Mają Holendrzy podczas EURO 2024 trochę problemów, między innymi ze skutecznością. My przekonaliśmy się zresztą o tym najlepiej. I w dzisiejszym spotkaniu z Rumunią podopieczni Ronalda Koemana znów wykazali się niewiarygodną wręcz indolencją strzelecką. Ale nawet to nie przeszkodziło im w rozwalcowaniu ekipy “Tricolorii”. Ostatecznie reprezentacja Holandii zatriumfowała 3:0 i w pełni zasłużenie awansowała do ćwierćfinału. Wynik mógł być naprawdę znacznie, ale to znacznie wyższy.
Rumunia bez argumentów
Pierwsza faza meczu naprawdę mogła się podobać, jeśli chodzi o postawę Rumunów. Podopieczni Edwarda Iordanescu natarli na Holendrów bez najmniejszych kompleksów i momentami w okolicach pola karnego “Pomarańczowych” robiło się naprawdę gorąco. Wprawdzie Bart Verbruggen nie został zmuszony przez rumuńskich napastników do wielu interwencji, ale tylko dlatego, że w paru sytuacjach defensorzy reprezentacji Holandii rozbijali ataki przeciwników dosłownie w ostatniej chwili, na dużym ryzyku. Od razu przypomniało się starcie Rumunów z Belgami, gdy “Tricolorii” również sprawiali faworyzowanym oponentom wiele problemów za sprawą swoich dynamicznych, ofensywnych wypadów. Tylko że dziś pary wystarczyło im zaledwie na kwadrans szaleńczego natarcia.
Ekipa dowodzona przez Ronalda Koemana przetrwała tę nawałnicę w zasadzie bez szwanku i przejęła inicjatywę, dość szybko obnażając spore niedostatki w grze obronnej Rumunów. Jasne, starali się grać twardo i bezkompromisowo, nie odpuszczali w bezpośrednich starciach, ale im dalej w las, tym wyraźniej było widać, że zwyczajnie nie są w stanie nadążyć za błyskotliwymi piłkarzami “Oranje”. Już przed przerwą ich defensywa wyglądała na skrajnie zdezorganizowaną.
Wystarczy powiedzieć, że tylko w pierwszej połowie Holendrzy mieli aż dziesięć okazji do dogrania futbolówki z rzutu rożnego. Po prostu Rumuni bronili się w sposób chaotyczny, wręcz rozpaczliwy, często wybijając futbolówkę byle jak i byle gdzie, chcąc złapać choć kilkanaście sekund wytchnienia. A ich problemy stały się jeszcze poważniejsze, gdy w 38. minucie spotkania na murawie zameldował się Bogdan Racovitan, który zmienił kontuzjowanego Vasile’a Mogosa. Obrońca Rakowa Częstochowa natychmiast został brutalnie przeczołgany przez zawodników Holandii i miał furę szczęścia, że jego kuriozalne błędy nie zaowocowały golami dla rywali.
𝐓𝐨 𝐩𝐨𝐰𝐢𝐧𝐧𝐨 𝐛𝐲𝐜́ 𝟐:𝟎❗
Xavi Simons minimalnie obok bramki…📲 Oglądaj #ROUNED ▶️ https://t.co/GWqPILa0f6 pic.twitter.com/2iNkd0QpzD
— TVP SPORT (@sport_tvppl) July 2, 2024
Jedyną bramkę w pierwszej odsłonie meczu “Pomarańczowi” strzelili zresztą jeszcze przed wejściem Racovitana. W 20. minucie gry do siatki trafił Cody Gakpo, niekwestionowany bohater holenderskiej ofensywy na EURO 2024. Pozytywna wiadomość dla Rumunów była w zasadzie wyłącznie taka, że stanęło na jednym trafieniu. Wynik 0:1 pozwalał bowiem marzyć ekipie dowodzonej przez Edwarda Iordanescu, że losy rywalizacji można jeszcze odwrócić.
Pełna dominacja Holendrów
O ile jednak przed przerwą Rumunia miała przynajmniej kilkunastominutowy okres naprawdę niezłej, ambitnej gry, tak drugie 45 minut zostało już w całości zdominowane przez zespół “Oranje”. Gdyby Holendrzy zakończyli ten mecz zwycięstwem, dajmy na to, 6:0, to byłby to rezultat w pełni zasłużony. Brakowało im wyłącznie skuteczności. Doskonałe sytuacje partaczyli Depay, Gakpo, Simons, Malen czy Reijnders. Partaczyli, dodajmy, na najrozmaitsze sposoby. A to jeden z wymienionych wdał się w drybling, zamiast uderzyć z pierwszej piłki. A to drugi szukał strzału z ostrego kąta, zamiast dograć do lepiej ustawionego partnera. Kolejny źle rozprowadził kontrę, jeszcze innemu zabrakło precyzji przy uderzeniu zza szesnastki. A w paru sytuacjach Holendrom zwyczajnie brakowało szczęścia.
Tymczasem Rumunia nawet się już “Pomarańczowym” nie odgryzała. Nie była w stanie przytrzymać futbolówki choćby na kilkanaście sekund. No okej, raz “Tricolorii” mieli okazję do wyprowadzenia groźnej kontry, którą chyba błędnie przerwał arbiter, ale to by było na tyle.
Holendrzy ich po prostu zmiażdżyli. W końcu potwierdzili też swoją dominację kolejnymi trafieniami. Na siedem minut przed upływem podstawowego czasu gry gola na swoim koncie zapisał wprowadzony z ławki Donyell Malen, który przytomnie sfinalizował fantastyczną akcję niezmordowanego Gakpo. W doliczonym czasie gracz Borussii Dortmund dobił zaś Rumunów trafieniem na 3:0, tym razem po własnym, całkiem ładnym rajdzie.
***
Kolejni z naszych grupowych rywali na EURO 2024 meldują się zatem w ćwierćfinale turnieju. Trzeba to powiedzieć jasno – Holandia była dziś o dwie klasy lepsza od przeciwników i w stu procentach zasłużyła na awans do kolejnej rundy. Choć oczywiście Rumuni nie muszą się swojej postawy wstydzić. Spróbowali rzucić faworyzowanym przeciwnikom wyzwanie, ale – najzwyczajniej w świecie – zabrakło im czysto piłkarskich argumentów, by napsuć Holendrom krwi.
Wpadli pod pomarańczowy walec.
RUMUNIA – HOLANDIA 0:3 (0:1)
C. Gakpo 20′, D. Malen 82′ 90+3′
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Showman, wojownik, świr. Rustu Recber nie pozwalał na nudę
- Nokaut bez rękawic. Jak Ricardo pognębił Anglików na EURO 2004
- W futbolu dwadzieścia sekund to wieczność
- Belgia w finale EURO 1980. Powrót „Generała”, zawistni Włosi i konflikt o premie
- Nie tylko magiczny lob z Portugalią. Historia Karela Poborsky’ego
fot. NewsPix.pl