Reklama

Wdowik: To nie przez komentarze nie wróciłem do Jagiellonii

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

04 września 2024, 19:24 • 6 min czytania 41 komentarzy

Bartłomiej Wdowik 27 czerwca opuścił mistrzowską Jagiellonię i został piłkarzem Sportingu Braga. Nie mógł się wtedy spodziewać, że po jednym meczu w nowym klubie już 30 sierpnia zostanie zawodnikiem Hannoveru 96. W międzyczasie możliwy był jego powrót do Polski. Rozmawiamy z nim o tych wydarzeniach. Dlaczego w Bradze przestał być potrzebny? Czy zrezygnował z Jagiellonii przez komentarze w internecie? Jakie przygody przeżył przed dołączeniem do Hannoveru? Zapraszamy. 

Wdowik: To nie przez komentarze nie wróciłem do Jagiellonii

Gdyby na początku lipca ktoś przedstawił ci taki scenariusz na końcówkę sierpnia, pewnie uznałbyś go za wariata.

Nie spodziewałem się, że to wszystko potoczy się w taki sposób, ale tak już bywa w piłce, sytuacja potrafi się zmienić z dnia na dzień. Trener Daniel Sousa, który objął Bragę w czerwcu, mnie chciał, dlatego zdecydowałem się na ten klub. Sousa jednak został nagle zwolniony po czterech meczach i przyszedł nowy szkoleniowiec [Carlos Carvalhal, PM].

Z tego, co przekazał mi dyrektor sportowy, wolał zawodnika na „już”, zaadaptowanego z drużyną. Nie uważam, żebym był niezaadaptowany, mimo że trafiłem do klubu dwa miesiące wcześniej. Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy, ale co mogłem zrobić? Przyszedł doświadczony Portugalczyk, czyli znany z nasze ligi Youri Ribeiro, a ja dostałem sygnał, że powinienem odejść. Nie uśmiechało mi się spędzenie najbliższych miesięcy na trybunach, więc zaczęliśmy z agentami szukać dostępnych opcji. Hannover od początku wyrażał duże zainteresowanie.

Powiedziano ci wprost, że albo odchodzisz, albo będziesz kibicem?

Reklama

Tak. Nie było mowy, że mogę zostać i rywalizować, nawet z niedużymi szansami, tylko albo pójdę na wypożyczenie, albo po prostu nie będę grał. Mógłbym normalnie trenować, nie groziłby mi jakiś klub kokosa, ale to tyle.

Dlaczego zwolniono Daniela Sousę? W sezon przecież nie weszliście źle.

No właśnie trudno to wyjaśnić. Świetnie szło nam w okresie przygotowawczym, mieliśmy bodajże pięć zwycięstw i jedną porażkę. Sezon zaczęliśmy od dwóch pewnych zwycięstw nad Maccabi Petah Tikwa w eliminacjach Ligi Europy. Potem w kolejnej rundzie zremisowaliśmy z u siebie Servette, a na inaugurację portugalskiej ekstraklasy zremisowaliśmy z Estrelą.

Wieczorem siedzę z dziewczyną w domu i nagle gruchnęła wieść, że trener został zwolniony. Wszyscy w klubie byli zaskoczeni… Słyszałem, że prezydent Bragi czasami działa bardzo impulsywnie i chyba właśnie tak się wtedy stało.

Czyli trenera załatwiły te dwa remisy.

Na to wychodzi. Najwyraźniej na górze nie byli zadowoleni z samej gry. Trudno mi to jednoznacznie ocenić.

Reklama

Wtedy jeszcze nie miałeś złych przeczuć co do ciebie.

Nie miałem. Ale gdy przyszedł nowy trener, szybko stało się jasne, że będę musiał zmienić otoczenie.

No i na koniec okienka zaczęła się karuzela transferowa z twoim udziałem. Czy temat powrotu do Polski był realny?

Tak, był, rozmawiałem z Jagiellonią. Nie było natomiast żadnego tematu Legii. Przeczytałem o tym w mediach, odezwałem się do agenta, ale zapewnił, że nie prowadzi tu żadnych negocjacji. Ostatecznie jednak zdecydowałem się na Hannover.

Na Sport.pl napisano, że z Jagą już się dogadałeś, ale potem zmieniłeś zdanie, bo naczytałeś się negatywnych komentarzy w internecie.

To bzdury. Już mówię, jak było. Najpierw pojawiły się plotki z Legią. Odezwał się mnie Kuba Seweryn ze Sport.pl, sprostowałem mu, że nie ma tematu i od razu o tym napisał. Później pojawił się wątek Jagiellonii. Kuba ponownie się odezwał, ale nie odpisałem mu od razu, a on oczekiwał natychmiastowej reakcji, bo chciał publikować tekst jak najszybciej. Nie czekając na odpowiedź, wrzucił co wrzucił i wyszło, że nie poszedłem do „Jagi”, bo zobaczyłem krytyczne wpisy w sieci. Nie wiem, skąd to wziął. Niefajna sprawa. Nigdy nie wybierałbym klubu w oparciu o takie rzeczy.

Nie ukrywam, że rozmawiałem z dyrektorem Łukaszem Masłowskim. Stwierdziłem, że jeśli jest opcja powrotu, to jestem zainteresowany i niech się dogadują wyżej. Po rozmowach z Bragą i agentem wybrałem jednak Niemcy. Klub też wolał, żebym sprawdził się w innej lidze niż polska. A Hannoverowi bardzo zależało. Już wcześniej mnie obserwował i wyrażał zainteresowanie, ale nie miał środków na transfer definitywny. Teraz mogliśmy się zejść.

A nie obawiałbyś się tych komentarzy, że wracasz z podkulonym ogonem, totalny niewypał i tym podobne?

Nie obawiałbym się. Na pewno nie sugerowałbym się wpisami z sieci. Wróciłbym i grał normalnie. Każdy piłkarz musi się liczyć z tym, że różne komentarze ciągle będą się gdzieś pojawiać. Trzeba być odpornym psychicznie na takie rzeczy.

A Jagiellonia gra jesienią w pucharach i trzymam za nią kciuki.

Miałeś alternatywy dla tych dwóch wariantów?

Na początku pojawiały się jeszcze inne kierunki, mimo że okienka w wielu krajach znajdowały się na finiszu, ale Jagiellonia i Hannover to były tematy skonkretyzowane i między nimi wybierałem.

W Bradze najwyraźniej poważniejszych planów z tobą już nie wiążą, skoro Hannover ma opcję wykupu. 

Wszystko będzie zależało od tego, co pokażę przez najbliższy rok. Na razie na nic się jednoznacznie nie nastawiam.

W 2. Bundeslidze zadebiutowałeś od razu, w dniu prezentacji. Byłeś zaskoczony?

Po części tak, zwłaszcza że było trochę przygód przed podpisaniem kontraktu. W środę miałem lot z przesiadką w Paryżu. Tam samolot normalnie ruszył, ale minęło 10 minut i poszedł komunikat, że zawracamy. Coś śmierdziało w samolocie i ze względów bezpieczeństwa trzeba było to sprawdzić. Miano podstawić zastępczą maszynę, ale ostatecznie się to nie stało i noc spędziłem w hotelu przy lotnisku.

Plan był taki, że w czwartek już normalnie potrenuję z drużyną przed piątkowym meczem z Fortuną Duesseldorf, a ja dopiero wtedy doleciałem na miejsce. W pośpiechu przeszedłem testy medyczne i podpisałem kontrakt. Drużyna w międzyczasie wyjechała już do Duesseldorfu, wiec dojechałem potem samochodem. Wieczorem zjadłem kolację z zespołem, w piątek rano odbyłem lekki rozruch i od razu znalazłem się w meczowej kadrze, mimo że nie zaliczyłem ani jednego treningu. Mało tego, wszedłem na ostatnie 20 minut i jestem wdzięczny trenerowi za tę szansę. W takich okolicznościach łatwiej wejść do drużyny.

Jakie wrażenia po debiucie?

Pozytywne. Miałem kilka wrzutek, po jednej z nich kolega oddał groźny strzał, także zdążyłem się pokazać. Trener też mnie chwalił.

Przyszedłeś do klubu, który mierzy jasno w awans do 1. Bundesligi?

Myślę, że powalczymy. W poprzednim sezonie Hannover zajął szóste miejsce, więc przynajmniej baraże są celem realnym. Ale nie ma co wybiegać do przodu, sezon jest długi, trzeba patrzeć na najbliższy mecz.

W Bradze poprzestałeś na osiemnastu minutach z Maccabi. Jakieś wspomnienia z tego epizodu?

Nie za bardzo. Wszedłem, gdy w dwumeczu było 6:0, a skończyło się 7:0. Na boisku nie czuło się już wysokiej temperatury, spokojnie dokończyliśmy spotkanie. Graliśmy głównie na doczekanie do ostatniego gwizdka.

Zaliczyłeś bolesny przeskok z Ekstraklasy? Nagle zobaczyłeś, ile ci brakuje?

Nie, nic z tych rzeczy. Nie czułem, że odstaję na treningach, a koledzy to inny piłkarski świat. Normalnie wszedłem do zespołu i do szatni. Miałem przekonanie, że mogę realnie rywalizować o skład, ale po zmianie trenera nie było mi to dane. Ja czułem się na siłach.

Koniec końców chyba można stwierdzić, że wyszedłeś z tego zamieszania suchą stopą. 

Po fakcie cieszę się, że jestem teraz w Hannoverze. Trener od razu dał mi zagrać, co traktuję jako wyraz zaufania. Zaczęła się przerwa na kadrę, więc mogę więcej potrenować i zgrać się z zespołem. Przed nami sparing z Wolfsburgiem, będzie okazja, żeby załapać szczegóły taktyczne, co powinno zaprocentować w następnych tygodniach.

Rozumiem, że ze sztabu reprezentacji Polski nikt ostatnio sygnałów nie wysyłał?

Na razie nie wysyłał. Na razie (śmiech).

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

***

Komentarz Jakuba Seweryna ze Sport.pl.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Jakub Radomski
5
Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Ekstraklasa

Hiszpania

Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Jakub Radomski
5
Fura szczęścia Realu Madryt. A później dwa karne i zwycięstwo w San Sebastian

Komentarze

41 komentarzy

Loading...