Reklama

Kulisy walki Hamulicia z drzwiami. „Był nieskuteczny, irytował się”

Jan Mazurek

Opracowanie:Jan Mazurek

21 sierpnia 2024, 21:00 • 5 min czytania 9 komentarzy

Said Hamulić doznał jednej z najgłupszych kontuzji w historii Ekstraklasy. Kiedy dowiedział się, że nie wystąpi w ligowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, walnął pięścią w drzwi, złamał rękę i wypadał z gry na kilka tygodni. – Po transferze w szatni był bardzo cichy. Mało mówił. Skupiał się raczej na sobie. Bardzo chciał się pokazać trenerowi. Może nawet za bardzo. W treningu był nieskuteczny, nie wykorzystywał sytuacji, mogło go to denerwować – mówi nam Marek Hanousek. W programie Weszłopolscy Tournée poznaliśmy kulisy kontuzji Bośniaka.

Kulisy walki Hamulicia z drzwiami. „Był nieskuteczny, irytował się”

Michał Rydz, prezes Widzewa: – To nie była skomplikowana sytuacja. Said Hamulić otrzymał informację, że nie znajdzie się w kadrze na spotkanie ze Śląskiem Wrocław. Po rozmowie z Danielem Myśliwcem udzieliły mu się emocje, a ich ujście stanowiła próba znokautowania drzwi. Wiemy doskonale, że nie była to próba skuteczna. Nie działo się to przy trenerze, a już po wyjściu z pomieszczenia, gdzieś w drodze. Ta historia naturalnie brzmi lekko absurdalnie i na pewno było to nieodpowiedzialne zachowanie. Z drugiej strony, będę go bronił. To przeambitny zawodnik. Mieliśmy okazję na temat tej sytuacji szerzej porozmawiać i jako klub chcemy pomóc mu przekierowywać ambicję z drzwi na boisko. Oczywiście, śmiejemy się, że zawsze można zamontować obrotowe drzwi, też to jest jakieś rozwiązanie, ale zupełnie serio: wolałbym, żeby Hamulić przekierował drzemiącą w nim energię na murawie. Jest zawodnikiem świadomym, takie odnoszę wrażenie po poznaniu go bliżej. Identyczne zdanie ma trener Myśliwiec, którego opinia w jego przypadku była dla mnie bardzo istotna.

Hamulić na Instagramie sugerował, że media kłamią na temat jego kontuzji. 

Michał Rydz: – Liczy się kontekst. Gdyby taka sytuacja spotkała innego zawodnika, to stwierdzilibyśmy, że zdarzył się nieszczęśliwy wypadek.

Reklama

Chyba nie, strasznie głupia ta kontuzja.

Michał Rydz: – Są zawodnicy, którzy generują sensacje i budzą większe emocje niż inni. Przy kimś innym odbiór byłby przynajmniej niejednoznaczny. Spotkało to Hamulicia, który budzi kontrowersje. Oczywiście, nie bronię go. Ale też jestem człowiekiem. Muszę brać odpowiedzialność za cały klub. W rozmowie z nim ważniejsze było dla mnie, dlaczego ta sytuacja się wydarzyła, a nie samo zdarzenie. Zareagował pozytywnie. Publiczne tłumaczenie się nie miałoby w jego przypadku żadnego sensu. Nokautu drzwi wybronić nie da się w żaden sposób. Z drzwiami się nie wygra, historia to pokazuje, przegrana sprawa. I on ma tego świadomość. Wartość i jakość udowodnić musi w meczach. Tego od niego wymagamy. Poza tym, trener Myśliwiec rozmawiał o tym zdarzeniu z drużyną. Jeśli byłaby jakakolwiek negatywna reakcja ze strony szatni, to byśmy na bieżąco reagowali i interweniowali. Nic takiego nie miało miejsca.

Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa: – Wyładowanie emocji nastąpiło po rozmowie z trenerem. Nie działo się to przy zespole. Uderzył mocno pięścią w drzwi, ale przecież mogło mu się nic nie stać. Nie musiał przecież tej ręki złamać. Wtedy nikt by o tym nie mówił. Nie było tak, że zrobił awanturę, że wyżywał się na innych ludziach.

Prawdopodobieństwo złamania ręki po ciosie w drzwi nie jest małe. 

Tomasz Wichniarek: – Nie bronię go, żeby była jasność. Ale to było jedno uderzenie. Tylko jedno. Wynikało to z jego ambicji.

Michał Rydz: – Wie, że największą karę poniósł on sam. Frustracja wynikała z braku gry, a w konsekwencji złamania ręki nie będzie występował w następnych kolejkach. Traktuję go jako wyzwanie. Pamiętam przyjście Rafała Gikiewicza. Jak podpisywał kontrakt wielu mówiło, że to trudny charakter, że różne historie, w kraju i za granicą. Z perspektywy czasu mamy zaś ważną postać na boisku i w szatni. Podobnie Bartek Pawłowski. Środowisko sugerowało, że zamknięty w sobie, że jak nie gra, to może mieć negatywny wpływ. Pseudonim „Platon” , wiadomo. A to kapitan Widzewa, kluczowa jego postać, bardzo ważny członek klubu. Jeśli chcemy piłkarzy, którzy chcą więcej, czasami trzeba podjąć ryzyko. Hamuliciowi trzeba dać szansę, żeby odwdzięczył się tym, co ma najlepsze. Jak bramki nie przyjdą, będę pierwszym, który postuka się w pierś. Na ten moment mocno w niego wierzę.

Reklama

Inna sprawa, że każdy widział, iż Hamulić nie jest grzecznym chłopcem.

Tomasz Wichniarek: – Zdawaliśmy sobie sprawę, że w pewnych sytuacjach może reagować emocjonalnie. Ale przeprowadziliśmy na jego temat wnikliwy wywiad. Rozmawiałem z trenerem Adamem Majewskim, który prowadził go w Stali Mielec. Nie miał zastrzeżeń, co do jego pracy i zaangażowania. Stwierdził, że jest specyficzny, trzeba umieć go prowadzić, ale w tym właśnie nasza rola. Rozmawialiśmy również z dyrektorem Vitesse. Nie było sytuacji, w której ktokolwiek powiedziałby nam, że rozwala szatnię. Jest zamknięty w sobie, ma swój świat i wielką ambicję, czasami wychodzi z niego więc frustracja, gdy nie gra, ale świat piłki jest pełen takich zawodników. Trzeba się z takimi charakterami zmierzyć. Chcąc walczyć o wysokie cele, potrzebujemy dobrych piłkarzy.

***

Marek Hanousek: – Najważniejsze, że w szatni nie musieliśmy wymontowywać drzwi. Szczerze powiedziawszy, twarde są i trzymają się na miejscu, niestety. Różne rzeczy się przez lata widziało. Bywa, że zawodnik jest zdenerwowany: rzuci czymś, uderzy w coś, ale konsekwencje tego są znacznie mniejsze niż u Hamulicia. Największa szkoda dla niego.

Bartłomiej Pawłowski: – Widziałem celebrację Bartka Kapustki, jak skakał po golu i rozwalił krzyżowe. Chyba w Serie A był piłkarz, który cieszył się z gola, podbiegł kopnąć chorągiewkę i też poszły krzyżowe. Zdarzały się głupsze kontuzje, ale ta Hamulicia też nie była mądra.

Wymagał utemperowania?

Marek Hanousek: – Był w szatni dwa tygodnie. Wyglądał na bardzo cichego, skromnego, pokornego. Za mało mówił. Skupiał się raczej na sobie. Bardzo chciał się pokazać się trenerowi. Może nawet za bardzo. Czasami jak człowiek za bardzo chce, to nie idzie. W treningu był nieskuteczny, nie wykorzystywał sytuacji, mogło go to denerwować.

Czytaj więcej o piłce nożnej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...