Uff, po wszystkim. Francja i Portugalia zagrały w ćwierćfinale, jak na Francję i Portugalię z Euro 2024 przystało, czyli nieprzekonująco. Wszyscy się męczyli: piłkarze, rezerwowi, trenerzy, kibice i widzowie. Ostatecznie w półfinale są Les Bleus. Czy to sprawiedliwe rozwiązanie? Cholera wie!
Piłkarze reprezentacji Francji nie strzelili na tym Euro żadnego gola z gry. W środku pola brakuje im następcy Paula Pogby. Kogoś, kto jednym podaniem sprawiłby, że nawet zamaskowany i ewidentnie obolały Kylian Mbappe znów mógłby wykręcać prędkości godne Ferrari, a nie Fiata Multipla. W konsekwencji lwia część akcji przechodziła przez niemrawego Antoine’a Griezmanna, a na bramkę z dziwnych pozycji i komicznie wręcz niecelnie ładowali Eduardo Camavinga i Aurelien Tchouameni. Kiedy zaś precyzyjniej przyłożył Theo Hernandez, czujny był Diogo Costa.
Nie dorobili się też Francuzi porządnej „dziewiątki”. Randal Kolo Muani przeżywał tego wieczoru flashbacki z Kataru. Na mundialu legendę na jego strzale zbudował sobie Emiliano Martinez, tu w niemal bliźniaczej sytuacji zablokował go Ruben Dias. Francuzów generalnie długo źle się oglądało. Powiewem świeżości było dopiero wejście Ousmane Dembele. Do schematycznej, monotonnej, ślamazarnej gry swojej drużyny 27-letni skrzydłowy wprowadził element nieszablonowości, szaleństwa koniecznego do wygrywania pojedynków i stwarzania zagrożenia. W kilkanaście minut wykreował cztery dobre sytuacje strzeleckie, w tym jedną po rajdzie godnym lepszego wieczoru: dwie dla Mbappe, jedną dla Camavingi i jedną dla siebie.
Nic nie wpadło.
Portugalia męczy się w systemie, w którym gwiazdorzy największych europejskich klubów są zobligowani do ciągłego asystowania 39-letniemu Cristiano Ronaldo, którego złote lata wielkiej kariery bezpowrotnie minęły. CR7 nie załamał się już tak, jak miało to miejsce w 1/8 ze Słowenią, ale znów przez sto dwadzieścia minut był podobnie zagubiony: piłka latała mu nad głową, gra go omijała, z rzutu wolnego trafił w mur, a po dograniu od Francisco Conceicao przestrzelił z siedmiu-ośmiu metrów.
Nie wiemy, jak graliby Portugalczycy, gdyby nie byli aż tak bardzo zależni od nastrojów, słabości i zaprzeszłej wielkości Ronaldo, ale na ten moment opierają się głównie na przebłyskach. W całej drużynie Roberto Martineza najbardziej żywotny był 41-letni Pepe, który gdzieś na dnie rzeki Duero w Porto znalazł przepis na piłkarską nieśmiertelność i chyba nie zamierza się nim z nikim podzielić. Gdy pozostali mieli lepszy moment i zepchnęli rywala do głębszej defensywy, to Vitinhę, Bruno Fernandesa i Nuno Mendesa zatrzymał świetny Mike Maignan. Porównywalną zmianę do tej Dembele dał Conceicao, ale jego dwóch zrywów na bramki zamienić nie potrafili najpierw wspomniany CR7, a następnie Joao Felix.
Nic nie wpadło.
Słaby był to mecz. Dla wielu pewnie męczący. Ktoś powie, że paździerzowy. Produkt nieprzystający do pieniędzy, których warci byli główni aktorzy „widowiska” Portugalia-Francja. Dobrze, że doszło do serii rzutów karnych. W nich ważną rolę odegrał element losowy. A po dwóch godzinach gry tylko w ten sposób wyłonić można było półfinalistę Euro 2024.
Jedenastki perfekcyjnie wykonywali prawie wszyscy. Klasowo trafiali Dembele, Ronaldo, Fofana, Bernardo Silva, Kounde, Mendes, Barcola i Hernandez. Skrewił tylko Felix. I Portugalia odpadła. Czy zasłużenie? Trudno powiedzieć, na pewno trudno o sukces na wielkim turnieju, jeśli gola nie strzela się przez… sześć kolejnych godzin. Sześć! Inna sprawa, że Francja jest w półfinale, a jej dotychczasowe zdobycze strzeleckie to dwa samobóje i rzut karny Mbappe z Polską. O finał Les Bleus powalczą z Hiszpanią. Faworytem nie będą.
Portugalia 0:0 Francja, rzuty karne: 4:5
Zmiany:
Legenda
Czytaj więcej o Euro 2024:
- Niemcy skasowali Pedriego, ale nie dali rady Hiszpanii. Gospodarze za burtą EURO!
- Nikt w niego nie wierzył, a zbudował najlepszą Hiszpanię od lat
- Lamine Yamal – cudowne dziecko z dystryktu 304
- Czy warto wierzyć w Cristiano Ronaldo?
Fot. Newspix