To joker, ale taki trochę inny joker. Anglicy, Niemcy, Francuzi, Hiszpanie – wszyscy oni mają swoich wyjątkowych napastników, ale w Holandii mogą i powinni zachwycać się pracowitym jak nikt inny Woutem Weghorstem. Oranje czerpią spore korzyści ze sposobu gry rosłego zawodnika, który na boisko wchodzi nie tylko po gole. A w sumie wchodzi tam po wszystko inne, a do siatki rywali trafia jakby przy okazji.
Właściwie to nie powinno być żadnym zaskoczeniem. Weghorst od lat ma łatkę pracującego w destrukcji napastnika, który na dodatek doskonale gra tyłem do bramki. Z jednej strony to typ ściany znany tym, którzy kiedykolwiek bawili się w orlikowe ligi amatorskie – kawał chłopa, który weźmie kilku rywali na plecy, ale piłki nie straci. Z drugiej, ten napastnik naprawdę umie trochę więcej. W ostatnich tygodniach trudno to dostrzec, bo Weghorst na trwającym turnieju wchodzi na boisko z ławki rezerwowych. I w ogóle Holandia korzysta z niego w sposób trochę nieoczywisty.
Gra w klubie to jedno, dla naszych potrzeb odłożymy ją na chwilę na bok – obiektem zainteresowania niech będzie Wout Weghorst w wydaniu reprezentacyjnym.
Napastnik defensywny. Wout Weghorst umie to, co ma umieć
Podczas Euro 2024 Holender spędził na boisku, wliczając czas dodatkowy, 117 minut we wszystkich rozegranych dotychczas pięciu meczach. Mało, prawda? Wystarczyło do gola na wagę trzech punktów z Polską i asysty w miłym dla oka meczu z Austrią. Wout Weghorst jest jednak jak ogry czy cebula – to tylko pierwsza z jego warstw, w dodatku ta zwykle najbardziej widoczna i, nie oszukujmy się, z perspektywy kibiców najważniejsza. Dla trenera Koemana równie ważne są jednak te pozostałe.
Straty
Wout Weghorst rzadko traci piłkę. Niby nic wielkiego, ale biorąc pod uwagę, że mówimy o napastniku, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie niezłego drewniaka – robi to niezłe wrażenie. StatsBomb za stratę uznaje sytuację, w której piłkarz traci kontrolę z powodu złego przyjęcia lub nieudanego dryblingu.
Walka w powietrzu
Wout Weghorst to kawał chłopa. Nic więc dziwnego, że wygrywa powietrzne pojedynki, prawie dwa metry wzrostu po coś przecież są. Nie wnosi tego do kadry narodowej zaczynający mecze na Euro w pierwszym składzie Memphis Depay, więc warto mieć jakiegoś dryblasa na ławce, gdy nagle trzeba zmienić plan.
Pressing
Wout Weghorst nęka rywali. Może nie tak usilnie jak wczoraj Alvaro Morata, ale umiejętnie i, chyba możemy to tak określić, w sposób strasznie upierdliwy dla obrońców drużyny przeciwnej. Krótkie występy Holendra to okazja do intensywnego wysiłku, więc także do intensywnego pressingu, który nie jest dla Weghorsta żadnym problemem.
Źródło: StatsBomb
Weghorst nie miał zbyt wielu okazji do pokonania bramkarza rywali, ale StatsBomb i tak wycenia jego umiejętności strzeleckie całkiem wysoko. Napastnik przydaje się również, gdy trzeba utrzymać piłkę w polu karnym rywali – blisko bramki nie tylko oddaje strzały, ale i dobrze poradzi sobie z odegraniem z klepki. A że kompletnie nie umie dryblować, to z chęcią pozbywa się piłki możliwie jak najszybciej.
W eliminacjach wyglądało to troszkę inaczej, ale wszystko przez to, że Weghorst nie pełnił wówczas roli wchodzącego na ostatnie minuty zmiennika i, co równie ważne, miał naprzeciwko siebie słabszych rywali. Z Gibraltarem, Irlandią czy Grecją mógł sobie pozwolić na więcej i często korzystał z okazji do drobnej zmiany stylu gry. Nadal pressował jak szalony, ale w ofensywie, w starciu z podchodzącymi z dużym respektem do Holendrów przeciwnikami, zachowywał się trochę inaczej. Strzelał częściej, pozwalał sobie na drybling.
Źródło: StatsBomb
Weghorst kontra Kane. Biorę po 200 złotych z konta każdej drużyny i słucham państwa!
Pod niektórymi względami aż strach Weghorsta porównywać z grającym o wiele więcej piłkarzem z Anglii. Stający dziś przeciwko Holendrom Harry Kane nie może zaliczyć tego turnieju do udanych, choć jego drużyna doczołgała się ostatecznie do półfinału, a mierzy jeszcze wyżej. Napastnik Bayernu Monachium zatracił gdzieś swoje najlepsze cechy i w porównaniu z meczami eliminacyjnymi:
- gorzej strzela
- gorzej nakłada pressing na rywali
- zdecydowanie gorzej podaje do kolegów
Gdzieś z tyłu głowy musi mu też ciążyć klątwa wiecznego przegrywa, który trofeów po prostu nie zdobywa. Jaka by to była ironia, gdyby tym razem, grając jak na swoje możliwości naprawdę kiepsko, Kane wreszcie sięgnął po tytuł. I to nie byle jaki tytuł.
Źródło: StatsBomb
Tak Kane wyglądał w eliminacjach według StatsBomb. Mało strzałów, sporo goli. Statystyki zaburzone nieco przez rzuty karne – te Anglik zamieniał na gole aż cztery razy. Cztery razy trafił też z gry, po razie z Ukrainą, Włochami, Maltą i Macedonią Północną. Szczególnie dwóch ostatnich rywali należy uznać za mało wymagających.
To oczywiście nieco inny typ piłkarza niż Weghorst, ale gdy, używając kolarskiego określenia, noga przestaje podawać, Kane traci sporo na swojej wartości. A Holender? O wiele łatwiej stracić cechy zimnokrwistego egzekutora niż pracowitego przeszkadzacza. To pozwala Weghorstowi utrzymywać się na względnie stałym poziomie już od dobrych kilku sezonów. To też powoduje, że niektórzy na Wyspach Brytyjskich nawołują do posadzenia Kane’a na ławce rezerwowych w meczu z Holandią.
Zestawmy jeszcze dryblasów. Weghorst to nie Fullkrug
Zmierzymy się jeszcze z jednym stereotypem. Wielki i silny napastnik wcale nie musi pakować się w pole karne jak dzik w trufle. Grający na Euro 2024 niewiele więcej od Weghorsta Niclas Fullkrug może wydawać się podobnym piłkarzem. Wysoki, silny, bezkompromisowy. Obdarzony przez Boga kwadratową szczęką. W tym wszystkim jednak nie tak sprytny jak Holender i co najważniejsze – gorzej czujący się w grze kombinacyjnej. Niemiec też dużo pracuje dla drużyny, też wchodził na turnieju z ławki i nie odpuszczał nawet na moment, ale w porównaniu z napastnikiem Burnley wydaje się tym bardziej surowym. Fullkrug zdecydowanie częściej od Weghorsta traci odskakującą mu od nogi piłkę, co jakoś świadczy o wyszkoleniu technicznym.
Pochwalmy jednak Niemca za to, co robi doskonale. Jak mało kto potrafi odnaleźć się w polu karnym, choć wchodzi w nie zwykle tylko po to, by strzelać na bramkę. Strzałów w ogóle oddaje bardzo dużo, szczególnie w zestawieniu z liczbą podań, choć i tak nie jest mu obce zagranie piłki do kolegów.
Źródło: StatsBomb
Główne statystyki obu panów w reprezentacjach narodowych są bardzo podobne, ale do strzelenia dwunastu goli i zanotowania dwóch asyst Fullkrug potrzebował 675 minut na boisku mniej niż Weghorst. Jeden wchodzi po bramki i zrobienie furory. Drugi ma po prostu wykonać swoje specyficzne zadanie, a jak trafi do siatki, to niech mu już będzie. Nikt nie ma zamiaru udawać, że Holender da swojej drużynie to, co Fullkrug Niemcom. Inne są umiejętności, inne przyzwyczajenia i inne mocne strony tych dwóch piłkarzy.
Gamechanger
Wout Weghorst odegrał ważną rolę w prawie każdym meczu tegorocznych mistrzostw Europy. Gol na wagę zwycięstwa z Polską, mocna końcówka z Francją, asysta z Austrią. Z Rumunią tylko chwila na boisku, ale i nie było potrzeba żadnego mocnego impulsu, bo jego koledzy pewnie prowadzili już 2:0. Najbardziej nieoceniony okazał się jednak dopiero w meczu ćwierćfinałowym z Turcją. Gdy Holendrom kompletnie nie szło, zmienił w przerwie bezbarwnego Stevena Bergwijna i nadał kolorytu występowi Oranje. Od razu pomógł napędzić kilka ataków, wykazywał się chęcią do gry i energią, której w pierwszej połowie brakowało wszystkim.
Tego samego może wymagać od swojego napastnika Ronald Koeman dziś wieczorem. Jeśli wszystko będzie się układać po myśli Holendrów, Weghorst pewnie zagra najwyżej kilkanaście minut, pomęczy pressingiem Stonesa, Konsę czy Guehiego i zacznie odpoczynek przed finałem. Jeśli jednak Anglicy znów rzucą urok na piłkę nożną i kolejny raz zaczną pewnie pełznąć w kierunku wymęczonej wygranej, opiekun Oranje nie powinien się długo wahać. Wout Weghorst to jego prawdziwa tajna broń. Człowiek, który może po cichu odmienić oblicze meczu. Anglicy powiedzieliby o takim gamechanger.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Diament wśród kominów. Düsseldorf to najfajniejsze miasto w Niemczech [REPORTAŻ]
- Janczyk z Niemiec: Francuski konserwatyzm w odwrocie
- Triumf piękna nad brzydotą. Hiszpanio, dziękujemy!
- Gareth się boi, ale to nic złego
- Wasiluk: Euro przestało dawać radość. Za dużo jest meczów nudnych
- Frankfurtem rządzi crack. Euro w mieście zombie
- Luis de la Fuente – Nikt w niego nie wierzył, a zbudował najlepiej grającą Hiszpanię od lat
- Lamine Yamal. Historia cudownego dziecka z dystryktu „304”
Fot. Newspix