Praktycznie nie zdarzają się mecze, w których Puszcza Niepołomice nie gra jak Puszcza Niepołomice, czy też – jak mawiają trenerzy w niższych ligach – „nie gra swojego”. Drużyna Tułacza należy generalnie do ścisłego grona zespołów, po których najbardziej widać rękę trenera – schematy, dyscyplinę i spójny pomysł. Ale nie dziś. Drużyna z Niepołomic nagle zapomniała o stałych fragmentach i powtarzalnym pressingu. Grała kupę. Korona może żałować, że tego nie wykorzystała.
Po efektownym rozbiciu Lechii zaczynaliśmy mieć wobec Puszczy lekkie oczekiwania. Ewidentnie widać było, że na ten sezon Tomasz Tułacz chce dołożyć trochę fajerwerków z przodu. Widać było to też w innych meczach – choćby po starciu z Legią to zespół z małopolskiego mógł schodzić z boiska z niedosytem. Dziś jednak to Puszcza musi ten punkt szanować. Może i miała w końcówce swój lepszy moment, ale całościowo zagrała tak, jak zdezorganizowana drużyna bez ładu i składu.
Wściekał się co chwilę przy ławce trener Tułacz – i trudno się dziwić. Bilans jego zespołu po pierwszej połowie to nieśmieszny żart – jeden strzał, jeden celny, statystyka xG na poziomie 0,03. Abramowicz mógł swoim wolejem przełamać ręce Dziekońskiego, ale dajcie spokój, nie ma o czym mówić. Jak wspomnieliśmy – nie działały stałe fragmenty. Ponadto Puszcza słabo biegała. W środku pola zostawiała lej po bombie, przez co nacinała się na kontry. Kiedy już koroniarze wyszli spod pressingu, mogli biec przed siebie, nie mając żadnej zapory. Lee grał nonszalaccko. Cholewiak biegał zagubiony. Craciun mylił się w tyłach.
Tempo próbowała nadawać Korona, za którą kolejny promyk nadziei na to, że obecny sezon nie będzie jednak taką katastrofą, na jaką zanosiło się po pierwszych kolejkach. Świetnie wyglądał na prawej stronie Zwoźny, który – zupełnie nieoczekiwanie, bo przecież z Kielc rzadko wychodzi talent na miarę Ekstraklasy – może uchodzić wręcz za jedno z ligowych odkryć. Chłopak do tańca i do różańca. Jak trzeba było wrócić, gdy Cholewiak biegł z kontrą, to zabrał mu piłkę z takim spokojem, jakby miał z trzysta meczów w lidze. Szalał także z przodu. A to przebojem wdarł się dryblingiem w pole karne, a to wypuścił sam na sam Szykawkę, a to po jego wrzutce zgrywał Dalmau, co skończyło się sytuacją strzelecką.
No właśnie – sam na sam Szykawki, czyli chyba najlepsza akcja w tym spotkaniu. Białorusin nie grzeszy skutecznością (choć wiosnę miał dobrą) i zmarnował piłkę meczową swojego zespołu. Dwie piłki meczowe miał także na swoich nogach Radecki – w obu sytuacjach uderzył celnie z powietrza, ale Dziekońskiego nie zaskoczył. W Koronie coraz większy wiatr w żagle łapie Nuno. Dzisiaj często się mylił – raz dał strzał tuż przy lewym słupku, później tuż przy prawym, a jak wyprowadzał kontrę to postanowił wykończyć ją sam (i w zasadzie podał bramkarzowi). Cel na przerwę reprezentacyjną – poćwiczyć technikę strzału. Przyda się.
Cel Puszczy? Popracować nad ofenywą, tak generalnie. Po kapitalnym ofensywnie spotkaniu z Lechią zespół spod Krakowa zaliczył dwa bezbramkowe remisy. Niby wstydu nie ma, ale poprzeczka w tym sezonie wisi trochę wyżej.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Poznańska sielanka trwa
- Rywale Jagiellonii. Sąsiedzi Skody, pogromcy Szeryfa i słoweński duet
- Oficjalnie: Kamil Kiereś zwolniony ze Stali Mielec
Fot. newspix.pl