Jeśli kogoś wymęczył wczorajszy mecz Lechii Gdańsk z Motorem Lublin, sobotnie rozpoczęcie Ekstraklasy w Mielcu na dobre go dobiło. To było spotkanie jeszcze gorsze w odbiorze, bo nie miało nawet ciekawszego zakończenia, ale to głównie problem Stali Mielec. GKS Katowice chciał się odbić po porażce z Radomiakiem i pokazać, że na co dzień aż tak słaby w defensywie nie będzie. Oba założenia udało się zrealizować w stu procentach.
Trójka stoperów w osobach Lukasa Klemenza, Arkadiusza Jędrycha i Grzegorza Komora tym razem unikała kompromitujących momentów, a beniaminek jako całość bronił lepiej. Nie było naiwności przy zakładaniu pressingu, ani zbyt głębokiego cofania się we własne pole karne. Zawodnicy GieKSy pamiętali o asekuracji strefy za swoją “szesnastką”.
Rafał Górak nie bał się odważnych decyzji. Mimo niezłego występu przed tygodniem, posadził na ławce Borję Galana, bo mniej mu pasował do wyjściowych założeń. Błyskawicznie natomiast wkomponował do składu Bartosza Nowaka, pozyskanego raptem kilka dni temu. Szansę od początku dostali też Adam Zrelak i Sebastian Milewski.
Stal Mielec – GKS Katowice 0:1. Szkurin unieszkodliwiony, Jędrych skuteczny
Biorąc pod uwagę okoliczności z poprzedniej kolejki, naprawdę trudno było spodziewać się po GKS-ie fajerwerków. Znacznie większe pretensje mamy do Stali, która zaprezentowała porażającą niemoc w ofensywie. Założenie polegające na posyłaniu prawie każdego podania do Ilji Szkurina nie zdawało egzaminu, a wariantów alternatywnych nie uświadczyliśmy. Szkurin po przerwie i tak mógł coś strzelić. Raz zgrabnie uciekł Jędrychowi, ale zatrzymał go dobrze wychodzący z bramki Kudła. Innym razem Białorusin za lekko strzelił po dobrej centrze Esselinka, a na koniec z dużym poświęceniem zablokował go Wasielewski. To były zarazem wszystkie godne odnotowania akcje mielczan.
GieKSa w miarę spokojnie się broniła i czasami potrafiła dłużej pobyć na połowie rywala. Do zwycięstwa wystarczył jej rzut karny, podyktowany w dość niecodziennych okolicznościach. Getinger odbił ręką wrzutkę Wasielewskiego, sędzia puścił grę i po chwili zarządził przerwę na picie. Wtedy na wozie VAR wrócono do tamtego zdarzenia, Łukasz Kuźma został zawołany do monitora i po obejrzeniu powtórek wskazał na wapno. Jędrych okazał się pewnym egzekutorem, idąc za ciosem po sezonie z dwunastoma golami w I lidze.
Goście jeszcze w pierwszej połowie mogli podwyższyć, swoją szansę zmarnował wbiegający w pole karne Rogala. A później, jak wspomnieliśmy, wystarczyło unieszkodliwić Szkurina i nie trzeba było drżeć o wynik.
W Mielcu mają powody do niepokoju, mimo że na starcie po raz pierwszy od dawna mało kto typował ją do spadku. Wydawało się, że po wyjątkowo spokojnym lecie – gdy na tę chwilę prawie nikogo istotnego nie stracono, a kadrę jeszcze poszerzono – będzie można lekko wejść w sezon domowymi meczami z Widzewem i GKS-em. Zamiast tego na koncie podopiecznych Kamila Kieresia jest tylko jeden dość szczęśliwie zdobyty punkt, a pozytywów w samej grze jak na lekarstwo. No ale wiadomo, Stal jest zaprawiona w wychodzeniu z trudnych sytuacji, więc jeszcze za wcześnie, by bić na alarm.
GieKSa zrobiła wiele, żeby już na początku się nie zakopać, bo gdyby dziś przegrała, jej perspektywy przed domowym starciem z Rakowem Częstochowa byłyby naprawdę kiepskie.
Stal: Kochalski 4 – Esselink 5, Matras 5, Senger 5 – Jaunzems 2, Wlazło 2, Hinokio 3, Getinger 2 (minus) – Domański 3, Gerbowski 3 – Szkurin 3, rezerwowi: Wolsztyński 2, Wołkowicz 3, Guillaumier 3
Kudła 5 – Klemenz 5, Jędrych 6 (plus), Komor 4 – Wasielewski 5, Milewski 4, Repka 5, Rogala 4 – Błąd 3, Nowak 3 – Zrelak 4, rezerwowi: Galan 5, Marzec 4, Kuusk 5
Sędzia Łukasz Kuźma 4
Fot. Newspix