Reklama

Janczyk z Dortmundu: Lewandowski żegna się z EURO w najlepszym stylu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

25 czerwca 2024, 21:48 • 6 min czytania 54 komentarzy

Jeśli występ z Francją miał być ostatnim na mistrzostwach Europy w karierze Roberta Lewandowskiego, to kapitan reprezentacji Polski pożegnał się z tym turniejem w kapitalny sposób. Na pewno nie idealny, bo wymarzonym zakończeniem byłoby zejście ze sceny w meczu o coś więcej niż honor, nawet po porażce, ale jednak w fazie pucharowej. Niemniej spośród opcji, które pozostały, Lewandowski wybrał najlepszą.

Janczyk z Dortmundu: Lewandowski żegna się z EURO w najlepszym stylu

Nie dowiemy się, jak wyglądałyby mistrzostwa Europy w wykonaniu reprezentacji Polski, gdyby Robert Lewandowski nie doznał kontuzji tuż przed startem turnieju. Piewcy teorii, że drużyna narodowa lepiej radzi sobie bez niego, oburzą się i powiedzą, że w najlepszym wypadku podobnie, bo Lewandowski nie wniósłby do naszej gry więcej niż Adam Buksa czy Krzysztof Piątek, którzy przecież bramki strzelili.

Kościół numer dwa, który Roberta ceni zdecydowanie bardziej, będzie się zapierał i zarzekał, że gdyby był w pełni sił, to zagrozilibyśmy nie tylko Holendrom, ale i Austriakom, bo Lewandowski gotowy do gry od pierwszej minuty podniósłby jakość całego zespołu.

Gdybać lubimy, w gdybaniu się specjalizujemy, jednak może na chwile odłóżmy to na bok. Warto po prostu docenić to, że Robert Lewandowski zagrał jak za najlepszych lat i walnie przyczynił się do tego, że na koniec mistrzostw mamy kilka powodów do wstydu mniej.

Robert Lewandowski zagrał z Francją najlepszy mecz w erze Michała Probierza

Czy to był najlepszy występ Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski od kiedy jej selekcjonerem jest Michał Probierz? Z pewnością. Możemy nawet cofnąć się jeszcze o kilka miesięcy, uwzględnić okres pracy Fernando Santosa. Nie należę do grona krytyków kapitana, myślę, że wiele razy grał lepiej niż go oceniano, ale uczciwie przyznaję, że wrażenia i noty byłyby lepsze, gdyby częściej grał tak, jak z Francją.

Reklama

Ambitnie, skutecznie, konkretnie.

Po Lewandowskim zupełnie nie było widać tego, że przez ostatnie dni walczył z czasem i leczył – wbrew pozorom – bardzo nieprzyjemną kontuzję. Nie wyglądał na gościa, który fizycznie ma jakieś problemy. Nie był też piłkarzem, któremu brakowało czucia piłki, rytmu meczowego. W porównaniu ze zmianą, którą dał z Austrią, była to ogromna różnica.

Różnicę robił też sam Robert. Gdy schodził po piłkę niżej, rozgrywał rozsądnie, utrzymywał się przy piłce, był żywą ścianą, z którą można było zagrać klepkę. Już w pierwszym kwadransie popisał się ładnym przerzutem, był aktywny w zasadzie w każdej części boiska i zazwyczaj wynikały z tego pozytywy.

Mapa podań Roberta Lewandowskiego według Opta (kierunek ataku: z prawej do lewej)

Pod polem karnym także odnajdywał się bardzo dobrze. Już na starcie spotkania znakomicie odegrał piłkę do Sebastiana Szymańskiego, szkoda, że ten drugi jej nie opanował. Rzut karny to przecież także efekt jego podania do Karola Świderskiego, który został sfaulowany, gdy już odwracał się i szukał okazji do oddania strzału.

Reklama

W zasadzie jedynym minusem, jaki możemy postawić przy jego nazwisku, będzie ten za pudło z 34. minuty spotkania, kiedy strzelił głową minimalnie obok słupka. W takich spotkaniach sytuacje tego typu są na wagę złota. Całe szczęście, że na koniec się za to odkuł.

Lewandowski i niedosyt na wielkich turniejach

Wojtek Bajak, sypiący ciekawostkami z rękawa statystyk “Ekstraklasy”, wynotował, że Robert Lewandowski, wykorzystując rzut karny, stał się dopiero drugim w historii mistrzostw Europy zawodnikiem, który trafiał do siatki na czterech takich turniejach z rzędu. Różne były to imprezy w jego wykonaniu. Pamiętamy, jak narzekał na Franciszka Smudę w 2012 roku. Czuł, że z takim selekcjonerem zmarnowaliśmy okazję na pozytywny scenariusz na polskiej ziemi.

Rok 2016, najlepsze EURO w dziejach naszej drużyny narodowej, wcale nie wyglądało tak, że Lewandowski ciągnął tę kadrę na plecach, jako już wtedy napastnik klasy światowej. Adam Nawałka zbudował sukces na defensywie, Robert strzelił tyle samo bramek, ile Arkadiusz Milik, pierwszy raz wpisując się na listę strzelców w ostatnim dla nas meczu tego turnieju.

Skalę talentu i klasy Lewandowskiego mistrzostwa Europy poznały dopiero w roku 2021, kiedy faktycznie był piłkarzem klasy światowej na wielkiej imprezie. Mecz ze Szwedami okrasił pięknym golem, grał wówczas tak, jakby wręcz kipiał frustracją, że znowu nam nie wyszło, samemu próbując postawić się wszystkim i udowodnić, że można. Pisaliśmy wówczas o jego najlepszym turnieju w karierze.

Niemieckie mistrzostwa od początku jawiły się więc jako ostatnia okazja na to, żeby błysnąć na dużej scenie. Nawet jeśli Robert Lewandowski nie zamierza kończyć z kadrą, to przecież nie jest powiedziane, że reprezentacja Polski przestanie się cofać. A jeśli nie przestanie, to awansu na kolejny mundial nie wolno brać za pewnik. W drużynie narodowej w końcu zaczęło się układać tak, jak chciałby tego kapitan.

Michał Probierz odbudował nastroje i atmosferę. Sam Robert zżył się z młodzieżą. Doczekał się też reakcji, prawidłowej reakcji, na słowa o braku charakteru. Kadra zaczęła być zespołem z jajami, na boisku i w sposobie komunikacji, co było sporą nowością. Tym bardziej bolała więc – zapewne nie tylko nas, ale i jego – kontuzja, której doznał tuż przed turniejem.

Wydawało się przecież, że bezpowrotnie ucieka szansa – jego i nasza – na to, żeby po mistrzostwach Europy dalej budować, zamiast znów burzyć.

Mama Roberta Lewandowskiego płakała po bramce z Francją

Efekt na pewno nie jest wymarzony, nawet jeśli Robert Lewandowski sam użył argumentu o sile grupy, do której trafiliśmy. Na koniec jednak kapitan wrócił w pełnej krasie. Zapewnił nam jedyny punkt na turnieju, co samo w sobie sprawia, że unikamy zupełnego blamażu, bo być jedynym zespołem, który nie zapunktuje to, niezależnie od skali trudności, powód do wstydu. Albania wszak wcale łatwiej nie miała i pokazała, że można honor zachować.

Dla Lewandowskiego pożegnalny gol na pewno wiele znaczył. Widać było, że go szuka, żaden z Polaków nie decydował się na strzały tak często, jak on. Ostatecznie trafił na jednym ze swoich stadionów. Tam, gdzie zna każdy kąt. Mapa obiektu w głowie mogła mu pomóc w szybkim przedostaniu się do loży, z której spotkanie oglądała jego rodzina. Część zawodników krzątała się jeszcze po murawie, gdy Robert celebrował swój występ z córkami.

Jeszcze bardziej chwytała za serce reakcja jego mamy. Iwona Lewandowska widziała pewnie setki bramek swojego syna, ale nadal przeżywa je w sposób absolutnie wyjątkowy. Uroniła łzę, przecierała oczy, ale nie udawała, że to nic, jakiś paproszek, że wcale się nie wzruszyła.

Chwilę przed bramką kibice skandowali nazwisko Roberta Lewandowskiego. Przyśpiewkę zaintonowali po jednym ze strzałów, nie najgorszym, ale niekoniecznie tak groźnym, żeby zaraz nagradzać kogoś brawami. Był to jednak wyraz uznania za to, jak Lewandowski grał do tej pory. Bez tego gola też trzeba byłoby powiedzieć, że dał radę, że nie zawiódł.

Inaczej jednak patrzy się na Roberta, który strzela. Nawet jeśli robi to na raty, po powtórzonym rzucie karnym.

Czytaj więcej na Weszło:

Fot. 400mm.pl

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Komentarze

54 komentarzy

Loading...