Niewykluczone, że już niedługo będziemy świadkami kolejnego głośnego powrotu do Ekstraklasy. Belgijski dziennik Het Nieuwsblad informuje, że polskie kluby poważnie interesują się Ryotą Morioką, który rozstał się niedawno z Charleroi.
Japończyk jest doskonale znany polskim kibicom ze swoich występów w Śląsku Wrocław w latach 2016-2017. Zrobił wówczas bardzo dobre wrażenie – zdobył 15 bramek i zaliczył 11 asyst w 53 meczach, zapracowując sobie w ten sposób na zagraniczny transfer. W lipcu 2017 roku belgijskie Waasland-Beveren zapłaciło za niego Śląskowi około 300 tysięcy euro.
Od tamtej pory Morioka nie opuścił już Belgii i tam również zrobił dobre wrażenie. Już po roku trafił do najbardziej utytułowanego klubu, czyli Anderlechtu, a stamtąd przeniósł się właśnie do Charleroi. W poprzednim sezonie nie szło mu już jednak tak dobrze, jak wcześniej – rozegrał 23 spotkania, nie zaliczył żadnego trafienia ani asysty. Faktem jest jednak, że fatalnie radziła sobie cała drużyna, która dopiero po barażach zapewniła sobie utrzymanie na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
Wraz z końcem czerwca wygasł kontrakt Morioki z Charleroi i obecnie jest on wolnym zawodnikiem. To od razu wywołało lawinę spekulacji, gdzie teraz może się udać Japończyk i niewykluczone, że wróci do Polski. Dziennik Het Nieuwsblad dotarł do informacji, z których wynika, że 33-letnim pomocnikiem interesuje się kilka klubów z Polski, ale póki co nie otrzymał on żadnej konkretnej oferty.
Wiadomo też, że od dłuższego czasu Morioka był łączony z powrotem do Japonii, gdzie występował w barwach Vissel Kobe i to właśnie stamtąd trafił do Śląska.
Czytaj więcej na Weszło:
- Od najdroższej kadry do cięcia kosztów. Co wyjdzie Radomiakowi lepiej?
- Nie może być po staremu. Czy Raków i Papszun wypracują nową formułę?
- Szykuje się domino transferowe wśród napastników czołowych europejskich klubów
Fot. Newspix