Zaczyna się hiszpański hymn? Gwizdy. Kończy się hiszpański hymn? Gwizdy. Asllani uderza sprzed pola karnego, co efektownie broni Raya? Wrzawa. Sędzia upomina Sylvinho kartką? Krzyk i buczenie. Bajrami upada przed polem karnym, chcąc wymusić jedenastkę? Znowu krzyk i znowu buczenie, do tego butelka rzucona z trybun na murawę. Wbiegnięcie na boisko młodego kibica? Feta co najmniej taka, jakby Manaj trafił do siatki. Flagi powiewające z otwartych okien luksusowych samochodów. Ultrasowska sektorówka z napisem „stronger together”. Regularne piro na trybunach. Największym przeciwnikiem Hiszpanów były w Düsseldorfie albańskie trybuny.
Z ich sektora powiewa flaga z liczbą dwanaście i wybrzmiewa zoraganizowany doping. Imprezy pokroju mistrzostw Europy to zwykle piknik i januszeria, ale nie, kiedy gra Albania. Niewiele reprezentacji ma kibiców tak mocno zidentyfikowanych ze swoją drużyną. I jednocześnie tak szalonych. Swoje za uszami mają już przecież na niemieckim Euro. To oni do spółki z Chorwatami śpiewali na trybunach „zabij Serba!”, po czym Serbowie wygrażali, że chcą wycofać się z mistrzostw. Polacy z kolei powinni doskonale pamiętać mecz w Tiranie z 2021 roku, kiedy Karol Świderski został obrzucany butelkami, przez co sędzia omal nie zakończył meczu przed czasem.
Tyle z historii, w Düsseldorfie takich scen nie było.
Na tym zintegrowanym z hotelem i stacją metra stadionie mogła napisać się dziś kapitalna historia. Albańczycy dorobili się reprezentacji, w której trudno się nie zauroczyć. Najwięcej o tej więzi mówi fakt, że po meczu pod sektorem najzagorzalszych sympatyków piłkarze skakali i śpiewali, zupełnie tak, jakby to oni odnieśli sukces. Dla Hiszpanii awans z grupy to oczywistość. Dla Albańczyków sama obecność na Euro to sukces. Zwłaszcza, że pokazali się z naprawdę godnej strony. Jaka to drużyna? Odważna. Zapieprzająca. Zostawiająca na boisku całe serce. Naciskająca na Hiszpanów do ostatniej minuty doliczonego czasu gry. Mówią o nich, że to kadra patriotów. I już nawet nie chodzi o takie sceny, jak ta z Mirlindem Daku w roli głównej, który po meczu z Chorwacją dorwał się do megafonu i zaczął obrażać Macedonię. Z Hiszpanią nie zagrał. Został zawieszony na dwa mecze.
Ale to Hiszpania podeszła do tego meczu w drugim garniturze. Luis de la Fuente wymownie mówił przed meczem, że „jego zdaniem ma w Niemczech do rozegrania siedem meczów”. I choć deklarował, że zagrają najlepsi, to dziś dał swoim podstawowym piłkarzom odpocząć. Na boisku szybko poszło. Wystarczyło wprowadzenie piłki w stylu – a co ekstraklasowy wątek – Adriana Diegueza z Jagiellonii, przyspieszenie Olmo i strzał od słupka Torresa, a później przejście w tryb ekonomiczny i odpieranie ataków. Niekoniecznie jakościowych, ale jakże zaciekłych. Sylvinho, pytany o grających w rezerwowym składzie przeciwników odparł, że dla niego to bez różnicy. Bo czy zagrają tacy Hiszpanie, czy inni, i tak mają jakość, która przewyższa jakość jego drużyny.
To było widać.
Albania musiała zapunktować w inny sposób niż jakością czysto piłkarską. Jak ze ślamazarną Chorwacją, której wcisnęła gola w piątej minucie doliczonego czasu gry. Charakterem i sercem, niesiona dopingiem. Dziś Albańczycy urządzili w Düsseldorfie prawdziwy kocioł. Trybuny wyglądały tak, jakby Euro odbywało się w Tiranie i przyjechałaby na nie jedynie garstka Hiszpanów. Nie mogło być inaczej, więcej Albańczyków żyje poza Albanią niż w samej Albanii. Niemcy są obecnie jednym z najbardziej popularnych kierunków, do którego obywatele tego kraju wyjeżdżają. Szacuje się, że po naszej zachodniej granicy żyje ich prawie pół miliona.
Jedni chcieli, drudzy mogli. Albania jedzie do domu, Hiszpania wygrywa grupę
Choć sytuacja ekonomiczna i społeczna w tym bałkańskim kraju poprawia się, eksperci wyrokują, że jego mieszkańcy nadal będą masowo wyjeżdżać do Europy Zachodniej. Wielu z nich trafi za pracą do Zagłębia Ruhry. Tam dorobią się luksusowych samochodów, z których będą wywieszać flagi z czarnym orłem. Bo w drodze na stadion widzieliśmy, dziwnym trafem, albańskich kibiców wyłącznie w autach klasy premium. Mercedesy, Audi, BMW, Porsche. Mercedesy, Audi, BMW, Porsche. Mercedesy, Audi, BMW, Porsche. Dziś czuli się jak w domu. I nie tylko dlatego, że stadion w Düsseldorfie jest zintegrowany z hotelem (dokładnie jak ten w Tiranie) i wygląda wewnątrz jak galeria handlowa (ten w Tiranie de facto galerią handlową jest). Düsseldorf, siódme co do liczby mieszkańców miasto w Niemczech, czuł się poszkodowany, kiedy w 2006 roku nie dostał mistrzostw świata, mimo że dysponował jednym z najnowocześniejszych niemieckich stadionów. Tak wtedy, jak i dziś.
Nic straconego.
Albańscy kibice zachowywali się tak, jakby to był mundial.
WIĘCEJ O EURO 2024:
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Ronaldo na ratunek byłego NRD
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
Fot. Newspix