Reklama

Tułacz: Puszcza gra brzydko? Gra przepięknie!

Autorzy:Jan Mazurek Jakub Białek

30 lipca 2024, 15:18 • 10 min czytania 7 komentarzy

Dlaczego Puszcza Niepołomice gra przepięknie? Dlaczego wypowiedzi Damiana Rasaka z Górnika Zabrze zabrakło klasy? Czy jest kłótliwy? Czy nie lubi młodego pokolenia trenerów? Czy prowadzi wojnę z „xG”? Skąd plan na sparing oparty tylko na stałych fragmentach gry, po którym przegrana drużyna będzie musiała postawić zwycięzcom piwo? Na te i na inne pytania w rozmowie odpowiedział Tomasz Tułacz w Weszłopolskich Tournée. Zapraszamy. 

Tułacz: Puszcza gra brzydko? Gra przepięknie!

Pan jest kłótliwym człowiekiem?

Nie, staram się funkcjonować tak, żeby mieć jak najwięcej frajdy z bycia na tym padole…

Łez. 

Ziemskim.

Reklama

Przez rok w Ekstraklasie wszedł pan w kilka konfliktów z innymi trenerami.

Nie lubię niesprawiedliwych ocen. Musiałem reagować w sytuacjach, kiedy uderzano w zespół i organizację klubu, z czym zupełnie się nie zgadzałem i do czego się odnosiłem. Żyję w dobrych relacjach z wieloma trenerami.

Kamila Kuzerę krytykował pan za rzucanie niewybrednych słów spod charakterystycznego dla niego komina. On odpowiadał, że robi pan z siebie ofiarę. Sprawa już wyjaśniona?

Konflikt jest zawieszony w powietrzu. Nie mieliśmy jeszcze okazji nawet się spotkać. Mecz z Koroną dopiero nadejdzie. Nie rozdmuchiwałbym jednak sprawy. To są emocje w czasie meczu. Każdy chce wygrać, ma swoje ambicje, reakcje, spostrzeżenia, racje. Nie komentowałem zresztą zachowania trenera Kuzery sam z siebie. Zostałem zapytany o boisko, o wysokość trawy, o podlanie jej. Dla mnie to był absurd, bo obydwa zespoły grały na tym samym stadionie. Proszę uwierzyć, różne opinie o mnie krążą, ale akurat trener Tułacz nie podlewa i nie kosi trawy…

Szok!

Jestem tu dziewięć lat. Odpowiadam za wiele rzeczy. Ale nie za to. Trochę to małe, że z drugiej strony potrafią padać takie komentarze. Wielkość trzeba pokazywać na boisku, a nie prężyć muskuły poza nim.

Reklama

Najbardziej absurdalna pana dotycząca legenda, którą usłyszeliśmy była taka: jeszcze w I lidze zapraszał pan drużyny młodzieżowe Puszczy na przedmeczowe treningi, żeby… orali boisko w Niepołomicach, co mogłoby pomóc wam wygrywać mecze z teoretycznie silniejszymi rywalami. 

Dołożyłbym jeszcze chodzenie do wróżki. Czarowaliśmy z prezesami, żeby rywale z nami przegrywali. Są granice absurdu, prawda? Jesteśmy na Zamku Królewskim w Niepołomicach, wokół nasz portrety władców Polski, możemy snuć sobie legendy o historii, ale to wszystko zostaje właśnie w ramach legend.

Skoro o tych królewskich obrazach, to kiedy pana portret tu zawiśnie?

Bogate, znamienite towarzystwo, ale ja twardo stąpam po ziemi.

Wracając, były też plotki o sypaniu piasku na murawę, żeby utrudniać grę przeciwnikom. 

Mit powstał wokół pierwszoligowego meczu z Wisłą Kraków. Wyjaśnię sprawę kibicom, bo może ich to mocno interesować. Nawet nie trenowaliśmy na boisku, bo takie ulewy były na dzień przed meczem. Fatalne warunki. Grząska trawa. Rozruch mieliśmy na kortach tenisowych. Żadnych stałych fragmentów. Nie zagraliśmy nawet w dziadka. Trochę się poruszaliśmy i wyszliśmy na mecz. Wiem, że czasami trzeba znaleźć usprawiedliwienie, bo przegrało się z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, ale to jest właśnie piękno piłki nożnej: mniejsi wygrywają z większymi. W żadnym innym sporcie zespołowym nie dochodzi do takiej sensacji. Mistrz olimpijski w koszykówce nie przegra z wyraźnie gorszą reprezentacją. Jest za dużo punktów do zdobycia. W piłce potrafi zaś decydować jeden mniej lub bardziej przypadkowy gol.

Po minionym sezonie statystyk Ben Griffis próbował algorytmicznie znaleźć odpowiedź na pytanie, czym jest „dobry futbol”. Wyróżnił następujące czynniki: dominujący procent posiadania piłki, wyraźną różnicę między oczekiwanymi bramkami zdobytymi a straconymi, szybkość podań i ich celność, a także intensywność pressingu. Wyszło mu, że najprzyjemniej w Europie ogląda się Celtic. Poproszono go na Twitterze o zestawienie dla Ekstraklasy. Puszcza była na ostatnim miejscu. Faktycznie gracie brzydko?

Dla mnie przepięknie.

Cudowna odpowiedź. 

Najważniejszy jest wynik meczu. Droga do osiągnięcia zamierzonego celu również jest ważna. Ale trzeba pamiętać, w jakich realiach się poruszamy, w kwestiach organizacyjno-finansowo-transferowych nie możemy porównywać się z czołówką Ekstraklasy. Nie chcę tym samym deprecjonować swoich piłkarzy. Ujmować im. Każdy z nich będzie się rozwijał. Od lat mamy pomysł na ten zespół. To nie jest do końca tak, że gramy tylko prostą, nieskomplikowaną piłkę. Nie brakuje nam atutów i argumentów. Dla mnie podstawą do wszystkiego jest skuteczność. W ramach możliwości dobieramy odpowiednie schematy. Na koniec dnia liczy się rezultat.

Podoba nam się w Puszczy powtarzalność: w autach, w stałych fragmentach gry, w wysokim pressingu. Jest pomysł na Ekstraklasę. 

Jesteśmy racjonalni. Możemy wdrażać rzeczy, które będą piękne dla oka, ale co z tego wyjdzie?

Nie wiadomo. 

Mam wątpliwości, czy coś dobrego. Prowadzicie programy o Ekstraklasie, czasami ich słucham i często pada tam słowo „przewidywalność”. Każdy chce być przewidywalny. My przewidywalni być nie chcemy. Dla przeciwników staramy się być nieodgadnioną zagadką. Zarządzać chaosem tak, żeby z tego chaosu najwięcej możliwie wyciągnąć, obezwładnić rywala i zdobyć punkty. A czy gramy brzydko, zabijamy futbol? Spotkam się z ogromną dozą sympatii.

Gra oparta na stałych fragmentów gry i niskim rzeczywistym czasie gry jest aby na pewno rozwojowa dla piłkarzy? Nie jest tak, że w pana szkole są programowani tylko do operowania w bardzo hermetycznym systemie Puszczy?

Chyba tak nie jest, proszę spojrzeć na Michała Rakoczego, który w Puszczy się rozwinął, a potem wrócił do Cracovii. Czy on gra toporną piłkę?

Nie, wprost przeciwnie. 

Gra w Puszczy bardzo pomogła mu w piłkarskim rozwoju. Nawet nie mówię o bramkarzach, którzy w ostatnich latach przewinęli się przez nas klub: Karol Niemczycki występuje w Niemczech, Oliwer Zych dostał powołanie do reprezentacji Polski i zadebiutował w Aston Villi, był też Gabriel Kobylak. Mam z tego ogromną satysfakcję. Najgorsze jest, że ciągle muszę udowadniać, że nie jestem garbaty czy zezowaty. Naprawdę, irytujące to. Cóż, przyzwyczaiłem się, że nie każdemu podoba się, iż w małym ośrodku i w niekoniecznie komfortowych warunkach można osiągać wyniki.

Damian Rasak, piłkarz Górnika Zabrze, mówił ostatnio po spotkaniu z Puszczą: „Jest mi po prostu wstyd, żeby z takimi zespołami, które nie grają w piłkę, a tylko w nią kopią, nie wywieźć trzech punktów”.

Jak się mam do tego odnieść? Niech mu będzie wstyd, skoro sam mówi, że się wstydzi! Gra w wielkim Górniku, który ma rzeszę kibiców i wielki stadion. Jego zdanie. Boisko jest najlepszą odpowiedzą. Jeśli czuje się tak mocny, wyższość powinien udowodnić na murawie. Przywilejem klubów o takiej marce i ich zawodników jest zachowanie pewnego poziomu i klasy. W tej wypowiedzi nie widzę ani klasy, ani poziomu.

Mariusz Rumak wcześniej próbował sugerować, że stałe fragmenty Puszczy „to nie są ustalone zagrania”, że piłka po prostu „spada w polu karnym i zaczyna być niebezpiecznie”. Jest to dla pana jakaś motywacja? Pokazuje pan takie wypowiedzi w szatni piłkarzom, którzy od miesięcy ćwiczą te wszystkie schematy rzutów wolnych, rożnych, autów?

Nie chcę podgrzewać tematu, ale wiadomo, że trener Rumak wypowiedział się niefortunnie i już po konferencji prasowej wiedział, że zabrzmiało to inaczej niż chciał. Za stałe fragmenty gry jesteśmy przez innych szkoleniowców chwaleni. Sięgamy po przeróżne innowacyjne rozwiązania. Niedawno trener Łukasz Tomczyk z Polonii Bytom zaproponował nam, żeby po sparingu zagrać przeciwko sobie same stałe fragmenty gry. Uczestniczyli w tym też sędziowie.

Ile to trwało?

Dwadzieścia minut.

Ciekawy pomysł. 

Świetny, następny jest jeszcze ciekawszy: cały sparing na stałe fragmenty gry. Zaproponowałem to jednej pierwszoligowej drużynie, ale na razie nie udało się dojść do porozumienia.

Piłkarze popierali ten wspaniały koncept?

Weszliby w ciemno. Gdy powstała propozycja, były bardzo duże upały, o dwudziestej mieliśmy się w tym nietypowym trybie zmierzyć, normalnie przebrani w koszulki meczowe. Pół godziny oni, pół godziny my. Wybrany zestaw. Po wszystkim drużyna, która przegrywa, stawia drugiemu zespołowi piwo na kolację. Mogło wyjść z tego fajne oderwanie od obozowej rzeczywistości. Nie zrealizowaliśmy tego, ale jesteśmy blisko, żeby przepracować taki wariant z wspomnianą Polonią Bytom.

Ludzie na czacie reagują na bieżąco, piszą, że o taką Ekstraklasę walczyli: sparing na stałe fragmenty gry i piwo po wszystkim. 

Niestety, piłkarze nie piją teraz piwa. Jest indeks glikemiczny za wysoki…

Wszystkie kraty dla trenerów!

Pod względem świadomości i podejścia piłkarzy istnieje przepaść między współczesnością a moimi czasami jako zawodnika, choć przecież wcale nie minęło jakoś dużo czasu. Wszyscy dbają o dietę. W szatni, jak się rozbierają, to sami kulturyści. Przygotowanie siłowe, indywidualne, wszystko topowe. Zatraciliśmy może tylko trochę gen zwycięzcy wśród piłkarzy. Kiedyś on był bardzo ważny, każdy chciał wygrać gierkę, nawet w siatkonogę, wojny były.

Przeciwko któremu trenerowi z Ekstraklasy gra się panu najtrudniej?

Jedyną drużyną, z którą przegraliśmy dwa razy, jest Pogoń Szczecin.

Czyli Jens Gustafsson. 

Same wyniki na to by wskazywały. Spojrzenie statystyczne, a wszyscy teraz bardzo to lubią…

My też. 

Właśnie, panowie też. Przed naszą rozmową Cracovia grała z Rakowem. Wiecie, jakie miała „xG”? 0,05. Tyle o takich statystykach. W piłce nożnej są rzeczy niemierzalne.

Ruch bez piłki. 

I wiele innych. Samo „xG” jest przeceniane. Strzelenie gola z dystansu, kiedy „xG” jest bliskie zero, daje przykładowo nieprawdopodobną satysfakcję zawodnikowi. Bramka zdobyta z metra pod względem pozytywnego wpływu na psychikę piłkarza nie może równać się z trafieniem z trzydziestu metrów. Piękny, niespodziewany gol daje ogromną pewność. Kopa do rozwoju. O tym nie da się rozmawiać przez tabelki czy wyliczenia.

Na „xG” można patrzeć na odwrót: bramka o najniższym współczynniku dla piłkarza jest wartościowsza niż ta o najwyższym. 

Na pewno, dochodzi aspekt mentalny, a pewność siebie, jest w sporcie czymś szalenie ważnym. Tak samo praca nad umysłem, arogancją, przekonaniem o swojej wartości. Są rzeczy nieprzeliczalne. Oczywiście, sięgajmy po statystyki. One bardzo pomagają. W rozumieniu piłki, w prowadzeniu zespołu, w taktyce, ale w piłce nożnej najpiękniejsze jest to, czego nie da się ubrać w ramy algorytmów.

Nie jest jednak trochę tak, że odrzucając zmiany w piłkarskiej nomenklaturze, uwsteczniamy się wobec krajów, które powinniśmy gonić, i zagrzebujemy się w przaśności języka polskiego futbolu z przełomu wieków? W 1998 roku śmiano się z Ralfa Rangnicka, który w telewizji rewolucjonizował sposób rozmowy o piłce, a dwie dekady później zainspirowana nim szkoła Red Bulla wypuściła na rynek plejadę świetnych trenerów.

W 2015 roku byłem z całym sztabem na stażu w Red Bull Salzburg. Miałem przyjemność rozmowy z Ralfem Rangnickiem i Adim Hütterem. Z Marco Rose, który prowadził wtedy U-23, zjedliśmy obiad. Też robił wtedy UEFA Pro. Dyskutowaliśmy na temat różnic w robieniu tego kursu w Polsce i w Niemczech. Staż w Red Bullu bardzo na mnie wpłynął pod kątem własnego rozwoju i postrzegania skuteczności boiskowego działania. Ich pomysł jest naprawdę fantastyczny. I jeszcze raz powtórzę: nie przeszkadzają mi statystyki. Rozwijajmy się, rozmawiajmy o piłce w bardziej nowoczesny sposób, tylko pamiętajmy, że w ten sposób wcale nie poprawimy gry naszych piłkarzy.

Dlaczego?

Łatwo przesadzić, rzucanie wszędzie wzmianek o „PPDA” nie ubogaca dyskusji o futbolu. Najciekawsze są emocje. To one są kolorytem tej dyscypliny. I nie przekreśla to możliwości czerpania inspiracji z Zachodu. Świetnie, że młodzi trenerzy sięgają po modele portugalskie czy angielskie. Że chcą wzorować się na szkoleniowcach z topu. Ale jesteśmy w Polsce: mamy swoje problemy, z jakiegoś powodu znajdujemy się daleko za czołówką i sama zmiana nomenklatury tej przepaści nie zakopie. Potrzebny jest balans. Znalezienie swojego sposobu na granie w piłkę tak, żeby mieć z tego satysfakcję i zadowalające wyniki.

W Kanale Sportowym ironizował pan: „Ja sobie podzieliłem boisko na kwarty a nie na tercje. Mam nadzieję, że nie zabiorą mi za to UEFA PRO”. W Lidze+Extra dodawał, że lekarze też między sobą mówią innym językiem niż z pacjentami, czego młode pokolenie trenerów najwyraźniej nie rozumie, skoro konferencje prasowe jego przedstawicieli zamieniają się w wykłady taktyczne. Ludzie bardzo pana za te wypowiedzi chwalili. I zarazem krytykowali tzw. „szkoleniowców laptopowych”. Po co była taka wojenka?

Mam bardzo przyjazny stosunek do wszystkich trenerów, również do Kamila Kuzery i Mariusza Rumaka. Oczywiście, jestem człowiekiem bezpośrednim, czasami powiem coś, co zostanie odebrane konfrontacyjnie. Wiem jednak doskonale, jaka jest specyfika tego zawodu. Najwspanialszego na świecie, albo drugiego najwspanialszy po byciu piłkarzem. Ale też obciążonego presją niepewności o własne stanowisko.

Nie było moją intencją, żeby w kogokolwiek uderzać. Kibicuję młodym trenerom. Są impulsem dla wszystkich, żeby się kształcić i rozwijać. Wielu z nich bardzo szybko dostało szansę pracy na najwyższym poziomie. Życzę im, żeby to wykorzystali. Podoba mi się pasja, z jaką mówią o piłce. Trzeba jednak brać pod uwagę, że przemawiają do szerszego grona. Ich publiczne wypowiedzi to nie taktyczny panel. Są przecież kibice. Ludzie, do których niekoniecznie trafia tylko fachowy język. W Polsce naprawdę musimy znaleźć swoją drogę. Tak jak zrobiono to u nas w siatkówce czy żużlu, gdzie jesteśmy najlepsi na świecie. Nie powielajmy, nie naśladujmy, realia funkcjonowania w naszym kraju są inne niż w Niemczech, Hiszpanii czy Anglii.

ROZMAWIALI JAKUB BIAŁEK I JAN MAZUREK

Czytaj więcej o piłce nożnej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

7 komentarzy

Loading...