Paweł Skrzecz był ostatnim polskim pięściarzem, który na igrzyskach olimpijskich miał możliwość wystąpić w walce o mistrzowski tytuł. Julia Szeremeta już powtórzyła sukces Skrzecza, który w 1980 roku w Moskwie zdobył srebrny medal. Dziś o 21:30 Polka dostanie szansę poprawy tego wyniku. – Julia naprawdę fajnie boksuje i wierzę w to, że ten styl, który ona prezentuje, który podbił serca wielu kibiców, okaże się skuteczny i wystarczy do zdobycia złotego medalu – mówi nam Skrzecz. Wicemistrz olimpijski skomentował także pracę arbitrów, która w Paryżu pozostawia wiele do życzenia.
SZYMON SZCZEPANIK: Jakie to uczucie, doczekać się polskiego reprezentanta boksu w finale olimpijskim po 44 latach?
PAWEŁ SKRZECZ: Wspaniałe, chociaż czekamy trochę krócej, bo przede wszystkim istotny jest medal i to od niego trwało najważniejsze odliczanie. Na ten sukces czekaliśmy od trzydziestu dwóch lat i to najbardziej się liczyło. Żebyśmy wreszcie zdobyli ten upragniony krążek. Tej wspaniałej dziewczynie się to udało.
Jest coś, co pana zdaniem wyróżnia Szeremetę od innych pięściarek?
To jest taka dziewczyna, która rzeczywiście bardzo popularyzuje naszą dyscyplinę samym swoim stylem boksowania. Prezentuje znakomity, wesoły, radosny boks. Wielu ludzi ma wyrobione mniemanie o tej dyscyplinie, traktując ją jak zwykłe mordobicie. Tymczasem ona toczy fajne, widowiskowe walki. Jej postawa naprawdę przysparza naszemu sportowi bardzo dużo kibiców, bo wielu ludzi teraz zaczyna widzieć boks z całkiem innej strony.
Pojawiły się opinie, że Julia wcale nie odczyniła klątwy Bartnika, bo ta dotyczyła męskich bokserów. Co pan sądzi o takich głosach?
Przecież teraz jest równouprawnienie, cały czas o tym się mówi. Nawet w kontekście tego to, co robią te zawodniczki, do których jest tyle pretensji na tych igrzyskach. Mamy równość w sporcie pomiędzy kobietami i mężczyznami. Kobiety zaczęły dźwigać ciężary, grać w piłkę nożną czy walczyć w zapasach. I taką samą sytuację mamy w boksie. Zawodniczki realizują się w tym sporcie i jest to taka sama dyscyplina, jak boks mężczyzn. Jeśli do tego się doprowadziło, że powstała taka odmiana boksu jak kobiecy, to trzeba ją szanować, bo to są normalni sportowcy. Tacy sami, jak my – zawodnicy.
Jak ocenia pan poziom turnieju olimpijskiego w Paryżu?
Wydaje mi się, że całe igrzyska będą jednymi z najgorszych. I to dotyczy też samego turnieju olimpijskiego. Oglądam wszystkie walki, które tylko są do obejrzenia. Wchodzę na różne kanały, żeby obejrzeć jak największą liczbę pojedynków. To, ile jest tutaj niejednogłośnych werdyktów, jak dużo jest kontrowersji w decyzjach sędziowskich, przechodzi ludzkie pojęcie. Podczas tej edycji MKOl zajął się wytypowaniem sędziów na igrzyska, ale nie jestem przekonany co do tego, że oni mają o tym wielkie pojęcie. Nie robi tego IBA, która jest do tego upoważniona, a wszystko przez konflikt Komitetu z jej prezesem Umarem Kremlowem.
Całość powoduje, że pod względem sędziowskim turniej nie wygląda dobrze, nie jest fair dla zawodników. Jeśli chodzi o panów sędziów, to naprawdę trudno powiedzieć, że oni mają jakiekolwiek pojęcie o tym, co się w ogóle dzieje w ringu.
Sędziowie kręcą czy po prostu są nieudolni?
Trudno mi jest odpowiedzieć na to pytanie z całą pewnością. Ja mówię to, co widzę w telewizji. Mamy tyle niejednogłośnych werdyktów, kontrowersji, problemów, no makabra.
Pamięta pan swój pojedynek z finału olimpijskiego w Moskwie ze Slobodanem Kačarem?
Pamiętam! Ja go oglądam cały czas regularnie i cały czas się bije w pierś, dlaczego nie jestem złotym medalistą. Po prostu miałem chwilę nieuwagi. Otrzymałem trafienie, byłem liczony. To zdecydowało, że ten werdykt był bardzo, bardzo ciasny. Przegrałem 1-4 u dwóch sędziów ze wskazaniem, a u jednego tylko jednym punktem. No i u Kubańczyka, który dał wygraną Kacarowi aż pięcioma punktami [na kartach jednego sędziego Skrzecz wygrał – dop. red.]. To chyba była jego zemsta za moją wygraną walkę z jego rodakiem w półfinale. Ale na kartach czterech sędziów werdykt był bardzo, bardzo ciasny.
Zastanawiałem się, czy kiedy zdobył pan srebro to czuł niedosyt z powodu przegranej walki, czy jednak radość. W końcu nie codziennie zostaje się wicemistrzem olimpijskim.
Każdy z zawodników, marzy o igrzyskach, marzy też o tym żeby zdobyć medal olimpijski. Niewielu ma możliwość by tego dokonać, bo widzimy nawet po tych igrzyskach, że tych medali zdobyliśmy naprawdę bardzo mało. Zresztą na poprzednich igrzyska mieliśmy ich 14, co było naszym ogromnym sukcesem, kiedy niektóre reprezentacje zdobywały ich po kilkadziesiąt. U nas jest tego mało, dlatego trzeba się z każdego medalu cieszyć.
Dlatego ja byłbym nie fair, gdybym powiedział, że nie jestem z tego srebra zadowolony. Jestem wręcz szczęśliwy. Byłem na igrzyskach i znalazłem się w finale turnieju, gdzie zdobyłem srebrny medal. To jest olbrzymia radość i jestem z tego dumny. Oprócz rodziny, którą stworzyłem, jest to moje największe osiągnięcie w życiu.
Wspomniał pan o werdykcie z pańskiego finału. Sędziowie za pana czasów kręcili tak samo jak teraz?
Oglądał pan może walkę Roya Jonesa Juniora z Koreańczykiem Parkiem?
Tak, finał igrzysk olimpijskich w Seulu.
To ma pan odpowiedź. Niestety od zawsze tak jest i nie wiem, czy cokolwiek się tu zmieni na lepsze. Władze boksu kombinują, stosują do przeliczania komputery, punktacje takie, śmakie. A jednak w tym wszystkim nawet jeśli zlicza to komputer, to na koniec o werdykcie decyduje człowiek, bo on ten komputer obsługuje i naciska kiedy jest, a kiedy nie ma punktu. Więc ostatecznie zawsze powinniśmy polegać na sercu i uczciwości sędziego.
Dziś wieczorem Julię Szeremetę czeka spore wyzwanie. Jak powinna podejść do tej walki?
Ona chyba najlepiej wie, co robić w ringu. Mówię tak dlatego, że ten boks jest niekonwencjonalny. Jak już wspomniałem, to pięściarstwo bardzo radosne, wesołe. Julia naprawdę fajnie boksuje i wierzę w to, że ten styl który ona prezentuje, który podbił serca wielu kibiców, okaże się skuteczny i wystarczy do zdobycia złotego medalu. Wierzę w to, że w sobotę wieczorem stanę na baczność i będę słuchał z wielką dumą Mazurka Dąbrowskiego.
Czy ten medal może coś zmienić w polskim boksie? Od lat mówi się o tym, że da dyscyplina sportu ma nad Wisłą swoje problemy.
Ma swoje problemy, bo my stanęliśmy się w pewnym sensie taką niszową dyscypliną. Te sporty walki, które mamy koło siebie, jakieś udawane walki… to wszystko, co się tam dzieje, ma olbrzymią popularność wśród młodzieży. Wiemy z jakiego powodu, ale w to już nie będę wnikał. Wierzę jednak w to, że boks, który pokazała Julia na igrzyskach i to, co ona prezentowała przez wszystkie walki, to niesamowite szczęście które ona prezentuje w ringu i które wiąże się z tymi walkami, poruszy w kraju naszą dyscyplinę.
ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj też:
- Czy Szeremeta walczy o złoto z mężczyzną, czyli dlaczego nie można ufać IBA?
- Bolesna lekcja siatkówki. Srebrni Polacy zdominowani przez Francję
- „Może jeszcze uda się zreformować polskie ciężary”. Zygmunt Smalcerz, legenda sztangi [WYWIAD]
- Medal Natalii Kaczmarek, to nie TYLKO brąz. To AŻ brąz [KOMENTARZ]