w zadziwiająco efektownym stałym progresie i w zasadzie kwestią czasu pozostaje, kiedy wyląduje w jednej z lig TOP5. Natomiast w kadrze, choć jest w niej od pięciu lat, na dłuższą metę nie pokazał swojej przydatności. Mało tego, więcej ma w niej słabych meczów niż popisów. Sebastian Szymański pod wodzą Michała Probierza daje jednak małe sygnały, że może się to zmienić. Czy starcie ze Szkocją zbuduje go trwale dla reprezentacji?
– Bardzo się cieszę, że drogi moje i jego w końcu się skrzyżowały. Zrobił na mnie wspaniałe wrażenie, gdy grałem przeciwko niemu, prowadząc Romę. Przez długi czas go obserwowałem. Był na mojej liście transferowej. Szkoda, że mamy go tylko jednego. Gdyby było dwóch, wystawiłbym obu. Gdyby było trzech, pozwoliłbym grać wszystkim trzem – Jose Mourinho.
– To mobilny i waleczny zawodnik, daje nam wiele możliwości z przodu. Lubię jego sposób gry, pasuje do naszej drużyny. Gdyby zależało to ode mnie, chciałbym, żeby z nami został – Arne Slot.
– To bardzo dobry zawodnik. Ciężko pracuje, jest otwarty na pomysły, rozumie, jak myślimy o piłce. Radzi sobie na małych przestrzeniach, ma dobrą technikę, dużo biega, jest szybki. Świetnie gra lewą nogą. Uwielbiam jego styl – Sandro Schwarz.
Bezdyskusyjnie świetny w klubie
Nie trzeba przesadnie przedstawiać wyżej wymienionych szkoleniowców. Gdzie Sebastian Szymański się nie pojawiał, tam robił fantastyczne wrażenie na trenerach. Nawet taki Mourinho, który w europejskiej piłce zdobył wszystko, co było możliwe, a po drodze opanował kilka lig jak włoska, hiszpańska czy angielska, nie może wyjść spod wrażenia jego umiejętności. W pięć lat od odejścia z Legii Warszawa śmiało możemy powiedzieć, że 25-latek poradził sobie w lidze rosyjskiej, błyszczał w Holandii i powoli zjada turecką, przy aplauzie fanatycznie dopingujących fanów Fenerbahce.
Nie ma obecnie większego fana Sebastiana Szymańskiego od Jose Mourinho.
Sebastian Szymański w wersji klubowej jest świetny. I kropka.
Nie ma się co więcej nad tym rozwodzić. Z roku na roku jego wartość rynkowa rośnie. Za moment wyląduje w jednym z mocnych klubów z lig TOP5. Mogło się to wydarzyć już latem, ale Fenerbahce nie chce go sprzedać za frytki i rozmowy zaczynają się od 20 mln euro w górę. Łącznie od wyjazdu za granicę przyczynił się swoimi golami i asystami do 77 zdobytych bramek w 189 meczach. Całkiem nieźle jak na zawodnika, który miał zostać szybko zweryfikowany ze względu na niedostatki fizyczne i brak skonkretyzowanej pozycji na boisku. Dla porównania Krzysztof Piątek, przebywający za granicą rok dłużej, grający jako napastnik, i o którego drodze na szczyt rozpisywano się w peanach, dołożył cegiełkę tylko do 19 trafień więcej i nie bez znaczenia jest osiem goli i asysta z tego sezonu.
W kadrze dwa razy mniej skuteczny
W kadrze Sebastian Szymański nie pokazuje jednak tyle, co w klubie. Cztery bramki i tyle samo asyst w 37 występach to średnia o blisko połowę gorsza niż na boiskach w Rosji, Holandii czy Turcji. Gdyby 25-latek grał równie skutecznie w reprezentacji, co w klubie, powinien mieć już udział w 15 trafieniach. A to tylko pierwszy tak widoczny rozjazd między występami pomocnika z fikuśnymi emblematami na koszulce aniżeli orłem na piersi.
W każdym klubie Szymański dochrapywał się statusu jednego z liderów. Zawodnika, od którego ustala się skład. Pomimo pięciu lat od debiutu za kadencji Jerzego Brzęczka obecność 25-latka w wyjściowej jedenastce reprezentacji Polski nie jest pewna. Mało tego, gdyby zabrakło go w ostatnim starciu ze Szkocją, nikt nie rzucałby się Rejtanem pod nogi Probierza, domagając się zmian w składzie, a i pewnie nie znalazłoby się wielu Mourinhów, którzy gdyby była taka możliwość, wystawiłoby trzech Szymańskich w wyjściowej jedenastce.
Szymański na zgrupowaniach polskiej kadry jest wycofany. Nie rzuca mocnymi hasłami jak choćby Jakub Kamiński czy Adam Buksa, którzy patrząc na ich historię, powinni mieć znacznie słabszą pozycję w reprezentacji od 25-latka. Rzadko udziela również wywiadów. Nie widać w nim ani lidera w szatni, ani na boisku. A tylko na przykładzie Nicoli Zalewskiego można zauważyć, że odwaga, przebojowość i technika wystarczą, by w kilka miesięcy się nim stać. Szymański zachowuje się natomiast tak, jakby momentalnie wszystkie obawy, z którymi wyjeżdżał z Polski, powracały do niego i pętały mu nogi.
W Romie lżony, w Polsce gwiazda. Ciekawe miesiące Zalewskiego
Tylko pięć dobrych występów
Bo mecze, w których Szymański zdziałał coś dużego, policzymy na palcach jednej ręki. Dosłownie.
Listopad 2019. Piękny gol zza pola karnego po rzucie rożnym w trzeciej minucie meczu ze Słowenią. Występ jednak przyćmiony przez pożegnanie Łukasza Piszczka i Dariusza Szpakowskiego, skandującego co chwila nazwisko odchodzącego z kadry obrońcy.
Marzec 2022. Trzeci (sic!) mecz w pełnym wymiarze, w barażach ze Szwecją. Co prawda nie zdobył bramki ani nie zaliczył asysty, ale był jednym z najsolidniejszych zawodników, który harował zarówno z przodu, jak i z tyłu.
Październik 2023. Precyzyjne trafienie zza pola karnego w czwartej minucie meczu z Wyspami Owczymi. Dało spokój i kontrolę nad spotkaniem na trudnym terenie – nie chodzi oczywiście o rywala, a warunki.
Marzec 2024. Rajd w pole karne zakończony bramką z bliska przeciwko Estonii. Wrzucone trochę na siłę, bo gola strzelił jako rezerwowy i pojawił się na ostatni kwadrans rozstrzygniętego już meczu. By wyrównać ten niedostatek dodamy jeszcze asystę w meczu z Belgią w czerwcu 2022 roku. Spotkanie z wymagającym rywalem, a jednak zakończony konkretem, lecz jednocześnie bolesną porażką 1:6.
Wrzesień 2024. Gol z dystansu w ósmej minucie ze Szkocją, o czym za moment szerzej.
Jak na pięć lat gry, wygląda to blado. A ile było spotkań słabych, przeciętnych bądź bezbarwnych? Cała masa. Na 37 występów z orzełkiem na piersi Szymański z ławki wchodził 11 razy, a do 70. minuty był ściągany szesnastokrotnie. Na bazie tych pięciu wspominanych ważnych momentów 25-latka w kadrze widać wyraźną tendencję. Mocne wejście, a następnie powolne tracenie rezonu. Gole, które strzelał, będąc podstawowym zawodnikiem, padły odpowiednio w trzeciej, czwartej i ósmej minucie. Asysty? 9, 28 i 31 minuta. Jeszcze nigdy Szymański nie dołożył niczego od siebie w drugiej połowie, gdy pojawiał się w wyjściowej jedenastce.
364 dni zesłania
Drugą tendencją widoczną w kamieniach milowych jest dwuipółletnia przerwa między pierwszym i drugim dobrym występem pomocnika Fenerbahce. Właśnie na ten okres przypada roczny rozbrat Szymańskiego z reprezentacją Sousy i usilne wystawianie go na skrzydle przez Brzęczka. Choć właśnie tak 25-latek debiutował, to entuzjazmu na pokazywanie czegoś ekstra, grając na boku pomocy, wystarczyło mu tylko na dwa zgrupowania. Później zaczęło się oglądanie meczów z ławki, wędka w przerwie starcia z Włochami, a potem nastąpiło najgorsze, czyli Paulo Sousa.
Portugalczyk dał Szymańskiemu tylko jeden mecz – de facto jeden z najgorszych za kadencji tego selekcjonera – z Węgrami. 25-latek pojawił się w wyjściowej jedenastce i niedługo po przerwie opuścił boisko, a także polską kadrę na 364 dni. Jego niechlubny jubileusz przerwał dopiero Czesław Michniewicz, wystawiając go w sparingu ze Szkocją przed barażami ze Szwecją. Jak ważne było to dla pomocnika, przekonaliśmy się kilka dni później. Pomocnik dał po prostu świetny występ.
Mecz z Węgrami był bolesny dla Szymańskiego nie tylko na boisku, ale i poza nim. Pomocnik cierpiał przez rok.
– Sebastian to mój człowiek od trudnych zadań. Nie byłem zaskoczony tym, jak wpasował się w mecz. Ja go dobrze znam, jego potencjał, co potrafi. Wiedziałem, że ten chłopak mi bardzo pomoże. W tym meczu nie było lewego wahadłowego. Sebek był trochę wahadłowym, skrzydłowym i dziesiątką. I wszędzie biegał, takie sreberko. Im dłużej trwa mecz, tym Szymański jest świeższy i widać wtedy jego przewagę – tłumaczył Michniewicz na antenie Kanału Sportowego.
Sousa zniszczył, Michniewicz odbudował
Mówił to jednak następca Sousy, a jakie zdanie miał o nim Portugalczyk? – Myśleliśmy, by wykorzystać go na prawej stronie, jest bardzo zdolny. Niestety, w klubie najczęściej gra w środku pola, a tu miałem inne plany, mam na tę pozycję zawodników, do których jestem bardziej przekonany – uzasadnił Sousa nieobecność byłego zawodnika Legii na Euro 2020.
Portugalczyk szukał kozła ofiarnego po swoim debiutanckim połowicznie udanym zgrupowaniu i znalazł go w osobie Szymańskiego. Z dnia na dzień odciął go od reprezentacji. Zawodnik również nabrał wody w usta w tym temacie, mówiąc, że najwidoczniej musi ciężej pracować, by otrzymać powołanie. Dopiero po tym, jak Portugalczyk opuścił naszą kadrę, 25-latek opowiedział, jak wyglądała jego relacja z selekcjonerem. – Po treningu przyszliśmy na odprawę i trener powiedział, że w zespole są zawodnicy, którzy nie trenują tak, jakby sobie tego życzył. Na GPS-ach wychodziło mu, iż nie wszyscy biegają. Przy czym to był trening, na którym ja wykonywałem stałe fragmenty, więc jak miałem biegać? Później powiedział mi, że ja nie pracuję na treningach, bo straciłem piłkę i nie było widać u mnie chęci odbioru – zdradził na kanale „Foot Truck” zawodnik.
Pomimo tego że po Sousie przyszedł Michniewicz, który bardzo dobrze znał Szymańskiego i mocno go promował, to sytuacja pomocnika diametralnie się nie odwróciła. Z przymusowego zesłańca nie stał się jednym z czołowych piłkarzy. Mało tego, z biegiem czasu i Michniewicz stopniowo go odstawiał, szczególnie gdy naszym planem taktycznym na mecz było murowanie bramki. A trzeba przyznać, że wiele takich zaliczyliśmy, co pokazuje mundial w Katarze. 25-latek dostał jedynie szansę w starciach z Meksykiem i Francją – spotkaniach, gdzie albo wiedzieliśmy, że musimy choć trochę zaatakować, by dobrze zacząć turniej, albo było nam już wszystko jedno, jakim wynikiem pożegnamy się z mistrzostwami świata.
Probierzowy przełom…
Po sławetnym już meczu barażowym ze Szwecją Szymański kazał na siebie czekać kolejne półtora roku, by pokazał coś więcej w kadrze, co obrazuje nam trzecią tendencję. Mówiąc krótko, za Probierza coś się ruszyło w grze pomocnika. Trzy gole i asysta w rok to połowa jego całego dorobku w kadrze. 25-latek ma stałe miejsce na boisku w środku pola. Wciąż oddaje je, gdy selekcjoner nastawia zespół bardziej defensywnie, ale takich meczów jest (i mamy nadzieję, że będzie) już znacznie mniej.
Prawdziwy przełom nastąpił w meczu ze Szkocją. Strzelił pięknego, trzeciego zza pola karnego w kadrze gola, który pozwolił nam świetnie wejść w mecz. Później grał bardzo odpowiedzialnie w defensywie. Wygrał sześć na siedem pojedynków na ziemi, zanotował trzy odbiory i jeden przechwyt. To oglądaliśmy już wcześniej, ale tym razem Szymańskiego dało się również zauważyć po przerwie. W 59. minucie zdecydował się ponownie zejść na lewą nogę i oddać strzał z dystansu. Pomylił się tylko minimalnie, bo piłka przeszła centymetry od prawego okienka bramki Szkotów. Meczu jednak nie dokończył ze względu na drobne problemy zdrowotne.
Trzy gole zza pola karnego w reprezentacji Polski to nie jest przypadek. Ale czy ukształtuje się z tego jakaś tendencja?
Według niektórych algorytmów Szymański był nawet najlepszym polskim piłkarzem w czwartkowy wieczór. Tytułem MVP nagrodził go Whoscored z notą 7,6. Na Sofascore otrzymał taką samą ocenę, ale wyższą o 0,2 dostał Robert Lewandowski. Opta przyznała mu natomiast 27,4 swoich punktów i lepszy z naszych był od niego tylko Nicola Zalewski (30). Odkładając jednak na bok te wyliczenia, śmiało bez kalkulatora możemy powiedzieć, że 25-latek zagrał najlepsze spotkanie z orzełkiem na piersi. Strzelił gola, był jednym z liderów odpowiedzialnych nie tylko za przód, ale i tył, nie zniknął po przerwie. Takiego zawodnika chcielibyśmy oglądać na każdym zgrupowaniu.
Ale czy to jest możliwe?
…A może to tylko przebłysk?
W poszukaniu odpowiedzi pomogą nam dwie heatmapy z Sofascore.
Już spieszymy z interpretacją, bo pierwsza grafika nie prezentuje nam ofensywnie usposobionego półprawego obrońcy, wykonującego stałe fragmenty gry. Obie heatmapy należą do Szymańskiego. Pierwsza obrazuje, w jakich miejscach boiska poruszał się w meczu ze Szkocją. Druga natomiast, jak gra w Fenerbahce w tym sezonie. Wygląda to tak, jakby występowało dwóch różnych zawodników. 25-latek w reprezentacji ma mnóstwo zadań defensywnych, które mnożą się w spotkaniach, gdy gramy bez „szóstki”, jak stało się ze Szkocją. Dodatkowo rzadko bierze grę na siebie, w przeciwieństwie do tego, co dzieje w Stambule. Tam często napędza akcje ekipy Mourinho, dlatego Portugalczyk chciałby takich piłkarzy jak najwięcej.
Nie będziemy jednak wszystkiego zrzucać na garb taktyki, bo chęć gry, a przede wszystkimi piłki nie jest spętana kajdanami ustawienia czy doświadczenia. Widać to chociażby po Kacprze Urbańskim. On i Szymański wystąpili jak dotąd razem w trzech meczach od początku: z Holandią, Francją i Szkocją. Tak wygląda ich liczba kontaktów z piłką i podań:
- Holandia: kontakty: Szymański 23 – Urbański 20; podania: Szymański 14 – Urbański 15
- Francja: kontakty: Szymański 39 – Urbański 47; podania: Szymański 23 – Urbański 29
- Szkocja: kontakty: Szymański 36 – Urbański 45; podania: Szymański 22 – Urbański 32
Urbański jak Lubański, Zalewski jak Smolarek
Celowo nie porównywaliśmy Szymańskiego z Zielińskim, bo różnica byłaby jeszcze większa. Urbański, pomimo sześciu występów w kadrze, pokazuje jednak kierunek, w jakim powinien zmierzać jego pięć lat starszy kolega. Zawodnik z Białej Podlaskiej ma wszelkie predyspozycje do tego, by brać na siebie odpowiedzialność za rozegranie, napędzać nasze ataki do przodu i udowadnia to tydzień w tydzień w klubie, a mimo to z tego nie korzysta.
Czy mecz ze Szkocją będzie przełomem, po którym Szymańskiego będziemy ustawiać w jednej linii liderów z Zalewskim? Oby. Choć nie należy wykluczyć bardziej realnego scenariusza, w którym 25-latek dalej będzie balansował na granicy podstawowego składu i ławki rezerwowych. Że gole czy asysty nadal będą przydarzały mu się raz na pięć spotkań, a nie jak w klubie raz na dwa, trzy starcia. Konfrontacja z Chorwacją będzie odpowiednia, by Szymański pokazał nam, którą linią trendu zamierza podążać w najbliższych miesiącach.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Probierz: Mamy trochę problemów, nie tylko z Robertem Lewandowskim
- Klafurić o Chorwacji: „Nasza kadra jest silna, ale pilnie potrzebujemy zmian systemowych”
- Z Rudy Śląskiej do Los Angeles. Amerykański sen Mateusza Bogusza
Fot. Fotopyk/Newspix