Legia jest w fazie grupowej Ligi Konferencji i brawo, to niezwykła sztuka dla polskiego zespołu, żeby rok po roku przejść do jesieni w Europie (i to jeszcze nie jako spadkowicz z piętra albo dwóch wyżej), ale świętować można chwilkę i zaraz się zastanowić: czy to nie będzie kosztować mistrzostwa Polski?
Od czasu ostatniego tytułu Legii po mistrzostwo sięgał odwieczny rywal Lech, nowobogacki Raków i sensacyjnie Jagiellonia. Legia – przynajmniej tak zakłada – ma wszystko, żeby w ciągu pięciu lat trzy czy cztery razy zrobić mistrza, a tymczasem widać, że to niespecjalnie prawda i wygrać może każdy, ale nie ona.
Czwarty rok z rzędu bez tytułu byłby co najmniej wstydliwy, a że to scenariusz realistyczny – chyba każdy sobie zdaje sprawę. Łączyć puchary i ligę? Przecież to prawie niemożliwe dla polskiego klubu, trudniejsze niż wyjazd na Marsa przy użyciu trabanta.
Co warto mieć, by dwa fronty połączyć? No na przykład szeroką i mocną kadrę. Legia niby wielu piłkarzy posiada, prawda, ale czy to jakościowa ekipa? Nie, raczej upchana na sztukę. Póki co przecież trudno wątpić, że nowi jak Nsame, Chodyna albo Goncalves dowiozą temat w najtrudniejszych momentach października i listopada, kiedy nie dowożą teraz.
Ten napastnik to gość z gatunku ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Poznalibyście go na ulicy? Ja nie.
Po drugie – przydatny jest trener z doświadczeniem, a Feio doświadczenia nie ma. To znaczy jeśli chodzi o robienie awantur – profesor, ale nie o to chodzi. Ktoś może optymistycznie założyć, że jak szef połączy Europę z ligą, ale ja optymistą nie jestem, tylko realistą.
Zresztą już widać, że jest ciężko. Porażka z Piastem, remis z Puszczą (i to jaki szczęśliwy), męczenie buły z Zagłębiem albo Radomiakiem, kiedy pomóc musiał sędzia, gdy robiło się gorąco.
Chcecie wierzyć, że będzie lepiej, proszę bardzo, ale dziś nie wiem, na czym ten optymizm opierać. Moim zdaniem Legia gra słabo, przepycha wyniki (Dricie nie strzeliła ani jednej bramki w jedenastu na jedenastu, Broendby to fura farta), a przepychanie w piłce często polega na tym, że w końcu się zatka.
Przyjdzie jeden kryzys, drugi, bo styl dogoni rezultaty. I co wtedy zrobi Feio, komu pokaże środkowy palec? Swoją drogą – jak on tak fetował wygraną, to boję się porażek…
Bardzo trudno będzie o mistrzostwo dla Legii i to może nie rozstrzygnąć się w kwietniu/maju, tylko… w listopadzie.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Jak Jens Gustafsson znalazł się w Arabii Saudyjskiej. „Prześwietlili go z każdej strony”
- Faza ligowa europejskich pucharów. Jak to będzie wyglądało w praniu?
- Losowanie Ligi Mistrzów za nami. Mnóstwo hitów w fazie ligowej