Reklama

Superpuchar pasztetowej. Czy damy radę zrobić to w zimny, deszczowy dzień w Belek?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

03 września 2024, 22:54 • 4 min czytania 40 komentarzy

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji ani tego, że na początku września ktoś jeszcze wpadnie na pomysł: hej, a może zagramy o ten Superpuchar, co go odwołano przez kongres Świadków Jehowy? Temat zyskał drugie (a może trzecie?) życie w mediach i sprawił nawet, że doczekaliśmy się sensownego rozwiązania. Mianowicie: konfrontacji o bezcenne trofeum w trakcie corocznego obozu surwiwalowego w Turcji.

Superpuchar pasztetowej. Czy damy radę zrobić to w zimny, deszczowy dzień w Belek?

Przerwa na kadrę ledwo się zaczęła, ale niektórzy zdążyli się tak wynudzić, że w poszukiwaniu tematów wrócili do rozważań o tym, gdzie upchnąć kolanem w kalendarzu mecz o Superpuchar Polski. „Sportowe Fakty WP” wrzuciły na pasek breaking news: trwają zaawansowane rozmowy między stronami!

Problem w tym, że o tych rozmowach nie wiedzą ani w Białymstoku — o co spytała redakcja „TVP Sport”, ani w Krakowie — o co spytaliśmy my.

Wygląda na to, że Superpuchar Polski najbardziej obchodzi więc autora tekstu i jakoś specjalnie nas to nie dziwi. Absurdy wokół obecnej edycji ośmieszyły to trofeum do tego stopnia, że Franciszek Smuda nie nazwałby go nawet Pucharem Pasztetowej, jak niegdyś określił Puchar Ekstraklasy.

Puchar Ekstraklasy, czyli „pasztetowa”. Gdy chcieliśmy grać jak Anglicy

Reklama

W Jagiellonii ktoś rzucił nawet, że mecz można rozegrać w tureckim Belek, gdzie zwykle ligowcy szykują się do nowej rundy. Zakładamy, że cytowany przez „TVP Sport” akcjonariusz cisnął bekę z nieporadności w tym temacie, ale jego pomysł nas zaintrygował.

Panowie, robimy to!

Superpuchar Polski w Turcji. Jak to może wyglądać?

Piątek, siedemnasty stycznia, okolice Belek. Po prawej pola i dziurawe baraki, w których lokalsi hodują pomidory. Po lewej sterta gruzu przywieziona z pobliskiej budowy. Autokary telepią się na dziurawej drodze, podjeżdżając pod zlokalizowane w szczerym polu boisko udające stadionik. Wewnątrz wiecznie remontowanego budynku na znamienitych gości czeka elektryczny czajnik, dla tych, którym burczy w brzuchu, przyszykowano banany.

Ochrona średnio ogarnia angielski, jak zawsze nie chce kogoś wpuścić na teren obiektu. Na tych, którym udało się dorwać miejsce na niewielkim parkingu, spode łba łypie wychudzony kot rasy dachowiec. W białym korytarzu, który zdobią jedynie płytki i zakurzone, stare koszulki klubów, które zimują w Turcji, tłoczą się piłkarze Jagiellonii Białystok z Wisłą Kraków. Słychać stłumione rozmowy:

– Ty, ale zaraz pierdyknie.

Bo, jak to w Belek bywa, od rana burze przerywa raz grad, raz zawierucha. Idzie się też dowiedzieć, której drużynie stary dał wczoraj mocno popalić na treningu. Na boisku lekkie rozciąganie praktykuje właśnie sędzia z brzuszkiem, na którego patrzysz i wiesz, że faulu nie gwizdnie nawet, gdy noga odfrunie za linię boczną boiska. Ze spalonymi zaś jak się wylosuje: jak w Bangladeszu poszły overki, będą w każdej akcji. Jeśli undery, nie trzeba się ruszać spod bramki rywala.

Reklama

W Turcji co roku zdarzają się takie sparingi z udziałem polskich drużyn z rywalami tak ekskluzywnymi jak FK Krumowgrad czy ŁNZ Czerkasy. Teraz jednak gramy na poważnie, jak wtedy, gdy na betonowym boisku przy szkole padało: dawajcie o kratę!

Oto Superpuchar Polski.

Został nam już tylko śmiech

Polska federacja nie powinna zastanawiać się nawet chwili, wszak gdyby to odpowiednio ubrać w słowa, dałoby się odtrąbić marketingowy sukces. Wiecie, światowy trend to przenoszenie krajowych superpucharów hen daleko od domu. W Arabii Saudyjskiej wszystkie terminy są już niestety zabukowane na wiele lat wprzód, jak w typowym polskim lokalu weselnym, ale, cholera, Turcja też brzmi ekskluzywnie. Przy dobrych wiatrach nikt się nie zorientuje, że cały event pachnie podróbą z kilometra, jak bazar w centrum Belek.

Umówmy się: Superpuchar Polski dziś jest nam wszystkim potrzebny jak wiadomo komu majtki. Sprawa i tak jest już przegrana: pierwotny termin kolidował z kongresem Świadków Jehowy i z nim przegrał. Naprawdę nie da się brutalniej ośmieszyć tego trofeum, choć doceniamy kolejne próby.

Tak, w poważnych ligach takie spotkania, a nawet całe turnieje, odbywają się w środku sezonu, bo latem kluby kasują miliony, latając od miasta do miasta w Stanach Zjednoczonych czy Chinach, zależnie od wymogów sponsora. Do poważnego futbolu nam jednak daleko, więc jedynym, co nada sens rywalizacji o taki puchar w połowie sezonu, będzie dostarczenie kontentu, który będziemy wspominać latami.

Ganianie za piłką dwudziestu dwóch zmordowanych tyraniem na obozie gości przy akompaniamencie kiepskiego sędziego z sumiastym wąsem, byłoby właśnie takim kontentem.

***

Panowie działacze, skoro i tak nie dacie ludziom chleba, zapewnijcie chociaż igrzyska. Działajcie, my już bukujemy bilety i czekamy. Tylko niech żadna ze stron nie wywinie numeru, lecąc na zgrupowanie na Cypr czy do innej Hiszpanii. Chociaż wtedy można byłoby wcielić się w rolę pioniera światowej piłki i zorganizować po połówce meczu w każdym z krajów…

WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

40 komentarzy

Loading...